niedziela, 30 września 2012

Maciek Kot wygrywa!

Przed konkursem tak do końca nie wiedziałam, kto tu może zaskoczyć. W sumie to pierwszy konkurs tego lata, w którym startowała cała czołówka zawodników... No dobra, nie cała - zabrakło Andersa Bardala, Wolfganga Loitzla i Simona Ammanna. Ale zawodnicy takiej klasy jak Schlieri czy Morgi byli. I Maciek, który (jak sam mówił) "nie podniecał się zwycięstwem w Wiśle, bo nie było czołówki" tak z tą czołówką dziś wygrał. Nie macie pojęcia, jak bardzo bałam się przed jego finałowym skokiem - rok temu po pierwszej serii był przecież 2, a w finale spadł kilka pozycji niżej... Ale dziś pokazał, że będzie się liczył zimą skokami na  87,5 m i 88,5 m. A skacząc te 87,5 m zostało mu odjęte tylko 2 punkty, przy czym innym zawodnikom przy podobnej odległości odejmowane było 8-10 punktów... MOC.

Śmiało można powiedzieć, że był to ciekawy konkurs. Dla zawodników takich jak Severin Freund czy Thomas Morgenstern przedostatnie wydarzenie tegorocznej Letniej Grand Prix było pierwszym konkursem tego lata. No i Severin miał świetną premierę, bo wskoczył na drugi stopień podium, a dzień wcześniej wygrał przecież kwalifikacje.

"To wspaniale wrócić i skakać tak dobrze. Jestem bardzo zadowolony rezultatów tego lata. Zacząłem skakać w lipcu i myślę, że przerwa między konkursami była słuszną decyzją". Freund musiał zrobić przerwę w skokach po operacji wypukliny dysku. Z 87,5 m skoczek był czwarty na półmetku, a w finale dzięki odległości 89 m awansował na podium. 

Na najniższym stopniu podium, tracąc zaledwie 0,1 punktu do Freunda, stanął Taku Takeuchi, który osiągnął 88 i 88,5 metra.

"Warunki były dziś trudne, ale udało mi się oddać dwa podobne, dobre skoki. Mam nadzieję, że utrzymam dobrą formę i będę mógł dalej skakać na tak wysokim poziomie również w sezonie zimowym", powiedział Takeuchi, który wygrał ostatni konkurs Grand Prix w Ałmatach i również dzisiaj dobrze skakał. Odległości 88 m i 88,5 m.

Anders Fannemel, który był czwarty, zaliczył w pierwszej serii 95,5 m, ustanawiając tym samym nowy rekord skoczni, a w finale skoczył 90 m. Za nim uplasowali się Gregor Schlierenzauer, Niemiec Danny Queck, który jest obecnie w bardzo dobrej formie, oraz Thomas Morgenstern. Również młody Rosjanin Alexey Romashov miał w pierwszej serii sprzyjające warunki wietrzne i był trzeci na półmetku. Niestety skoczek nie obronił pozycji w finale i uplasował się ostatecznie na 12. lokacie.

W czołowej "10" konkursu nie zabrakło też miejsca dla Lukasa Hlavy, Kamila Stocha i Michaela Hayboecka. Stoch uzyskał 87 i 88 metrów i został sklasyfikowany na 9. miejscu.

W finale oglądaliśmy jeszcze jednego z naszych reprezentantów - Dawida Kubackiego. Polak uplasował się na 19. pozycji zaliczając skoki na 83,5 i 82,5 metra. Niestety do drugiej serii nie awansowali Aleksander Zniszczoł i Piotr Żyła, skoki na odpowiednio 83 i 80,5 metra nie pozwoliły im skutecznie rywalizowac z najlepszymi.

Za nieprzepisowy kombinezon zdyskwalifikowany został Andres Kofler, Austriak skoczył w pierwszej serii 87 metrów, co mogłoby dać mu miejsce w najlepszej "10" zawodów.

sobota, 29 września 2012

Weekend w Hinzenbach

Dziś na skoczni w austriackim Hinzenbach (HS 94) odbędą się pierwsze treningi oraz kwalifikacje do niedzielnego konkursu skoków narciarskich w ramach Letnia Grand Prix.

W ubiegłym roku w Hinzenbach triumfował zawodnik gospodarzy Gregor Schlierenzauer, przed Daiki Ito i Romanem Koudelką. W tym roku Austriak pojawił się tylko w Hinterzarten, gdzie po dobrym skoku kwalifikacyjnym został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon.

Kto wygra tym razem? Na pewno w gronie głównych faworytów jest Andreas Wank (lider klasyfikacji) oraz Jurij Tepes, który zajmuje obecnie drugie miejsce.

Skocznia K-85 w Hinzenbach to najmniejszy obiekt, na jakim rozgrywane są konkursy z rangi Letniej Grand Prix czy Pucharu Świata. Nic więc dziwnego, że wyniki zawodów na tak małej skoczni nie zawsze oddają aktualny "układ sił" i zwycięzcy są często dosyć niespodziewani. No ale chyba na tym polega piękno sportu :)

Pogoda na jutrzejszy konkurs zapowiada się dobrze, jednak dziś, w trakcie treningów i kwalifikacji może padać deszcz. Nie powinno być natomiast problemów z wiatrem.


Niestety TVP i Eurosport nie pokażą dzisiejszych kwalifikacji :( przed telewizory zapraszam jutro od 13.45

czwartek, 27 września 2012

To już pewne: TVP nie pokaże wszystkich konkursów Pucharu Świata :(

Jak donosi serwis Wirtualnemedia.pl, Telewizja Polska w najbliższym sezonie Pucharu Świata w skokach narciarskich nie pokaże wszystkich konkursów. Jak potwierdza Marian Kubalica, wicedyrektor TVP Sport, na antenie na pewno nie będzie transmisji z zawodów w japońskim Sapporo.

Kubalica tłumaczy, że w TVP transmitowane mają być najchętniej oglądane dotąd konkursy, jednak Telewizja Polska nie chce podać jednak na razie ostatecznej listy zawodów, które pokaże, bo negocjacje cały czas trwają.

Dotąd TVP poinformowała tylko, że zapewniła sobie prawa do konkursów, które odbędą się w Austrii i Finlandii oraz do Mistrzostw Świata, które zorganizowane zostaną w Predazzo we Włoszech.

Tegoroczny sezon zacznie się 23 listopada br. konkursem w Lilehammer w Norwegii. Nie pokazywane przez TVP konkursy w japońskim Sapporo odbędą się 19 i 20 stycznia 2013 roku.

Relacje z zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich oglądało w sezonie 2011/2012 średnio 3,32 mln osób, co dało Jedynce 28,78 proc. udziału w grupie 4+ i 25,12 proc. w grupie komercyjnej 16-49 (dane Nielsen Audience Measurement nie uwzględniające Turnieju Czterech Skoczni).


Mocny skład Polaków na ostatnie konkursy LGP

Po wczorajszych treningach na skoczni w Wiśle, nasz sztab szkoleniowy podjął decyzję, że do pewniaków występu którymi są Kamil Stoch, Piotr Żyła, Maciej Kot, Dawid Kubacki oraz Bartłomiej Kłusek, dołączy Aleksander Zniszczoł.

Oficjalne treningi i kwalifikacje w Hinzenbach (HS 94) odbędą się już w sobotę, a na niedzielę zaplanowano konkurs. W zawodach ma wziąć udział niemal cała światowa czołówka, z wyjątkiem Simona Ammanna oraz Wolfganga Loitzla, którzy chcą skupić się na treningach.

poniedziałek, 24 września 2012

Za 500 dni odbędą się Igrzyska w Sochi

Skoki i biegi mają stanowić o sile polskiego narciarstwa w rozpoczynających się za 500 dni igrzyskach w Soczi - przyznał w prezes PZN Apoloniusz Tajner. Start biało-czerwonych w dwuboju i konkurencjach alpejskich będzie symboliczny.

Do zimowych igrzysk w Soczi pozostało 500 dni. Polskie nadzieje na sukces wiążą się głównie z występem Justyny Kowalczyk. Jak wyglądają jej przygotowania do przedolimpijskiego sezonu?
Apoloniusz Tajner: Justyna wiosną przeszła operację kolana, ale po rehabilitacji wróciła już do zdrowia i normalnych treningów. Ma indywidualny program przygotowań, dzięki czemu możliwe są do spełnienie wszystkie jej potrzeby. Ma do dyspozycji m.in. około stu par nart, nad których przygotowaniem czuwa czterech serwismenów. W ekipie, która porusza się czterema samochodami, jest na stałe fizjoterapeuta. O ile nie dopadnie ją niespodziewana kontuzja, to na pewno jest naszą nadzieją na medal w Soczi.

A co się dzieje za jej plecami? 
W grupie biegaczek pokładamy spore nadzieje. Trenuje je Ivan Hudac, były szkoleniowiec słynnej Petry Majdic. Udało mu się obudzić u dziewczyn motywację do pracy. Trzon kadry stanowią Sylwia Jaśkowiec, Kornelia Marek, Paulina Maciuszek, Agnieszka Szymańczak i Ewelina Marcisz. Razem z Kowalczyk mamy więc sześć dziewczyn, z których można stworzyć sztafetę. Jest z kogo wybierać.

Jakie są, pana zdaniem, możliwości sztafety? Czy walka o medal może być realna?
Moim zdaniem dwie reprezentacje są nie do pokonania - Rosjanki i Norweżki. Zaczynam jednak powoli zaliczać nasze zawodniczki do grona drużyn walczących o ten trzeci medal. Poza nimi podobny cel będą mieć Finki, Niemki i Włoszki. Uważam też, że w sprincie drużynowym Jaśkowiec i Kowalczyk są w stanie powalczyć o czołową lokatę.

Czy w Soczi wystartują biegacze?
Jeśli któryś z zawodników, np. Maciej Staręga, spełni kryteria, to tak. Ale to będzie występ raczej symboliczny.

Po raz pierwszy od dawna na igrzyskach zabraknie Adama Małysza. Na co mogą liczyć kibice skoków narciarskich pod jego nieobecność?
Potencjał skoczków jako grupy jest obecnie większy niż w okresie, gdy startował Adam. Mamy siedmiu, może nawet ośmiu zawodników mogących śmiało rywalizować w najważniejszych zawodach. Oznacza to, że na igrzyska będziemy w stanie zmontować naprawdę silną czwórkę. Wcześniej mieliśmy Małysza, Stocha, ale zdarzało się, że jeden słabszy skoczek psuł wynik drużyny.

Kamil Stoch nadal będzie jednak liderem kadry?
Tak, ale do jego poziomu powinien doskoczyć Maciej Kot. Wygląda na to, że przyszedł jego czas. 

To dziś dwóch pewniaków do olimpijskiej czwórki. A reszta? 
Jest Piotr Żyła, może zaskoczy w końcu Dawid Kubacki lub Olek Zniszczoł. Jest Klemens Murańka, który ma za sobą operację oczu. Może obudzi się doświadczony już Stefan Hula czy Łukasz Rutkowski. Są jeszcze inne nazwiska, jak chociażby Bartosz Kłusek, treningi wznowił też Tomasz Byrt. Mamy w czym wybierać i w tym sezonie zawodnicy powinni potwierdzić swoją klasę. Moim zdaniem w Soczi powalczymy o medal w dwóch konkursach indywidualnych, ale i w drużynowym. Podsumowując, szans na sukces jest co najmniej tyle samo jak w Vancouver w 2010 roku.

Czy w Soczi w skokach narciarskich po raz pierwszy zaprezentują się Polki?
W ubiegłym roku powołaliśmy dwuosobową kadrę, którą tworzą Joanna Szwabi i Joanna Gawron. Jednak w zawodach Pucharu Kontynentalnego startowały słabo i minigrupa została rozwiązana. Myślimy jednak o rozwoju tej konkurencji. Wyasygnowaliśmy w PZN dwa etaty trenerskie, jeden w Zakopanem, a drugi w Beskidach. Krystian Długopolski i Wojciech Tajner prowadzą grupki dziewcząt, ale mamy problemy z naborem. Mimo że trenerzy chodzą po szkołach, namawiają dziewczyny do skakania, to trudno się przebić przez świadomość rodziców, że to nie tylko sport dla chłopaków. Główne obawy dotyczą bezpieczeństwa.

Zapowiadał pan, że skoczkom będzie pomagał Adam Małysz? 
I to robi, ale nie w sposób systemowy. Ostatnio bowiem cały swój czas poświęca rajdom terenowym i brakuje mu wolnych terminów. Jednak wiosną konsultowaliśmy się z nim, kiedy omawialiśmy sposób przygotowań do sezonu.

Jak wygląda sytuacja w innych dyscyplinach olimpijskich, które znajdują się pod kuratelą PZN?
W skicrossie jest niezła Karolina Riemen. Zadomowiła się w czołówce światowej, w Vancouver była 16. Jednak w tej konkurencji element przypadkowości jest bardzo duży. Równie dobrze można walczyć w finale, ale i nie dojechać do mety w pierwszym wyścigu. Z kolei szansę startu w igrzyskach w kombinacji alpejskiej ma Maciej Bydliński.

Trudno w jego przypadku liczyć na wysokie miejsce. Dlaczego wciąż nie możemy się doczekać dobrych alpejczyków?
To trudny temat. Działają u nas aż trzy ligi: Małopolska, Śląska i Podkarpacka. W zawodach biorą udział setki dzieci. Jednak starty odbywają się w zimie, a konkurencje alpejskie powinno się trenować też latem i jesienią. Trzeba więc wyjeżdżać na lodowce bądź np. do Nowej Zelandii czy Chile. A my nie jesteśmy w stanie zapewnić szerokiego szkolenia np. w Alpach. Pewną szansę widzę w programie, który od dwóch lat realizuje Andrzej Bachleda.

Ostatnio nie mamy także choćby przyzwoitych dwuboistów...
Sam przez kilka lat byłem trenerem tej dyscypliny, przez osiem lat prowadziłem kadrę. Osiągaliśmy wtedy niezłe wyniki, że wspomnę Stanisława Ustupskiego czy Tadeusza Bafię. Teraz sukcesem jest miejsce w ”30” zawodów Pucharu Świata. Pokładaliśmy nadzieje w Pawle Słowioku czy Adamie Cieślarze, ale nie rozwinęli się tak, jakbyśmy chcieli. Niedawno zmieniliśmy trenera kadry, został nim Jan Klimko. Musimy dać mu kilka miesięcy na uporządkowanie pewnych spraw. Jeśli dwa, trzy razy uda się wprowadzić jakiegoś zawodnika do ”30” w PŚ, to może symbolicznie będzie nas on reprezentował w Soczi. Nie widzę natomiast szans na start drużyny.

niedziela, 23 września 2012

25. urodziny Toma Hilde

Zapomniałam wspomnieć, że nasz kochany Tom Hilde skończył wczoraj 25 lat. ("Stooo lat stooo lat, niech żyje, żyje nam....") Czegóż życzyć temu pociesznemu Norwegowi? Oczywiście dalekich lotów, długich skoków, jak najwyższych miejsc w nadchodzącym sezonie, wygranej w Pucharze Świata, ... mogłabym wymieniać w nieskończoność :P A poniżej kilka zdjęć z Kazachstanu:
Też chciałabym mieć taki tort, wygląda smakowicie :)

Taku Takeuchi świętuje pierwszą wygraną

Uczestnicy drugiego konkursu w wietrznych Ałmatach nie mieli łatwego zadania. Japończyk Taku Takeuchi był najlepszy mimo trudnych warunków i wygrał po tylko jednej serii, wyprzedzając Jurija Tepesa i Andersa Bardala.

Silny wiatr od przodu i podmuchy wiatru, nad którymi nie sposób było zapanować, spowodowały liczne przerwy w pierwszej serii, która ostatecznie okazała się serią finałową. Tak więc Taku Takeuchi, który wczoraj zajął miejsce siódme, sięgnął dziś po zwycięstwo z odległością 129 m i 117,4 punktu. "Warunki wietrzne były dziś niestabilne i trudne, ale nie należy zbytnio o tym myśleć. Skupiłem się na skoku i wyszło mi to na dobre. Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ to moja pierwsza wygrana ", powiedział Takeuchi.

Również sobotni zwycięzca był zadowolony z wyniku. "Musieliśmy dziś dużo czekać, ale to były dla mnie dobre zawody. Jestem bardzo szczęśliwy, że utrzymałem spokój i oddałem jeden dobry skok. To istotne. Nie miałem trudności z powodu warunków wietrznych, sędziowie dobrze się spisali. Łatwo mi się skakało ", powiedział Słoweniec po skoku na 131,5 m (115,0 punktów). Słoweńscy skoczkowie pokazali dziś dobry występ, oprócz Tepesa trzech zawodników znalazło się w czołowej "10 ".

Anders Bardal był trzecim Norwegiem, który stanął na podium w Ałmatach. Poprzedniego dnia był to Anders Fannemel i Tom Hilde, teraz zwycięzca Pucharu Świata zeszłego sezonu, który zajął trzecie miejsce i był zadowolony z poprawionej formy. "To była długa seria z wieloma przerwami i zmiennymi warunkami. Potrzeba było trochę szczęścia, aby odnieść sukces. Lato nigdy nie było moim ulubionym okresem w skokach narciarskich, ale taki sukces dodał mi pewności siebie przed sezonem zimowym". Nie był to dobry dzień dla kolegów z drużyny skoczka. Tom Hilde był 15., a Andersa Fannemela zdyskwalifikowano za nieprzepisowy kombinezon.

Polscy skoczkowie wypadli dziś słabo. Piotr Żyła zajął dopiero 20. miejsce z odległością 123m, a Bartłomiej Kłusek nie zdobył punktów, uzyskując tylko 110m (38. pozycja).

Andreas Wank utrzymuje prowadzenie w klasyfikacji generalnej Grand Prix z 409 punktami na koncie. Po dwóch podium w Ałmatach Jurij Tepes był dziś drugi. Za nim uplasował się Simon Ammann na miejscu trzecim. Z odległością 140 m Ammann oddał najlepszy skok zawodów, ale upadł przy lądowaniu, przez co odległość nie zostanie zaliczona jako rekord skoczni. Ammmann zajął zaledwie 18. miejsce.

Ciąg dalszy Letniej Grand Prix już w następny weekend w Hinzenbach, gdzie odbędzie się konkurs indywidualny, zanim letnia seria zakończy się trzy dni później w Klingenthal.

Sara Takanashi dominuje finał GP

Finał w Kazachstanie: drugi konkurs indywidualny nie tylko zakończył dla kobiet weekend w Ałmatach, ale również pierwszą Letnią Grand Prix. W ostatnim konkursie Japonka Sara Takanashi ponownie sięgnęła po zwycięstwo. Dwa pozostałe miejsca na podium zajęły Irina Awakumova z Rosji i Alexandra Pretorius z Kanady. Sara Takanashi wygrała także w klasyfikacji generalnej.

Po skoku na 98 m przy krótszym rozbiegu podwójna zwyciężczyni tego weekendu poleciała na 107 m w finale, ustanawiając kolejny rekord skoczni. 240,1 punktu i przewaga 38,8 punktu nad drugą zawodniczką zagwarantowały Takanashi duże prowadzenie w zawodach na skoczni normalnej.

Wczorajsza czołowa trójka, Sara Taknashi, Alexandra Pretorius i Katja Pozun, również dziś walczyły o podium. Niestety Katja Pozun została zdyskwalifikowana z powodu zbyt długich nart, jednak w finale Słowenka mogła skoczyć z powodu niewielkiej ilości zawodniczek. Na półmetku Rosjanka Irina Awakumova była szósta, ale dzięki drugiemu najdłuższemu skoku w finale skoczki awansowała na podium, na drugie miejsce.

Alexandra Pretorius poleciała najdalej w pierwszej serii, na 105 m, ale odjęto jej punkty z powodu silnego wiatru od przodu, przez co skoczki ni brakowało 12,6 punktu do Sary Takanashi na początku drugiej serii. Zawodniczka skoczyła na zaledwie 89 m i nie była w stanie dogonić najlepszych, ale Alexandra Pretorius była mimo wszystko zadowolona, że mogła po raz kolejny ukończyć zawody na miejscu trzecim (200 punktów).

To idealny weekend dla Sary Takanashi, która wygrała pierwszą Letnią Grand Prix kobiet. Z 312 punktami zawodnicza wygrała w klasyfikacji generalnej, wyprzedzając Alexandrę Pretorius (249 punktów) i Danielę Iraschko (180 punktów).

sobota, 22 września 2012

Zwycięstwo Sary Takanashi

Pierwszy z dwóch konkursów indywidualnych w ostatnim weekendzie Letniej Grand Prix kobiet w Ałmatach zakończył się wyraźnym zwycięstwem Japonki Sary Takanashi. Na drugim i trzecim stopniu podium stanęły odpowiednio Katja Pozun ze Słowenii i Kanadyjka Alexandra Pretorius.

Sara Takanashi sprawiała wrażenie niepokonanej w konkursie w Ałmatach. Odległością 105 m w pierwszej serii i nowym rekordem skoczni HS 106 skoczkini utorowała sobie drogę do zwycięstwa. 15-letnie Japonka poleciała w finale na 105,5 m (247,3 punktu) i nie tylko obroniła prowadzenie, ale również po raz kolejny pobiła rekord skoczni. "Jestem dziś bardzo zadowolona. Skacze mi się tutaj świetnie! Mieliśmy dobre warunki – to były sprawiedliwe zawody", powiedziała szczęśliwa zwyciężczyni.

Słowenka Katja Pozun już podczas oficjalnego treningu i w serii próbnej udowodniła, że dobrze sobie radzi na skoczni w Ałmatach. Odległości 100 m i 97,5 m oraz łączna nota 231,7 punktu zagwarantowały zawodniczce drugie miejsce w konkursie. "Nie spodziewałam się tak dobrego wyniku i oczywiście jestem z niego zadowolona. Podoba mi się skocznia w Ałmatach", powiedziała Pozun zaskoczona swoim sukcesem.

Trzecie miejsce padło łupem młodej Kanadyjki, Alexandry Pretorius, która tego lata przyciągnęła do siebie uwagę stale dobrymi występami. Na półmetku była tylko jedenasta z odległością 91,5 m, ale w finale skoczki ni poleciała na 100,5 m i uzyskała łączną notę 215,8 punktu, co zagwarantowało jej miejsce na podium: "Na początku musiałam przyzwyczaić się do skoczni, ale potem dobrze się bawiłam. Nie myślałam dziś o wyniku, skupiałam się tylko na skokach".

Ponieważ liderka klasyfikacji generalnej Letniej Grand Prix, Daniela Iraschko, nie skakała dziś, Sara Takanashi wyprzedziła Austriaczkę dzięki swojej wygranej i ma dużą szansę na wygraną w klasyfikacji generalnej. Jednak w walce uczestniczy również Alexandra Pretorius, która ma na koncie tylko 23 punktów mniej. Daniela Iraschko zajmuje obecnie trzecie miejsce.

Jurij Tepes powtarza zeszłoroczne zwycięstwo w Ałmatach

Nie pisałam ze względu na szkołę, ale teraz nadrabiamy zaległości.

W pierwszym konkursie indywidualnym w Ałmatach triumfował Jurij Tepes ze Słowenii. 23-latek zwyciężył w trzecim przed finałem wydarzeniu Letniej Grand Prix, wyprzedzając dwóch Norwegów, Andersa Fannemela i Toma Hilde.

"To była dobra wygrana. Już w zeszłym roku wygrałem w Ałmatach, po prostu podoba mi się ta skocznia, a to zwycięstwo stanowi dla mnie krok do przodu. Po pierwszej serii moim celem było pokonać Norwegów i udało się. Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego wyniku ", powiedział Jutij Tepes, który poszybował na 132,5 m i 132 m (256,4 punktu). Słoweniec był trzeci na półmetku, ale w finale był nie pokonany. Przemilczę fakt, że Słoweński sędzia bardzo pomógł mu w finale.

Anders Fannemel, który osiągnął ostatnio dobre wyniki w zawodach krajowych, oddał dziś skoki na 134 m i 129 m (252,9 punktu). Zawodnik był najlepszy w pierwszej serii i prowadził 3,5 punktu w stosunku do kolegi z drużyny, Toma Hilde, który skoczył na taką samą odległość. Fannemel powiększył prowadzenie o jeden punkt, ale nie pokonał Jurija Tepesa i zajął ostatecznie drugie miejsce. "Pierwszy skok był bardzo dobry, podczas drugiego spóźniłem się z wybiciem. Dobrze się czuję na tej skoczni i jestem zadowolony z drugiego miejsca".

Ze skokami na 134 m i 129 m (248,4 punktu) kolega z drużyny skoczka, Tom Hilde, drugi na półmetku, spadł o jedno oczko w finale i zajął ostatecznie trzecie miejsce. Jednak zawodnik był zadowolony z wyniku. "Dla mnie dzisiejsze zawody były udane. Skocznia jest wspaniała. Wciąż męczę się z nowymi kombinezonami, więc trudno oddać dwa dobre skoki w konkursie. Dlatego jestem tym bardziej zadowolony z dzisiejszego występu", powiedział skoczek, który zajął trzecią lokatę.

Widzowie byli dziś świadkami dwóch powrotów. Martin Schmitt, który w Pucharze Świata ostatni raz skakał w Garmisch-Partenkirchen 1 stycznia i który starał się zdobyć miejsce w kadrze A dzięki dobrym występom w Pucharze Kontynentalnym tego lata, poleciał na 128 m i 118,5 m i zajął 24. miejsce. Również Norweg Anders Jacobsen, który tej wiosny wrócił z emerytury, skakał w Letniej Grand Prix po raz pierwszy tego roku. Po bardzo dobrym rezultacie w zawodach Pucharu Kontynentalnego skoczek osiągnął dobre wyniki w Ałmatach, zajmując miejsce dziewiąte.

Nie był to dobry dzień dla nowego rekordzisty skoczni, Roberta Kranjca i Piotra Żyły. Obaj skoczkowie zostali zdyskwalifikowani po pierwszej serii z powodu długości rękawów w kombinezonach, które nie były zgodne z przepisami.

Tuż za podium znalazł się Reruhi Shimizu, dobrze prezentujący się podczas tegorocznej edycji LGP Japończyk zanotował skoki na 130 i 129,5 metra. Za Japończykiem uplasował się Simon Ammann, który uzyskał 125,5 i 130 metrów. W "czołówce" nie zabrakło też miejsca dla Jaka Hvali, Taku Takeuchi, Andersa Bardala, Andersa Jacobsen i Tomaza Naglica.

Z niezłej strony zaprezentował się Bartłomiej Kłusek, nasz reprezentant uzyskał 126,5 metra i 120 metrów, co dało mu ostatecznie 18. lokatę.

Andreas Wank nie skacze w ten weekend, ale wciąż utrzymuje prowadzenie w klasyfikacji generalnej Grand Prix. Jego główny przeciwnik, Simon Ammann, był dziś piąty i jest wciąż drugi za Niemcem. Dzięki dzisiejszej wygranej Jurij Tepes awansował na miejsce trzecie. Reruhi Schimizu z Japonii jest teraz czwarty.


poniedziałek, 17 września 2012

Polacy trenowali w Predazzo

W miniony piątek nasi skoczkowie zakończyli zgrupowanie we włoskim Predazzo, gdzie już w lutym odbędą się Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym.

"Wszystkie plany udało się zrealizować, a nawet trochę więcej. Pogoda dopisała, było dokładnie tak, jak spodziewaliśmy się zastać w Predazzo, tj. ciężkie warunki z tylnym wiatrem. Coś podobnego możemy zastać podczas Mistrzostw Świata. Skakaliśmy dwa razy dziennie, od wtorku do czwartku i w piątek jeden raz" - relacjonuje trener Polaków.

"Jeśli chodzi o dyspozycję poszczególnych skoczków to zależy ona od dnia, ale na przestrzeni całego zgrupowania najrówniej skakał Dawid Kubacki. Zaczyna dobrze skakać Kamil Stoch, pokazuje podczas treningów skoki na wysokim poziomie. W przypadku Macieja Kota to zobaczymy jak spisze się podczas zawodów, ale jeśli chodzi o poziom treningowy to jest on wysoki, taki jak do tej pory" - ocenia Kruczek.

Zawody Letniej Grand Prix w Ałmatach zaplanowane są w dniach 22-23 września. W przyszłym tygodniu kadra polskich skoczków uda się na trening do Hinzenbach, a następnie wystartuje w dwóch finałowych konkursach.

"Na tym zakończymy skakanie na rozbiegach ceramicznych. W połowie października chcemy wejść na rozbiegi lodowe i rozpocząć ostateczny szlif przed zimą" - zapowiada Łukasz Kruczek.

Dwóch Polaków w składzie na LGP w Ałmatach

Zaledwie dwóch polskich reprezentantów wystartuje w weekendowych konkursach Letniej Grand Prix w Ałmatach. Trener Łukasz Kruczek podjął decyzję, że do Kazachstanu polecą Piotr Żyła oraz Bartłomiej Kłusek.

"Od początku mówiliśmy, że całość ekipy będzie startować dopiero w Hinzenbach, więc dla śledzących temat nie powinna być to niespodzianka. Tam dopiero zobaczymy wszystkich. Nasz plan zakładał, aby w przypadku zawodników, u których jest to możliwe, ograniczyć liczbę startów w sezonie letnim. Pozostali, którzy mogliby lecieć do Kazachstanu będą startować w COC i tam powalczą o kwoty startowe - taki zabieg taktyczny" - tłumaczy Łukasz Kruczek.

sobota, 15 września 2012

Loitzl pierwszym zwycięzcą w Czajkowskim

Wolfgang Loitzl, który już podczas treningu dobrze skakał, wygrał z dużym marginesem z odległościami 124 m i 122,5 m oraz łączną notą 222,7 punktu. "To mój pierwszy raz w Rosji i bardzo mi się podoba. Szczególnie nowe skocznie i gościnność ludzi", powiedział po konkursie.

12 lat młodszy od Loitzla Rosjanin Alexey Roashov, który na półmetku był szósty z 117,5 m, awansował w finale na drugie miejsce dzięki najdłuższemu skoku dnia na 125,5 m w finale. Skoczek po raz pierwszy w swojej karierze stanął na podium COC, i to na ojczystej skoczni. "Jestem bardzo szczęśliwy, że mamy teraz nowoczesne skocznie i możemy tu trenować. To bardzo pomocne".

Za Rosjaninem uplasowali się Austriacy Stefan Hayboeck, David Zauner i Lukas Mueller, którzy także awansowali w finale dzięki dobrym drugim skokom. Hayboeck awansował z ósmego miejsca na trzecie, Zauner z siódmego na czwarte, a Mueller wspiął się w drugiej serii z dziesiątego na piąte miejsce. Czterech Austriaków znalazło się w czołowej piątce - to świetny wynik dla drużyny.

Z naszych zawodników najlepiej spisał się Krzysztof Biegun, który po skokach 112,5 i 121 m zajął 10. miejsce. Na 12. sklasyfikowany został Jan Ziobro ze skokami 114,5 i 117,5 m. Krzysztof Miętus lądował na 113 i 111,5 m i ostatecznie uplasował się na 18. pozycji a Aleksander Zniszczoł był 23. Łukasz Rutkowski, który po pierwszej serii zajmował 15. miejsce po słabszym drugim skoku ostatecznie był 25. Awansu do serii finałowej nie uzyskali Andrzej Zapotoczny, który po skoku na odległość 105 m był 35., Grzegorz Miętus lądował na 102 m i ostatecznie był 38.

Po pierwszych dniach w Rosji Horst Tielmann, koordynator COC FIS-u, jest zadowolony z nowej lokalizacji. "To świetne miejsce z bardzo dobrym hotelem i ładnymi górami. Myślę, że w Czajkowskim odbędzie się więcej wydarzeń FIS-u, ponieważ wszystko jest tak dobrze zorganizowane".

wtorek, 11 września 2012

Oficjalny powrót Harriego Olliego już w najbliższy weekend

Po ponad półtora roku po ostatnim występie w Pucharze Świata, Harri Olli w najbliższą niedzielę weźmie udział w Mistrzostwach Finlandii na skoczni w Lahti. Skoczek już mierzy wysoko - "Nie mogę się już doczekać niedzielnych zawodów, zamierzam powalczyć tam o zwycięstwo. Chciałbym również powrócić do rywalizacji w Pucharze Świata w nadchodzącym sezonie zimowym" - mówił dla telewizji MTV3.

Fin powrócił do treningów w kwietniu tego roku. Po zakończeniu długiej współpracy z trenerem Kimmo Kykkaenenem, od lipca zawodnik trenuje pod okiem Jari Mantilli. "Ostatnio oddałem bardzo wiele skoków i jestem bardzo zmotywowany. Czuję się zupełnie inaczej niż wtedy, gdy postanowiłem zakończyć karierę. Wówczas starty w zawodach były dla mnie po prostu obowiązkiem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle skakałem", powiedział skoczek na mtv3.fi o pracy z byłym zawodnikiem kombinacji norweskiej.

27-latek, który w przeszłości przykuł uwagę mediów, nie tylko wielkim talentem i sukcesami, ale również różnymi skandalami, chce uczestniczyć w Pucharze Świata w nadchodzącym sezonie zimowym. "Nie mogę się tego doczekać, jestem podekscytowany jak mały chłopiec. To zupełnie inne uczucie niż wtedy, gdy odszedłem na emeryturę".

niedziela, 9 września 2012

Kolejny triumf Austriaczek - czy to nie robi się już nudne?


Pełen wrażeń weekend w Lillehammer zakończył się drugim konkursem indywidualnym COC kobiet. Po wspaniałym podwójnym zwycięstwie, Austriaczki również dziś triumfowały. Czy to nie robi się już nudne? Wczoraj Jacqueline Seifriedsberger musiała ustąpić koleżance z drużyny, ale dziś to ona stanęła na szczycie podium, wyprzedzając Danielę Iraschko i Anję Tepes ze Słowenii. Już po pierwszej serii dwie Austriaczki po raz kolejny pokazały, że nie dają się łatwo pokonać. Chociaż zawodniczki nie prowadziły tak wieloma punktami, jak wczoraj, Seifriedsberger i Iraschko zostawiły konkurencję daleko w tyle.


Tuż przed skokiem Danieli Iraschko główny trener Harald Rodlauer postanowił obniżyć bramkę startową o jedną pozycję w dół. Chociaż Iraschko zajęła drugie miejsce, zawodniczka nie jest zadowolona z bramki startowej wybranej przez sędziów na początku zawodów: "Gdyby trener nie postanowił zmienić bramkę startową, sama bym to zrobiła. Może lepiej byłoby, gdybym w ogóle nie skakała. Bramka startowa musi być dostosowana do poziomu najlepszej zawodniczki, ale dziś tak się nie stało. Skakanie w Pucharze Kontynentalnym jest trudniejsze, gdy nie można uwzględnić wiatru i bramki". Z odległościami 96,5 m i 96,5 m Iraschko ciężko walczyła o zwycięstwo, ale ostatecznie przegrała.

Chociaż Jacqueline Seifriedsberger rozumiała niezadowolenie koleżanki z drużyny, zawodniczka poradziła sobie z warunkami i była bardzo zadowolona ze zwycięstwa: "Jeśli chodzi o bramkę startową, nie uważam, aby decyzja sędziów była trafna. Jednak udało mi się poradzić sobie mimo wszystko i mi ta bramka sprzyjała. Cieszę się, że oddałam dwa dobre skoki. Jednak nie jest w porządku, że jedna zawodniczka musiała zmienić bramkę startową", powiedziała dzisiejsza zwyciężczyni, która poleciała na 98 m i 94,5.  

Z odległościami 92 m i 88,5 m trzecie miejsce zajęła Anja Tepes ze Słowenii. Wczoraj zawodniczka zajmowała trzecie miejsce na półmetku, ale nie wybroniła pozycji. Dziś skoczkini sprawiła się lepiej. Warto wspomnieć o wynikach całej drużyny Słowenek, z których pięć zawodniczek znalazło się w czołowej "15".

Tym razem Kanadyjka Atsuko Tanaka miała obiecujący początek, ale w finale nie doścignęła czołowej trójki. Skoczkini ukończyła zawody na szóstej lokacie przed koleżanką z drużyny, Alexandrią Pretorius, która skaczę na równym poziomie od czasu zwycięstwa w zawodach Letniej Grand Prix w Courchevel.



Wolfgang Loitzl wygrywa w Lillehammer

Wczoraj niewiele zabrakło mu do podium, a dziś wygrywa. Austriak triumfował w drugim konkursie indywidualnym Pucharu Kontynentalnego, wyprzedzając Cene Prevca i Stephana Leyhe. Loitzl sięgnął po wygraną dzięki skokom na 137 i 136,5 m. Prowadził też na półmetku zawodów, jednak tylko o 0,6 punktu.

"Wszyscy w Pucharze Kontynentalnym skaczą na wysokim poziomie, więc jestem bardzo zadowolony z moich rezultatów w tych dniach. Dzisiejsze zwycięstwo dużo dla mnie znaczy i jest ważne dla miejsc startowych w nadchodzącym sezonie zimowym" - powiedział po konkursie Wolfgang.

16-letni Słoweniec Cene Prevc nie ułatwiał zwycięstwa Austriakowi, oddając najdłuższy skok dnia na 137,5 m w pierwszej serii. Dzięki odległości 133,5 m w finale skoczek zapewnił sobie pozycję i zajął drugie miejsce, co stanowi jego najlepszy dotychczasowy rezultat w Pucharze Kontynentalnym. "Po tym jak wczoraj zająłem 14. miejsce, wiedziałem, że stać mnie na więcej, jeśli tylko oddam dwa dobre skoki. Dzisiejszy wynik był dla mnie odrobinę zaskakujący", powiedział Prevc, który chce być tak dobrym skoczkiem jak jego brat Peter.

Na trzecim stopniu podium stanął Stephan Leyhe z Niemiec, który we wczorajszych zawodach ledwo minął się z podium, zajmując czwarte miejsce. "Oczywiście jestem zadowolony z dzisiejszego wyniku i moich występów w ten weekend. Jeśli uda mi się utrzymać ten poziom, kto wie, co zdołam osiągnąć", powiedział 20-latek, który poleciał na 136 m i 133 m.

Jan Matura uplasował się dziś na siódmej lokacie i utrzymuje prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Anders Jacobsen z Norwegii uzyskał dziś kolejne punkty, ale mimo wszystko zajmuje drugie miejsce za Maturą z 68 punktami mniej.

Ciąg dalszy Pucharu Kontynentalnego w przyszły weekend w Czajkowskim (RUS).


sobota, 8 września 2012

Wygrana Andreasa Wellingera

Tego dnia cierpliwość zawodników była wystawiona na próbę. Rano zawody kobiet odbyły się bez trudności, ale popołudniu warunki były trudne do pokonania. Z powodu silnego wiatru sędziowie opóźnili początek konkursu i odwołali serię próbną, aby umożliwić dwie serie konkursu. Mimo trudnych warunków wszystko poszło po myśli Andreasa Wellingera. Skoczek zaprezentował bardzo dobrą formę i dodał dzisiejsze zwycięstwo do passy sukcesów w Kuopio, gdzie skoczek dwa razy znalazł się w czołówce. Dzięki skokom na 121,5 m i 130,5 m, za które uzyskał łączną notę 236,3 punktu, zawodnik pokazał występ na wysokim poziomie i awansował z czwartego miejsca na szczyt podium.

"Oczywiście jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego wyniku. To trzeci Puchar Kontynentalny, w którym uczestniczę. Dwa miejsca na podium w Kuopio były wspaniałym osiągnięciem, ale teraz naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Jutro ponownie dam z siebie wszystko, zobaczymy jak wyjdzie", powiedział zwycięzca z uśmiechem na twarzy.

Drugie miejsce padło łupem Austriaka Wolfganga Loitzla. Skoczek, który zajął piąte miejsce w pierwszej serii dzięki odległości 128,5 m, oddał w finale dobry skok na 128,5 m i zajął drugie miejsce (233,4 punktu). "Przybyłem do Lillehammer, aby pokazać dobre skoki i osiągnąć dobre rezultaty. Nadchodzą ważne konkursy i wszyscy walczą o dalsze miejsce startowe w Pucharze Świata. Tak więc drugie miejsce to dobry wynik. Jestem zadowolony z występu i mam nadzieję, że jutro będę skakał równie dobrze, a nawet lepiej".

Jan Matura zajmował na półmetku drugie miejsce z tylko 0,1 punktu mniej od lidera Gregora Deschwandena, ale nie zdobył kolejnej wygranej tego lata i ostatecznie zajął trzecie miejsce z odległościami 122 i 125 m (229,3 punktu). Skoczek powiększył prowadzenie w klasyfikacji generalnej. "Trzecie miejsce to bardzo dobry wynik, więc jestem zadowolony. Wszyscy musieliśmy dziś walczyć z warunkami, ale nie wydaję mi się, aby były duże różnice. Dzisiejszy konkurs wygrali najlepsi z nas, ale jutro chciałbym stanąć na szczycie podium".

Jak wspomniałam, Gregor Deschwanden prowadził na półmetku, ale nie dogonił reszty zawodników. Skoczek zajął jednak szóste miejsce, co stanowi dobry rezultat. Peter Prevc, który tego lata również jest w dobrej formie, nie zapewnił sobie trzeciego miejsca po pierwszej serii i ostatecznie wylądował tuż obok podium na piątej lokacie. Dla Andersa Jacobsena, który brał udział w każdym konkursie Pucharu Kontynentalnego tego lata, odnosząc same sukcesy, zawody nie zakończyły się miejscem na podium. Skoczek był 13. na półmetku, a w finale awansował na miejsce dziewiąte.

Nokaut Austriaczek

Daniela Iraschko wygrała sobotni konkurs Pucharu Kontynentalnego pań w norweskim Lillehammer (HS 100). Wraz z Jacqueline Seifriedsberger po raz kolejny nie dały szans rywalkom. Iraschko w obu seriach oddała skoki na odległość 97 m, uzyskując łączną notę 255 pkt, które dały jej kilkudziesięsiopunktową przewagę nad kolejnymi zawodniczkami. Jej rodaczka, Jacqueline Seifriedsberger, po skokach długości 89 i 91,5 m zajęła kolejną lokatę, tracąc do zwyciężczyni aż 27 pkt. Kolejna zawodniczka, osiemnastoletnia Julia Kykkaenen (77,5 i 80,5 m), uzyskała notę o ... 78 pkt niższą od Iraschko.

Kolejne lokaty zajęły Szwajcarka Bigna Windmueller (79 i 79 m) oraz dwie Słowenki: Eva Logar (75 i 83 m) i Anja Tepes (79,5 i 77,5 m). Nie popisały się za to reprezentantki gospodarzy. Najwyższe miejsce wywalczyła Maren Lundby, jednak była to dopiero 14. pozycja.

Drugi konkurs Pucharu Kontynentalnego kobiet już w niedzielę, o godzinie 13:00. Na dziś zaplanowano zawody mężczyzn na skoczni dużej. Początek o 18-tej.


czwartek, 6 września 2012

Hannu Lepistoe odwiedzi SMS Szczyrk

Jeden z najlepszych trenerów w skokach narciarskich pozytywnie odpowiedział na zaproszenie szczyrkowskiej placówki i będzie gościem szkoły w pierwszej połowie października (prawdopodobnie w dniach 8-12 października). W ramach wizyty Hannu Lepistoe w Beskidach przewidziano m.in. konferencję prasową oraz udział szkoleniowca w treningach uczniów Szkoły Mistrzostwa Sportowego Szczyrk, co będzie dla młodych adeptów skoków narciarskich nie tylko niezapomnianym przeżyciem, ale i doskonałą motywacją do dalszego podnoszenia swoich umiejętności.

Hannu Lepistoe to postać wybitna w skokach narciarskich. Pod opieką trenerską Fina największe sukcesy w karierze odnosili tak wybitni skoczkowie, jak Matti Nykanen czy Janne Ahonen. Lepistoe był również przez dwa lata szkoleniowcem polskiej kadry skoczków, a od 2009 roku indywidualnym trenerem Adama Małysza, którego doprowadził do medali Igrzysk Olimpijskich w Vancouver. W swojej karierze trenerskiej uczestniczył w wielu najważniejszych imprezach narciarskich, do dziś skokami narciarskimi zajmuje się jako komentator telewizyjny.

Miło, że trener nie zapomina o Polsce ;)

środa, 5 września 2012

Zdjęcia ze ślubu Stefana Huli

Jeśli chcecie, możecie zobaczyć zdjęcia ze ślubu Stefana i Marceliny klikając TU i TU. Ja dodam tu tylko kilka, aby pokazać, że zdjęcia są naprawdę świetne ;) A jeśli ktoś chce, to może je polubić na facebooku, bo też tam są (ale nie wszystkie) ;p A zdjęcie drugie - po prostu cudowne xD

Zdecydowanie moje ulubione zdjęcie :D

Skład Polaków do Lillehammer

8 i 9 września na skoczni olimpijskiej HS 138 w Lillehammer odbędą się zawody Pucharu Kontynentalnego. Do Norwegii, pod wodzą Roberta Matei, poleci siedmiu polskich skoczków: Aleksander Zniszczoł, Krzysztof Biegun, Grzegorz Miętus, Krzysztof Miętus, Andrzej Zapotoczny, Jan Ziobro oraz powracający do formy Łukasz Rutkowski, dla którego będzie to pierwszy start w zawodach tej rangi w tym sezonie.

Nasi skoczkowie jeszcze wczoraj trenowali na obiektach w Zakopanem oraz w Szczyrku.

"Na treningu dobrze prezentowali się Aleksander Zniszczoł, Krzysztof Biegun oraz Grzegorz Miętus. Krzysiek dobrze skacze całe lato, a słabsze starty w zagranicznych konkursach Letniej Grand Prix wynikały raczej z braku szczęścia do warunków, niż ze spadku dyspozycji" - powiedział Robert Mateja.

Wraz z polskimi skoczkami do Norwegii polecą Piotr Fijas, Maciej Maciusiak oraz trener Mateja. Oficjalny trening w Lillehammer już w piątek, o godzinie 18:00.

PROGRAM ZAWODÓW:
Piątek, 7.09.2012
16:00 - Oficjalny trening pań
18:00 - Oficjalny trening mężczyzn

Sobota, 8.09.2012
14:00 - Seria próbna konkursu pań
15:00 - Pierwsza seria konkursowa pań
18:00 - Seria próbna konkursu mężczyzn
19:00 - Pierwsza seria konkursowa mężczyzn

Niedziela, 9.09.2012
8:30 - Seria próbna konkursu mężczyzn
9:30 - Pierwsza seria konkursowa mężczyzn
12:00 - Seria próbna konkursu pań
13:00 - Pierwsza seria konkursowa pań

Adam Małysz: "Jak tylko mogę, służę radą"

Jak oceniasz mistrzostwa Polski?
Adam Małysz: Poziom zawodów był całkiem fajny. Od czasu zmiany kombinezonów jest to całkiem inne skakanie. Widać, że brakuje powierzchni w locie. Po dobrym odbiciu, jak nie ma wiatru na dole, ciężko jest odlecieć.

Przez te zmiany skoki tracą na widowiskowości?
Trudno powiedzieć. Musi minąć trochę czasu, zawodnicy przyzwyczają się do zmian i skoki wrócą do dawnego poziomu. Jedyna różnica może być w tym, że gdy będzie wiatr raz z tyłu raz z przodu, to będzie jeszcze większa różnica w odległościach między zawodnikami. Teraz ci najlepsi, którzy są w super formie, jeśli wiatru nie ma, mają problem odlecieć. Wcześniej skoczek jak był w wysokiej dyspozycji, był wstanie powalczyć z odległością. Teraz jest ciężko.

Co myślisz o korytarzach powietrznych, które praktycznie zostały zlikwidowane? Jest dopuszczalna prędkość wiatru, ale jak mówi Łukasz Kruczek nie ma korytarza.
Pierwszy raz o tym słyszę. Jeśli tak jest, to jest to wygodniejsze dla jury i organizatorów zawodów, na pewno nie dla zawodników. Gdy był korytarz, delegat techniczny czy kierownik zawodów, który puszcza zawodnika jednak pilnował, żeby w miarę równych warunkach dać zgodę na start. W tym momencie ma wolną rękę. Wydaje mi się, że to jest gorsza sytuacja.

Moim zdaniem powinno być tak jak dawniej, bez pomiarów wiatru, bez różnic w belkach startowych i dodawaniem bądź odejmowaniem za to punktów. Myślę, że wcześniej bardziej atrakcyjne były skoki. Wiadomo, że zdarzały się różne przypadki, ale były dużo bardziej widowiskowe. Kibice bardziej rozumieli skoki. Teraz często jest to niezrozumiałe dla wielu z nich. Nawet nam, zawodnikom, czy osobom znającym się na skokach, często się wydaje, że zawodnik miał wiatr z tyłu, a dostaje jeszcze ujemnie punkty.

Kto był twoim faworytem na mistrzostwa Polski?
Zdecydowanie Maciek Kot. On w tym momencie jest liderem zespołu. Miejmy nadzieję, że tak zostanie też w zimie. Kamil cały czas robi postępy, ale jego skoki nie są jeszcze na tyle dobre, żeby wyprzedzić Maćka. Maciek skacze swoje. Dawid Kubacki, Piotrek Żyła skaczą nieźle. Juniorzy także pokazują się z dobrej strony, dużo lepiej skacze Olek Zniszczoł i Bartek Kusek, nie mówiąc o drugim dziś Krzyśku Biegunie. Początek sezonu to było rozpoznanie. Nowe kombinezony dopiero wchodziły, teraz już się zawodnicy do zmian przyzwyczaili i widać postępy.

Byłeś w Erzurum, pilnowałeś kadrę młodzieżową, czasem pojawiasz się na treningach, teraz jesteś na mistrzostwach Polski. Czy zimą Twoja obecność za krajowych a może i zagranicznych zawodach będzie większa?
Zobaczymy. Jest to uzależnione od dyscypliny, którą teraz uprawiam. Sporo czasu temu poświęcam. I tak jestem obecny na skoczni częściej niż w zeszłym roku. Jak tylko mogę, służę radą.

Moje plany to najbliższy Dakar. Zaczyna się 5 stycznia, kończy 20. Później jest taki okres, że może aktywniej się włączę, by być obserwatorem czy doradcą. Jak tylko mogę, staram się pomagać. Chłopcy mają swoich trenerów, z nimi współpracują, trudno się im wtrącać, dawać rady, czy coś sugerować. Bardziej podpowiadam coś trenerom.

Pierwszy raz czeka nas Puchar Świata w Wiśle, a ciebie nie będzie. Nie będzie ci trochę żal?
(śmiech) Już się tak zdarzało. Będę trzymał kciuki za naszych w ciepłych krajach, mam nadzieję, że oni za mnie też. Zazwyczaj Puchar Świata w Zakopanem był końcem miesiąca, teraz się tak stało, że jest zaraz po Turnieju Czterech Skocznie. Będę sercem.

Masz już głównego sponsora związanego z twoją aktywnością rajdową?
Mamy już paru sponsorów, ale cały czas też szukamy. Ciężkie czasy nastały, były Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, igrzyska olimpijskie. Kryzys światowy powoduje, że sponsorzy coraz gorzej funkcjonują. Red Bull czy Generali to są firmy, które pozostają przy mnie i mi towarzyszą. Pozwala mi to trenować jazdę z wielką pasją.

Będziesz próbował w najbliższym czasie podbić rekord prędkości w jeździe terenowej? Raz już ci się udało, bodajże w Żaganiu.
Trudno mi powiedzieć, czy to jeszcze będzie organizowane. To jest bardzo kontrowersyjne. Trzeba by pobijać w tym samym miejscu, na tym samym odcinku. Przykładowo można wytyczyć inną trasę i jeśli samochód na to pozwoli i jechać nawet 250 km/h/ na szutrowej drodze.

Obecnie jakim autem jeździsz i jakie masz plany na najbliższy czas?
Mitsubishi L200. W najbliższym czasie będę startował w Baja Poland w Szczecinie. Jest to Puchar Świata. Moją główną imprezą będą mistrzostwa Polski, Węgier, Czech i Słowacji. W Szczecinie będą zawodnicy z górnej półki, którzy wygrywają i ścigają się w pierwszej trójce na Dakarze. Na pewno będzie bardzo trudno. Ale to są dla mnie kolejne doświadczenia. Cieszę się, że mogę brać udział w takich imprezach i ścigać się z najlepszymi. To będzie procentować później.

Przyciągasz kibiców także na rajdy, odczuwasz ich wsparcie?
W Stalowej Woli było trochę kibiców. Gdy prolog został odwołany przez 1,5 godziny stawałem do wspólnych zdjęć, rozdawałem autografy. Dosyć ciężko było. Gdy przeszedłem do innej dyscypliny, to zainteresowanie tam też się przeniosło. Kibice dalej chcą wiedzieć, co robię. Jeżdżą po rajdach, obserwują rozwój dalszej mojej kariery. To mnie cieszy.

Czy kierowcy rajdowi terenowi uczą się czegoś od kierowców rajdów płaskich?
Wielu kierowców cross country to są kierowcy, którzy przeszli z płaskich rajdów. W rajdach płaskich jest granica, do której zawodnicy rozwijają się. Później większość z nich przechodzi do rajdów terenowych. W rajdach cross country bardzo ważne jest doświadczenie. My nie wiemy, co jest za zakrętem, co jest przed nami. Bazujemy na tym, co dyktuje pilot siedzący koło nas. Trzeba mu w 100% wierzyć i ufać sobie. Nie da się jechać na 100%, trzeba mieć pewną rezerwę. Mieć świadomość, że gdzieś może być dziura, niespodziewana "hopa", wtedy łatwo o dachowanie, urwanie koła.

Krzysztof "Hołek" Hołowczyc udzielał ci jakiś rad?
Rozmawiałem z Krzyśkiem parę razy przez telefon. Mieliśmy plany, żeby wspólnie gdzieś pojechać, żeby paru rad mi udzielił. Nie udało się zgrać terminów. On mocno jest zaangażowany, będzie kierowcą fabrycznym Mini (Mini All4 Racing - przyp. red.), cały czas trenuje. Myślę, że wiele mógłbym się od niego nauczyć. To jest zawodnik, który od dziecka jeździ samochodami, ma ogromne doświadczenie.

wtorek, 4 września 2012

No tak. Morgi zostanie tatą

Chciałoby się powiedzieć "Ah, jak ta młodzież szybko dorasta..." xd

Gratuluję Thomasowi i Christinie i czekamy na małego Morgensterna ;)


Thomas Morgenstern ma dla nas zagadkę...

Tak się składa, że niektórzy skoczkowie mają swoje profile na facebooku. Na przykład taki Morgi wrzuci czasem zdjęcie z wakacji, skoczni, treningu, ... A dziś dodał coś, czego chyba nikt się nie spodziewał:


O ile to oznacza to, co myślę i o ile nie są to jakieś przewrotne żarty, przyszłym rodzicom serdecznie gratuluję ;)

niedziela, 2 września 2012

Maciej Kot mistrzem Polski

To było do przewidzenia. Dziś na skoczni w Wiśle Malince odbyły się Międzynarodowe Mistrzostwa Polski i Czech (wyłoniono mistrza Polski i osobno mistrza Czech). Najlepszym skoczkiem zarówno mistrzostw Polski jak i całych Międzynarodowych Mistrzostw został Maciej Kot. Za skoki na odległość 129 i 127,5 m zgromadził łącznie 255,7 pkt i zdecydowanie odskoczył rywalom. Drugie miejsce zajął dość niespodziewanie Krzysztof Biegun, który po skokach na odległość 126 i 117 m otrzymał w sumie 234,8 pkt. Trzecie miejsce wywalczył Kamil Stoch, który za skoki na odległość 122,5 i 120 m otrzymał łącznie 234 pkt. Najlepszy z Czasów, Antonin Hajek po skokach na odległość 121,5 i 120 m zgromadził 230,7 pkt i zajął 5. miejsce i tym samym został mistrzem Czech.

Wszyscy zawodnicy docenili obecność czeskich skoczków. - Czesi już zeszłej zimy pokazali dobre skoki. Ostatnio Lukas Hlava stanął na podium w Hinterzarten. Ich skoki są bardzo dobre, mogliśmy porównać swoją formę z nimi. Trochę nie mieli dziś szczęścia, trochę my byliśmy lepsi. Mówiłem na podium Kamilowi, że trochę niegościnni dziś byliśmy. Czesi brali udział w dekoracji, z pewnością liczyli na dobre miejsce swojego zawodnika, ale w sporcie nie można być gościnnym - powiedział Maciek. - Zawody oceniam pozytywnie. Zaskoczył mnie na plus ich wysoki poziom. Im większa ilość zawodników ze ścisłej czołówki światowej, tym ranga zawodów wzrasta i tym samym motywacja jest większa. Ja jeszcze nie mam optymalnej formy, te skoki są jeszcze niemrawe, ale pomalutku buduję formę na zimę - podsumował swój występ Kamil Stoch.

Krzysiek Biegun sam zaskoczył się tak dobrym wynikiem: "Nie spodziewałem się takiego wyniku, choć od wyjazdu do Japonii coraz lepiej mi się skacze. Nie spodziewałem się podium, bardziej miejsca w pierwszej "szóstce". Dziś oddałem dwa równe skoki, z czego jestem najbardziej zadowolony. Pierwszy skok zaliczam do jednego z najlepszych w mojej karierze, a tego lata na pewno."

"Maciek jest w formie na wygranie zawodów Pucharu Świata, dziś nas zmiażdżył. Z bardzo dobrej strony pokazał się Krzysiek Biegun, sprawił mi tym niespodziankę i zmusić do dodatkowej mobilizacji, żeby go wyprzedzić. Co się nie udało" - stwierdził Kamil Stoch.

Zawody z platformy trenerskiej obserwował Adam Małysz. - Poziom zawodów był całkiem fajny. Od czasu zmiany kombinezonów jest to całkiem inne skakanie. Widać, że brakuje powierzchni w locie. Po dobrym odbiciu, jak nie ma wiatru na dole, ciężko jest odlecieć. Moim faworytem był zdecydowanie Maciek Kot. On w tym momencie jest liderem zespołu. Miejmy nadzieję, że tak zostanie też w zimie. Kamil cały czas robi postępy, ale jego skoki nie są jeszcze na tyle dobre, żeby wyprzedzić Maćka. Maciek skacze swoje. Dawid Kubacki, Piotrek Żyła skaczą nieźle. Juniorzy także pokazują się z dobrej strony, dużo lepiej skacze Olek Zniszczoł i Bartek Kusek, nie mówiąc o drugim dziś Krzyśku Biegunie. Początek sezonu to było rozpoznanie. Nowe kombinezony dopiero wchodziły, teraz już się zawodnicy do zmian przyzwyczaili i widać postępy - powiedział patron skoczni w Wiśle Malince.

Mistrzem Czech został Antonin Hajek. Drugie miejsce wywalczył Borek Sedlak. Na najniższym stopniu podium stanął Lukas Hlava.

Baardzo chciałam być dzisiaj w Wiśle, no ale ze względu, że jednak jest to wrzesień - nie udało się. Gdyby te mistrzostwa były w tamtym tygodniu, pewnie inaczej wyglądałaby ta relacja, bo pewnie bym tam była :P

sobota, 1 września 2012

Czy ktokolwiek korzysta na nowych kombinezonach?

Letnia GP 2012 powoli dobiega do końca, przed nami już tylko zawody w Ałmatach, Hinzenbach i Klingenthal. Czas letnich zawodów był testem największej zmiany w skokach - ciaśniejszych kombinezonów. Kto skorzystał na zmianie wymiarów? Czy można to ocenić?

Podczas GP dyrektor Pucharu Świata, Walter Hofer, wytłumaczył cel nowych zasad dotyczących kombinezonów, według którego "wymiary ciała równają się wymiarowi kombinezonu". Prócz prostszej procedury kontroli, nowe zasady dały pole do popisu w zakresie aerodynamiki. Nowa zasada oznacza równe szanse dla mniejszych drużyn. W sumie dyskwalifikowani byli w większości zawodnicy z mniejszych i słabo finansowanych drużyn. 

Po kilku konkursach widać, że drużyny dostosowały się do ciaśniejszych kombinezonów, było tylko kilka dyskwalifikacji. Najistotniejszą była dyskwalifikacja Gregora Schlierenzauera podczas jego pierwszego występu tego lata w Hinterzarten, gdzie Austriaka zdyskwalifikowano w konkursie indywidualnym. Schlierenzauer nie szczędził krytyki, ale prócz tej sytuacji skoczkowie byli w większości spokojni.

Lider klasyfikacji generalnej GP, Andreas Wank, również mówił o nowych kombinezonach. "Ciaśniejsze kombinezony wspierają moje umiejętności sportowe", powiedział skoczek, dodając: "Drużyna zaakceptowała zmiany od samego początku. Z dobrym nastawieniem szybciej można się przyzwyczaić". Jednak Wank, który wygrał ostatnie trzy zawody, powiedział też na początku, że "było trudno". Uczucie w powietrzu jest inne niż wcześniej. Wank tłumaczył, że potrzebował od 50 do 100 skoków, aby przyzwyczaić się do ciaśniejszych kombinezonów. "Jest cieplejszy, przylega do ciała, a zakładania i zdejmowanie sprawia trudności, jednak przy wybiciu nic nie ulega zmianie".

Simon Ammann, znalazł się już na podium dwukrotnie tego lata. Wygląda na to, że skoczek dobrze sobie radzi z nowym sprzętem. "Na początku w nowych kombinezonach skakałem jak początkujący. Nie jest łatwo się przyzwyczaić. Sądzę, że wysocy zawodnicy skorzystają na zmianie", powiedział Ammann.

Jednak patrząc na wyniki tego lata, skoczkowie o wszelkich wymiarach ciała znaleźli się już na podium. Wank jest najwyższy w dyscyplinie i widać, że skoczek wychodzi na tym korzystnie. Jednak również niżsi skoczkowie tacy jak Ammann czy Dawid Kubacki stanęli na podium. Również silni, młodzi Japończycy, którzy ku zaskoczeniu wszystkich osiągnęli świetne rezultaty, nie należą do wysokich. Reruhi Shimizu, na przykład, wygrał w Courchevel i był drugi w Hinterzarten. Wank uważa, że różnice będą wyraźniejsze na bardzo dużych skoczniach. Przekonamy się o tym dopiero podczas pierwszych lotów narciarskich w następnym sezonie zimowym.

Nie widzieliśmy jeszcze wszystkich zawodników tego lata. Na przykład Thomas Morgenstern, Andreas Kofler, Severin Freund ani Daiki Ito nie brali jeszcze udziału w zawodach. Inni, tacy jak Czech Lukas Hlava czy Roman Koudelka, skakali tylko w jednym konkursie, osiągnęli dobre rezultaty, po czym nie brali już udziału w żadnych zawodach. Wygląda na to, że jeden konkurs wystarczy, aby ci skoczkowie przekonali się o swoim poziomie umiejętności.

Łukasz Kruczek przewiduje, że nowe kombinezony zostaną zatwierdzone, jednak nieco zmienić się może ich krój. - Reakcje zawodników na nowe kombinezony są różne, cały czas słyszy się o trudnościach w dopasowaniu się do nowego sprzętu. Jedno jest natomiast pewne – na razie nie widać, żeby ktoś kombinował. W tym obszarze sprzętu sytuacja bardzo się wyrównała. Za miesiąc wszyscy wystartują w finale Grand Prix. Z zapowiedzi ekip widać, że będzie komplet, cała elita Pucharu Świata. Tam zobaczymy jak kto skacze. Decyzja na temat kombinezonów zostanie podjęta na komisjach po zakończeniu Grand Prix, czyli w październiku. Myślę, że będzie ona na tak, z lekkimi korektami dotyczącymi kroju. Nic nie pokazuje, żeby była to dla nas zła decyzja. Zawodnicy z większymi lub mniejszymi problemami, ale ogólnie dość szybko się dostosowali do nowych kombinezonów i w tej chwili etap adaptacji jest już za nami – wyjaśnia trener.

Jeśli chodzi o przyzwyczajenie się naszych zawodników do kombinezonów - Dawidowi Kubackiemu wyszło to na dobre. Sam zawodnik mówi, że nie musiał zbytnio zmieniać techniki, aby się przyzwyczaić. Również Maciek Kot szybko zaadaptował się do kombinezonów. Kamil Stoch sam mówił, że ciężko mu się przyzwyczaić ale obiecał, że da z siebie wszystko, aby to uległo zmianie.

Harri Olli aresztowany

Harri Olli ponownie na pierwszych stronach gazet - niestety znów nie z powodu jego sportowych sukcesów. Fin po raz kolejny wszedł w konflikt z prawem.

We wtorek byłego skoczka skazano na 30 dni pozbawienia wolności. Olli został oskarżony o pobicie kobiety w swoim rodzinnym mieście Lahti. Kobieta prawdopodobnie doznała obrażeń głowy. O poruszenie w fińskich mediach zadbał również na sali sądowej. Obecnym tam dziennikarzom pokazał środkowy palec (z czego słynął także w skokach narciarskich). Pozostałych biorących udział w rozprawie obraził rzucając w ich stronę liczne wyzwiska.

Alkoholowe wyskoki, fizyczne starcia i wyzwiska - przez to o 27-latku zawsze było głośno w mediach. Zarówno podczas aktywnej kariery, jak i po jej zakończeniu. Jeszcze parę tygodni temu mówiło się o powrocie Harriego na skocznię. Teraz jednak decyzja o tym stoi pod wielkim znakiem zapytania.