piątek, 12 kwietnia 2013

Niecodzienny konkurs skoków

Fredrik Bjerkeengen oraz Kim Rene Elverum Sorsell wystąpili w oryginalnym konkursie pokazowym, zorganizowanym przez telewizję "Golden Goal" na skoczni Midtstubakken (HS 106). Konkurs polegał na oddaniu sków do celu.

Linie wyznaczające cel skoku zostały ustanowione na 25m, 40m oraz 100 metrze, a zwycięzcą został zawodnik, którego suma trzech odległości była najbliższa 165 m.

Konkurs wygrał Kim Rene Elverum Sorsell, którego wynik odbiegał od założonego o 16,5m. Fredrik Bjerkeengen był o siedem metrów gorszy.

"Oczywiście, to świetna sprawa, że mogę wziąć udział w takim przedsięwzięciu. Telewizja Golden Goal zadzwoniła do mojego Dyrektora Sportowego w Lillehammer z pytaniem o taką możliwość, a on rzecz jasna zgodził się. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ lubię wyzwania" - powiedział Bjerkeengen. Norweg uważa, że taka forma rozgrywania konkursów mogłaby być ciekawsza niż tradycyjne zawody na średnich obiektach. "Jeśli coś takiego pojawi się w kalendarzu Pucharu Świata, możecie na mnie liczyć. Uważam też, że jest to coś zdecydowanie bardziej atrakcyjnego niż typowe konkursy na średnich obiektach i byłoby to bardzo ciekawe" - dodał zawodnik.

Na podobny pomysł wpadli już w 2011 roku organizatorzy pożegnalnego benefisu Adama Małysza, jednak pogoda nie pozwoliła wówczas na rozegranie konkursu.

Obejrzyjcie sami, bo naprawdę jest to świetne. Rozbawiły mnie pozycje najazdowe w tych ostatnich skokach xd

środa, 27 marca 2013

Ile zarobili polscy skoczkowie?

Międzynarodowa Federacja Narciarska od 2009 roku wypłaca premie dla najlepszej "30" w konkursach Pucharu Świata we frankach szwajcarskich lub euro. Pieniądze są w większości wypadków wpłacane na konta bankowe zawodników siedem dni po zakończeniu rywalizacji. Jedynie drobne sumy skoczkowie otrzymują od razu po zawodach w kopercie. Od każdej sumy odprowadzany jest podatek, w zależności od tego jakie stawki obowiązują w danym kraju. Najwięcej potrąca się w Austrii, bo poza zwykłym podatkiem, jeszcze 20 procent jest przekazywane na Austriacki Związek Narciarski.

Nasi zawodnicy nie narzekają jednak na obecny system premiowania. - Przyjęło się już, że trzydziestu zawodników dostaje pieniądze oraz płaci się z tego podatek - mówi Piotr Żyła, który ma za sobą najlepszy sezon w karierze. Zawodnik Wisły Ustronianki z roku na rok więcej punktuje i więcej zarabia. W sezonie 2010/11 otrzymał z FIS-u za punkty w cyklu 12 700 franków szwajcarskich. W kolejnej edycji PŚ suma ta się podwoiła, a teraz zainkasował aż 57 500 CHF.

Lider kadry Kamil Stoch zarobił w PŚ trochkę mniej niż rok temu, ale odbił to sobie w mistrzostwach w Val di Fiemme. Za złoty medal indywidualnie i brąz w drużynie dostał od FIS około 32 tysięcy franków szwajcarskich.

Justyna Żyła: "Sodówka mu nie grozi"

MAGAZYN PS: Maciek Kot mówił nam jakiś czas temu, że mieszka podczas zgrupowań z pani mężem, bo Piotrek zawsze ma dobry humor. W domu też tak jest?
Justyna Żyła: Tak. Zawsze powtarza, że trzeba się cieszyć. Bo wszyscy żyją i są zadowoleni. I pyta: dlaczego masz smutną minę? Zawsze taki jest.

Nie ma gorszych dni?
Na pewno ma, ale są one związane ze skokami. Jeśli chodzi o życie rodzinne - nie. Stara się być zawsze dobrym duchem w naszym związku.

Często rozmawiacie o skokach?
Bardzo często. Nie da się tego tematu wyłączyć, nie ma takiej możliwości. Wraca z zawodów i żyje tym cały czas. Skoki są na drugim, jeśli nie nawet na pierwszym planie.

Z czym rywalizują?
Z dziećmi. Mam nadzieję, że one są jednak na pierwszym miejscu.

Pani się zna na skokach?
Coś tam o nich wiem. Oglądam zawody i żyję tym skakaniem, odkąd Adam (Justyna jest kuzynką Adama Małysza - przyp. red.) zaczął odnosić pierwsze sukcesy.

Mówi mu pani co zepsuł czy raczej tylko klepie po plecach?
Może to brzydko zabrzmi, ale mówię mu często: spinamy dupę i jedziemy dalej! Staram się go pozytywnie nakręcać.

Boi się pani kiedy Piotrek skacze?
W Planicy tak, boję się. Na normalnych skoczniach nie czuję lęku o niego. Mówi zawsze, żebym się nie bała, bo przecież może też skręcić nogę na schodach czy zabić się, jadąc autem.

Superpociecha.
Tak, super... A jeśli chodzi o skoki, to przecież trenuje od dziecka, więc mam nadzieję, że nie ma się czego bać.

Piotrek mówi jednak, że marzy o tym tak długim skoku, żeby go na końcu "poskładało".
Właśnie. I dlatego kiedy w czwartek w Planicy żona Łukasza Kruczka, Agata powiedziała mi, że Piotrek miał problemy na progu powiedziałam, że ja tam nie idę. Zapytała dlaczego, bo przecież Piotrek wie, co ma robić. Odpowiedziałam pytaniem czy słyszała o jego marzeniu. Wtedy przyznała, że już rozumie skąd moje obawy. Byłam jednak na skoczni. Ale przyznam szczerze: pikawa mocno pracowała, myślałam: "żeby tylko cały wylądował".

Była pani gotowa na to wszystko, co się wydarzyło na koniec sezonu? Zwycięstwo, miejsce na podium. Działo się!
Nie, zdecydowanie nie. Zawsze mówiło się o Adamie, czyli superskoczku i legendzie. A Piotrek stał się sławny przed największymi sukcesami. To było zawsze takie... On sam patrzył na Facebooka i się dziwił skąd tyle tych lajków. Według mnie on stoi obok tego wszystkiego i mam nadzieję, że dalej tak będzie. Sodówka mu nie grozi.

Kiedy słucha pani tych wszystkich jego wywiadów, to co pani myśli?
On to robi naturalnie, często pod wpływem adrenaliny po skoku. Zawsze taki jest. Ostatnio mój tata przyznał, że nigdy nie oglądał wywiadów z Piotrkiem, ale po wygranej w Oslo przejrzał całego Youtuba i powiedział, że już się nie dziwi, dlaczego tylu ludzi kibicuje Piotrkowi.

Pani mąż bywa poważny?
Nie przypominam sobie jakiejś sytuacji w ostatnim czasie, żeby tak było. Tak naprawdę bardzo go zdenerwować, on sam tak mówi, potrafię tylko ja. Też mam jakiś talent (śmiech).

Jak wam się żyje? Możecie spokojnie iść do kina?
Zupełnie zwyczajnie. Nikt nam nie przeszkadza.

To się może zmienić.
Oby nie.

Widziała pani z bliska co się działo z rodziną Małyszów. Pewnie żadnemu skoczkowi w takiej skali już się to nie przydarzy, ale w części pewnie tak.
Pamiętam sytuację, kiedy Karolina (córka Adama Małysza - przyp. red.) była mała. Adam czy Iza chcieli jej zrobić zdjęcie, a ona uciekała, bo była przerażona. Myślała, że to kolejni dziennikarze czy telewizja. Chciałabym tego za wszelką cenę uniknąć. To nic fajnego.

Tymczasem przed Piotrkiem wizyty w znanych programach i jego popularność będzie cały czas rosnąć...
Skoki bez mediów i całej otoczki nie byłyby takie jak teraz. On się w tym wszystkim chyba dobrze czuje. Tu nowa czapka, tam okulary. Ma jednak coś z showmena. Nas, jako rodzinę, ominie to z boku.

Ma pani z niego jakiś pożytek z domu? Ostatnio mówił, że po sezonie idzie w góry i pograć w piłkę.
Raczej tak. Choćby nie chciał, to dzieci i tak na niego wskakują. Kuba i Karolinka powtarzają tylko tata i tata. Mama mogłaby wyjechać na dwa miesiące i penie nie zauważyłyby tego... Chyba że trzeba zrobić obiad. A w góry pewnie wyciągnie Adama. Rok temu Piotrek na przykład wrócił z takiego wyjścia zadowolony, a Adam powtarzał tylko: "wody". Pytam dlaczego, a on, że "już nie może tak zasuwać".

Nie boi się pani tej aktywności męża? To groźne dla zawodowego sportowca.
Kiedyś tak, bałam się. Mówiłam mu, że skacze od dziecka i szkoda nabawić się głupiej kontuzji, grając w piłkę. Powiedział, że to jego hobby i dodatkowy trening. Walczyłam rok i spasowałam. Z nim się nic nie da zrobić. I tak mnie nie posłucha.

A w jakichś kwestiach da się go przekonać?
(długa cisza) Ostatnio przekonałam go w kwestii trzeciego dziecka. Powiedziałam, że nie dam rady i koniec. On chciał.

W tym sezonie wszystko ułożyło się też korzystnie finansowo. Piotrek mówił jednak, że już wyrósł z szaleństw.
Tak. Myślimy o budowie domu, bo mieszkamy w takim wielorodzinnym budynku. Na razie jednak jest dobrze, więc podchodzę do tego spokojnie.

Jakich szaleństw Piotra Żyły jeszcze nie znamy?
Najbardziej szaleje na weselach. W remizach i tym podobnych miejscach jest mistrzem. Dwa lata temu było wesele kuzynki. Byłam w ciąży z Karolinką i przypadła mi rola pilnującej towarzystwa, a Piotrek z Adamem biegali o drugiej w nocy wokół ronda. Wesoło było. Kolejna sytuacja związana z weselem to powrót do domu dziesięć kilometrów piechotą. Prosiłam go, żebyśmy szli do domu, a on uznał, że skoro wszyscy chcą go wyrzucić, to on wraca sam.

Nie sposób się nudzić.
No nie...

Da się porównać Piotrka i Adama?
Obaj są uparci. Chyba tylko tyle.

Podsumowanie sezonu przez Łukasza Kruczka

Przegląd Sportowy: Cieszy się pan, że sezon już się skończył?
Łukasz Kruczek: W zasadzie sezon nigdy się nie kończy. My w tym momencie jesteśmy już praktycznie przy kolejnym. Zaraz wchodzimy na pierwszy stopień przygotowań do nowego sezonu.

Kibicowanie wam to jak jazda kolejką górską.
Fajnie było, prawda?

Teraz szeroko się pan uśmiecha, ale na początku sezonu w Kuusamo tak nie było. 
Tam nikt się nie śmiał, ale nie było też załamania. Początek sezonu był faktycznie bardzo trudny, ale pokazaliśmy, że nie jesteśmy drużyną, która się poddaje. Dość szybko się podnieśliśmy. To chyba rekord świata w wyjściu z problemów.

Może nie zaczynajcie kolejnego sezonu od takiego kryzysu?
Dobrze by było. A spójrzmy na to inaczej - gdyby tak w Kuusamo zacząć czterema zawodnikami w trzydziestce i dwoma w dziesiątce? Rewelacja! Żeby jednak tak się stało, trzeba mieć od początku dobry sprzęt, a ściślej kombinezony. Teraz zaskoczyła nas kwestia doboru materiału, a także zmiana przepisów co do strojów.

Mimo wszystko za wami rekordowy sezon pod wieloma względami.
Punktów zdobytych przez zawodników w konkursach indywidualnych i drużynowych, czyli to co zalicza się do Pucharu Narodów, mamy najwięcej w historii. Pewne cele i marzenia, które miałem, ziściły się.

Uważam, że to pan jest największym wygranym tego sezonu.
Dla mnie bohaterami są zawodnicy, bo to oni startowali. My tylko jesteśmy swego rodzaju narzędziami, bo przecież trener nie skoczy. Jeśli pomysły nie spotkają się w parze z zawodnikiem, nic z tego nie będzie.

Wieczny optymista prezes PZN Apoloniusz Tajner mówi, że macie już nowe pomysły na nowinki sprzętowe.
Tak mówi? Fajnie.

A macie?
Są pomysły co i gdzie należy poprawić, gdzie można szukać jeszcze rezerw. Cudów się nie zrobi, jednak mamy pomysły na znalezienie dodatkowej odległości, może metr, może pół metra. Każdy detal trzeba rozważyć, żeby mogło być jeszcze lepiej. Nie powiem, gdzie szukamy pomysłów, bo za chwilę przeczytają to w Niemczech.

Kombinezony?
Te zawsze są ważne, to konik wszystkich ekip. Wiadomo, że tam jest najwięcej do zrobienia. Czekamy na nowe przepisy, będą lekkie modyfikacje w kombinezonach. Ważne będzie posiedzenie FIS w Zurychu. Nie sądzę, żeby zapadły tam decyzje o wielkich zmianach, ale na początku kwietnia będziemy wiedzieli, w którym kierunku iść.

Prezydent FIS mówił, że trzeba uprościć skoki. Może jednak nastąpią jakieś radykalne zmiany przed igrzyskami?
W tej sprawie było spotkanie w Lahti w gronie trenerów i zarządców skoków. Tam wszyscy stwierdzili, że nie ma potrzeby dokonywać zmian. Jest w porządku, a zbytnie uproszczenie mogłoby skomplikować sytuację. Chodzi przecież o sędziów, odstępstwo od telemarku, czyli rzeczy wpisane w historię tej konkurencji narciarstwa klasycznego. Nie wyobrażam sobie skakania bez telemarku. Ładnie wykończona próba to wisienka na torcie. Bez tego mielibyśmy "cupanie" kto dalej. Poszlibyśmy w kierunku sportów bardziej ekstremalnych.

Wracamy do naszej kadry. Słyszeliśmy, że wybieracie się na obóz regeneracyjny?
Nie wszystko jest jeszcze domknięte, ale chcemy zrobić to jeszcze w kwietniu, żeby udało się całkowicie zregenerować chłopaków. Chcę przystąpić do nowego sezonu w pełni sił. Sezon kończymy mistrzostwami Polski w Wiśle, a po nich będą jeszcze testy motoryczne. Trzeba zrobić je szybko, gdy chłopaki są w dobrej formie.

Ile wolnego dostaną?
Tyle będzie trzeba. Wiem, że to mało dokładna odpowiedź, ale wolnego praktycznie nie ma. Trzeba zmniejszyć napięcie związane ze startami, treningiem, wyjazdami, ale być jednocześnie cały czas aktywnym.

Latem będziecie często skakali?
Różnie. Ale na pewno będą zawodnicy mający w planach wiele startów. Chcemy ich też nauczyć wygrywać, bo to też sztuka. Co innego być liderem po pierwszej serii, a co innego zajmować 15. czy 20. miejsce.

To teraz poprosimy ocenić swoich zawodników.
Kamil zdobył mistrzostwo świata i to nie podlega żadnej dyskusji. Wywalczył podium w klasyfikacji generalnej PŚ. Mogę śmiało powiedzieć, że to był kolejny super sezon, bo osiągnął większość swoich celów. Podniósł się z dużego dołka, jaki miał latem.

Maciej Kot?
W zeszłym roku ustabilizował formę, ale dopiero w drugiej części sezonu. Teraz od początku do końca miał taką samą wizję swojego skakania i koncepcję tego, co robić na skoczni.

Piotr Żyła?
Jest jeszcze mało stabilny, ale w końcówce sezonu zaskoczył. Złapał czucie w locie, a to wcześniej nie było u niego regułą.

Za plecami tej trójki jest kilku chłopaków.
Dawid Kubacki zdobył pierwsze punkty i ma wielki udział w sukcesie drużyny w mistrzostwach świata. Krzysiek Miętus w zespole nie rywalizował, ale doskoczył do czołówki. Uważam też, że odrobinę lepszy sezon od poprzedniego miał Stefan Hula. Może nie widać tego w PŚ, ale miał dobre występy w Pucharze Kontynentalnym i dobry Turniej Czterech Skoczni. Jasiek Ziobro też zrobił duży postęp. Zresztą, mogę tak wymieniać długo, bo przecież juniorzy zdobyli medal mistrzostw świata. To był bardzo dobry sezon.

Polacy w nieco innej wersji

Niepowtarzalne wielkanocne króliki, koguty i Evo-kura zostały własnoręcznie pomalowane przez polskich skoczków narciarskich: Kamila Stocha, Piotra Żyłę, Stefana Hulę, Macieja Kota, Dawida Kubackiego i Krzysztofa Miętusa. Specjalnie przygotowane ozdoby trafią na wielkanocne aukcje charytatywne na rzecz Fundacji Herosi, które odbędą się w terminie 25-29 marca.

Skoczkowie z wielkim entuzjazmem podeszli do propozycji, własnoręcznie pomalowali unikalne figurki wielkanocne, nadając im niepowtarzalny charakter! Powstałe w ten sposób kolorowe wielkanocne króliki, kury, koguty dostępne są w edycji limitowanej, tylko w kilku unikalnych egzemplarzach. (fot. Fundacja Herosi)

niedziela, 24 marca 2013

Zwycięstwo Jurija Tepesa, Kamil Stoch na podium PŚ!

Jurij Tepes wygrał finałowy konkurs Pucharu Świata w Planicy, Słoweniec oddał skoki na odległość 217 i 214 metrów, za co otrzymał notę 425,5 punktu. Dla Tepesa to pierwsze zwycięstwo w karierze.

Na drugim miejscu zawody zakończył Rune Velta, Norweg po pierwszej serii i skoku na 207,5 metra zajmował szóste miejsce, ale w finale skoczył aż 217,5 metra i mógł się cieszyć z najwyższego miejsca w karierze. Na najniższym stopniu podium po lotach na odległość 218 i 212,5 metra stanął Peter Prevc. Tym samym Słoweńcy mogli się cieszyć aż dwoma zawodnikami na podium.

Tuż za pierwszą trójką uplasował się Noriaki Kasai. Weteran japońskich skoków uzyskał 207 i 217,5 metra. Piąte miejsce zajął Piotr Żyła. Nasz reprezentant po swoim pierwszym skoku (201,5 metra) zajmował dopiero 14. miejsce, ale w drugiej serii skoczył aż 216 metrów i wywalczył spory awans. Na szóstej pozycji sklasyfikowani zostali ex aequo Robert Kranjec oraz Denis Korniłow. Ósmy był Kamil Stoch, który po pierwszej serii (205,5 metra) plasował się na czwartym miejscu, ale w finale lądował bliżej (207 metrów) niż rywale i nie zdołał utrzymać lokaty. Czołową "10" zamknęli dwaj Niemcy - Severin Freund i Michael Neumayer.

Niezłe lokaty w finałowym konkursie wywalczyli również Maciej Kot i Dawid Kubacki. Maciek po skokach na 191 i 194 metry zajął 18. miejsce, a Dawid Kubacki, który osiągnął 189 i 190,5 metra był 21.

Kamil Stoch zajął w klasyfikacji Pucharu Świata ostatecznie trzecie miejsce. Kryształową Kulę drugi raz w karierze odebrał Gregor Schlierenzauer, który wyprzedził o ponad 600 punktów Andersa Bardala. Na wysokim 15. miejscu sezon zakończył Piotr Żyła, a 18. był Maciej Kot. Schlierenzauer był także najlepszy jeśli chodzi o loty narciarskie, za co otrzymał Małą Kryształową Kulę.

W Pucharze Narodów zwyciężyli Norwegowie, podopieczni Alexandra Stoeckla w ostatnim konkursie zdołali wyprzedzić Austriaków o zaledwie 6 punktów. Trzecie miejsce zajęli Niemcy, a reprezentacja Polski została sklasyfikowana na 5. miejscu.

sobota, 23 marca 2013

Słoweńcy wygrywają na ojczystej ziemi

Reprezentacja Słowenii odniosła zwycięstwo w konkursie drużynowym lotów narciarskich w Planicy. Gospodarze w ośmiu skokach zgromadzili notę 1561,8 punktu.

Na drugim miejscu konkurs zakończyli Norwegowie, a na najniższym stopniu podium stanęli Austriacy.

W ekipie Słowenii najdalej szybował Jurij Tepes, który lądował na 223. i 207. metrze. Mocnym punktem zespołu byli także Peter Prevc (219,5 i 204,5 metra) i Robert Kranjec (211,5 i 203,5 metra), a tylko nieznacznie od kolegów z drużyny odstawał debiutant Andraz Pograjc.

Norwegowie drugie miejsce zawdzięczają przede wszystkim dobrej postawie Rune Velty i Andreasa Stjernena. O sporym pechu może mówić natomiast Anders Bardal, który w pierwszej serii poszybował aż na 230. metr, ale podparł swój skok. To kosztowało jego i norweską drużynę wiele cennych punktów za styl, które w rezultacie nie pozwoliły Norwegom wygrać dzisiejszych zmagań. Skaczący w zastępstwie za Andersa Jacobsena - Kim Rene Elverum Sorsell był zdecydowanie najsłabszym punktem zespołu. Norwegia straciła do Słowenii 10,7 punktu, a trzecich Austriaków wyprzedziła o niespełna 5 punktów.

W zespole Austriackim wyróżniali się Martin Koch (218,5 i 208 metrów) oraz Gregor Schlierenzauer (201,5 i 209,5 metra). Od tej dwójki wyraźnie odstawali Stefan Kraft i Wolfgang Loitzl jednak poprawne skoki pozwoliły podopiecznym Alexandra Pointnera znaleźć się na podium.

Polacy zakończyli konkurs na czwartym miejscu tracąc do podium zaledwie 3,5 punktu. Najmocniejszym punktem naszego zespołu był Kamil Stoch, trzeci zawodnik klasyfikacji Pucharu Świata w pierwszej serii skoczył 202 metry i ze swojej próby nie mógł być zadowolony, ale w finale nasz reprezentant uzyskał najlepszą odległość drugiej serii - aż 221,5 metra. Bardzo dobrze zaprezentował się ponownie Piotr Żyła, który oddawał skoki na 206,5 i 214,5 metra. Daleko skakał także Maciej Kot uzyskując 204,5 metra w pierwszej i 207,5 metra w drugiej serii. Krzysztof Miętus zanotował skoki na 192 i 193,5 metra.


Za Polakami, na piątej pozycji, uplasowali się Czesi, którzy wyprzedzili z kolei Niemców, Japończyków i Włochów. Do drugiej serii nie awansowali Amerykanie.

Indywidualnie najlepszym zawodnikiem konkursu był Noriaki Kasai, weteran japońskich skoków oddawał skoki na odległość 219,5 i 220,5 metra. Drugi wynik miał Jurij Tepes, a trzeci Kamil Stoch.