niedziela, 1 stycznia 2012

Tom Hilde znów się uśmiecha

Tom Hilde czuje się coraz lepiej. Wyszedł ze szpitala, a jutro wraca do Norwegii. Dwa dni po upadku pojawił się na konferencji prasowej w Garmisch-Partenkirchen w zaskakująco dobrej formie i humorem. A na konferencję przyszedł sam! Po nocy spędzonej w szpitalu Norweg mógł nawet zasiąść do noworocznego obiadu z kolegami z drużyny. "Czuję się całkiem nieźle, ponieważ otrzymałem wyłącznie dobre prognozy odnośnie mojej kontuzji. Nie będzie trzeba operować i mogę poruszać się bez bólu czy pomocy. Złamanie kręgosłupa nie boli tak, jak by się to wydawało"

Kapitan drużyny, Clas Brede Brathen, także poczuł ulgę. "Oczywiście jesteśmy szczęśliwi. Również dla reszty drużyny to bardzo ważne, że Tom jest teraz tutaj. Fakt, że Tom chciał zasiąść z nami do obiadu sporo mówi o jego charakterze jako zawodnik". Tomuś mówił, że jego koledzy byli bardziej zmartwieni upadkiem, niż on sam. To chyba dobrze, nie? Skoczek otrzymał dużo telefonów i smsów, a po powrocie do hotelu jego koledzy z drużyny przywitali go z entuzjazmem, przybijając mu piątkę.

Hilde zdaje sobie również sprawę, że upadek to jego wina. "W skokach narciarskich zawsze chce się wyciągnąć te kilka metrów więcej. Mam 24 lata i skaczę od wieku czterech lat. Powinienem był w stanie wytrzymać przy tym skoku. To prawie tak jakby nie strzelić karnego w piłce nożnej...jednocześnie łamiąc sobie kręgosłup".

Hildziak mówił też, że pamięta prawie każdy szczegół upadku. "Wpierw nie mogłem oddychać ze względu na nadmiar śniegu na twarzy i w ustach. Od razu zrozumiałem, że coś jest nie tak, ale nie mogłem określić źródła bólu. Przynajmniej wszystkim mogłem ruszać i z ulgą stwierdziłem, że nie grozi mi paraliż. W karetce bolała mnie głównie twarz i plecy. Nigdy nie zapomnę tego upadku, ale nie sądzę, aby odbiło się to na mojej psychice". Hilde nie traci optymizmu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz