wtorek, 27 marca 2012

Posezonowy wywiad z Piotrem Żyłą

"Gazeta Codzienna": Miniony sezon to najlepszy w Twojej karierze.
Piotr Żyła: No tak. Udało się trochę punktów nazbierać, jednak niektóre starty mogły być lepsze.

Na rozwinięcie skrzydeł miał wpływ fakt zakończenia kariery przez Adama Małysza?
Myślę, że nie. Zacząłem pracować nad swoją formą, kiedy wyleciałem z kadry. Już końcówkę poprzedniego sezonu (2010/11 - przyp. red.) miałem niezłą, zbierałem wtedy jeszcze trochę doświadczenia. W tym sezonie to zaprocentowało. Efekty przyniosły letnie treningi i wykonana wcześniej praca. Myślę, że w następnym sezonie powinno być jeszcze lepiej.

Dopiero się rozkręcasz?
Miejmy taką nadzieję.

Miałeś okazję trenować z Hannu Lepistoe, kiedy współpracował z Adamem Małyszem. Teraz zbierasz owoce tej pracy?
Tak, udało się trenować wspólnie z Adamem, gdy miał obóz w Wiśle Malince. Wtedy też z trenerem Jasiem Szturcem tam pracowaliśmy. Kiedy trener nie mógł być na treningu, pracowałem z Hannu. To było cenne doświadczenie.

Zgadasz się z opinią, że jak trenujesz z Janem Szturcem, to lepiej skaczesz?
Trener Jasiu ma bardzo duży wpływ na mnie. W tej chwili ciężko by mi było z innym trenerem współpracować. Wiadomo, że jak jestem na zgrupowaniach czy na zawodach to pracuję z innymi trenerami, ale przygotowuję się z Jasiem Szturcem. Do niego mam największe zaufanie. Dobrze się nam razem pracuje.

Jak się czujesz jako rekordzista Polski w długości skoku narciarskiego?
To ciekawy epizod w mojej karierze. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że to będzie skok na rekord. Udało się, leciało się bardzo przyjemnie. Zobaczymy, jak długo będzie do mnie należał. Myślę, że w przyszłym sezonie, jeśli będą zawody w Vikersund, ktoś go poprawi. Może mnie się uda (śmiech).

Skocznia w Vikersund stała się twoją ulubioną?
Raczej nie. Miałem wtedy jeden dzień, kiedy dobrze tam skakałem. Wcześniej niespecjalnie dobrze mi się tam skakało. Trzy skoki miałem takie, że troszkę lepiej ją wyczułem. Jest dość specyficzna. Może coś z tych dobrych skoków zostanie i w przyszłości stanie się tą ulubioną.

Na ten moment gdzie ci się najlepiej skacze?
Jest tak, że jak się jest w formie, to się wszędzie dobrze skacze. Skocznie, na których lubię skakać, to jest ta w Zakopanem, w Villach, choć dawno tam nie byłem. Fajnie skacze się w Szczyrku i na naszej w Wiśle Malince. Skocznie, na których się trenuje, zna się lepiej.

Sezon się skończył, czas na odpoczynek?
Nie planuję odpoczynku, choć sugerują to trenerzy. W zeszłym sezonie też nie robiłem przerwy, trenowałem cały czas. Nie jestem zmęczonym sezonem, nie potrzebuję odpoczywać. Trzeba zacząć się przygotowywać do następnego sezonu. Wiadomo, że teraz trening jest inny niż ten bezpośrednio przed sezonem, czy w trakcie sezonu. Bardziej ogólny, utrzymanie kondycji. Wychodzę w góry, na siłowni ćwiczę mięśnie rąk, brzucha, grzbietu. Troszkę trzeba przypakować, żeby mieć bazę wyjściową. Wcześniej, jak wracałem po 1,5 miesięcznej przerwie, to miesiąc nie dało się dojść do siebie. Ciężko było mi "zastartować". Jestem potem za bardzo rozleniwiony. Jak pracuję na bieżąco, nie ma problemu z zakwasami, zmęczeniem. Dochodzi do tego też piłka. Zaczyna się robić fajna pogoda, więcej będę grać w piłkę, może 2-3 razy w tygodniu.

Jak teraz, w tym okresie poprzedzającym bezpośrednie przygotowania do sezonu, będą wyglądać twoje treningi?
Planuję działać podobnie jak rok temu. To mi pasowało. W poniedziałek wybieram się w góry tak na 2-3 godziny. W zależności od terenu, albo stosuję marszobieg albo delikatny trucht. We wtorek siłownia, ćwiczenia ogólne. Stosuję 10 stacji powtarzanych seriami. Wieczorem mamy rezerwację Orlika i gramy 1,5 godziny w piłkę. W środę trenuję odbicia. Średnio wykonuję 120-150 odbić. Od czwartku powtarzam ten cykl, niedzielę robię sobie wolną. Chyba, że jakiś mecz się trafi, wtedy w niedzielę się gra. Czasem w piątek, w te dni odbywa się liga "6".

Zaczynasz mieć wsparcie w młodszych kolegach. Coraz pewniej skacze Aleksander Zniszczoł, rozkręca się Tomasz Byrt. Ekipa wiślańska rośnie w siłę?
Tak. Olek, wicemistrz świata juniorów, niedużo mu zabrakło do złotego medalu. Tomek też w drużynie podczas mistrzostw dobrze się pokazał. Mieli takie momenty, kiedy skakali fajnie. Olek w Zakopanem rewelacyjnie skakał, zajmując 9 i 14 miejsce. Jest grupa młodych skoczków, którzy zaczynają dochodzić do dobrej formy. Do kadry z czasem pewno dostanie się Mateusz Kojzar czy Szymon Szostok. Mamy w Wiśle sporo utalentowanych zawodników. Dużą rolę odgrywa w tym Jasiu Szturc. W tej kategorii wiekowej, którą on trenuje, wygrywają zawody, na przykład w swoich rocznikach zawody Lotos Cup. Z Rafałem Śliżem razem trenujemy, wspólnie w góry wychodzimy, czy ćwiczymy odbicia. Jest trochę tych zawodników.

Jesteś obecnie drugim najlepszym skoczkiem w kadrze. Odczuwasz oznaki popularności?
Nie, nie mam z tym problemu. Czasem w sklepie, gdzie najczęściej chodzę na zakupy, czy na stacji, to się ludzie pytają.

Adam Małysz trzyma kontakt z kadrą?

Był na mistrzostwach świata juniorów, bardzo tam pomagał zawodnikom. Zawsze mamy w nim wsparcie, można z nim pogadać, zawsze doradzi. W końcu z nas wszystkich ma największe doświadczenie.

Osobą, która się sprawdza w roli trenera, jest też Robert Mateja.
Tak, Mati umie prosto wytłumaczyć. Czasem niektórzy trenerzy nie rozumieją się z zawodnikami, "na około" wyjaśniają. Kierunek jest jeden, tylko jego realizacja jest różna. Mati umie powiedzieć prosto, nie zagmatwa tego. Jest pomocny.

Sezon zakończyłeś na 19 miejscu w klasyfikacji generalnej. Masz już plan na przyszły rok?

Jeszcze sobie nie postawiłem celu na następny sezon. Po mistrzostwach Polski będę miał na to czas (wywiad przeprowadzany był przed mistrzostwami, które odbyły się 24 i 25 marca - przyp. red.). Na pewno będę chciał poprawić tę lokatę. Będę chciał się ustabilizować. Na początku forma była dobra, potem różnie z tym bywało. Chciałbym cały sezon "przeskakać" na jak najwyższym poziomie. Wiem, że stać mnie na dobre skoki i dobre miejsca. W tym sezonie nie do końca udało mi się mój cel zrealizować, ale i tak było nieźle.

A jaki miałeś cel?
Chciałem punktować w każdych zawodach. Nawet zepsutymi skokami kwalifikować się do "30". Czasem to się udawało, że nawet słabsze skoki dawały awans do serii finałowej, ale nie zawsze. Dużo mnie ten sezon nauczył. Był długi i ciężki. W zasadzie pierwszy, w którym jeździłem od początku do końca. To był specyficzny sezon, było dużo zawodów. Wracało się do domu w poniedziałek, by czasem już w środę jechać na kolejne zawody. Trochę ciasno było. Cały czas w drodze. Bywało, że się człowiek budził i zastanawiał, gdzie jest (śmiech).


Ten intensywny sezon zbiegł się z faktem, że powiększyła ci się rodzina.
To prawda. Kiedy byłem we Włoszech, w Predazzo, urodziła mi się córka. Żona nie narzeka. Wie, że skokami zajmuję się od zawsze i lubię to robić. Teraz częściej jestem w domu. Czeka mnie kilka tygodni bez żadnych wyjazdów. Trochę posiedzę w domu. W lecie też nie ma tak częstych wyjazdów. Najtrudniej jest w zimie. Przyjeżdża się czasem na 2 dni, a czasem w ogóle. Wtedy jest ciężko, ale dajemy radę.

To chyba jesteś bardziej tatą rozpieszczającym dzieci.

No tak, zasadniczo pozwalam synowi na wszystko. Staram się też mu coś zawsze przywieźć. Pyta, kiedy przyjadę i co mu kupiłem (śmiech).

Masz czas na jakieś hobby niezwiązane ze skokami?
Piłkę nożną. Na nic innego już nie mam czasu. Dużo jest ciekawych rzeczy, które chciałbym spróbować, ale brakuje czasu. Na przykład przyjemnie jest pojeździć na quadzie, ale nawet nie myślę o zakupie, bo i tak wiem, że nie będę miał na to czasu. Tak jak miałem okazję latać szybowcem. To mogłoby być ciekawe hobby, ale trzeba dojechać na lotniki, trenować. Nie mam na to szans. Kiedyś wspinaliśmy się na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, bardzo fajnie to wspominam. Kuzynka się wspina na Stożku, jeździ na wyprawy. Kiedyś się z nią umawiałem, ale nie udało nam się wybrać.

Masz swój sposób na odpoczynek?
Spać na kanapie (śmiech).

czwartek, 22 marca 2012

Ci, którzy rozczarowali w minionym sezonie

Simon Ammann
Niby 11 miejsce nie jest złe, ale chyba wszyscy liczyliśmy na więcej. Miniony sezon okazał się być jego najsłabszym sezonem od sezonu 2005/2006 - wtedy zajął 17 miejsce, a potem już był w dziesiątce. Co prawda Simon zaczął sezon później (od Lillehammer), ale to go zbytnio nie usprawiedliwia. Na początku zajmował w konkursach 9 i 13 miejsce, a potem w Harrachovie był dopiero 26 - ale dwa dni później 10. Jego celem na ten sezon był Turniej Czterech Skoczni. Od początku musiał obejść się smakiem wygranej, bo w pierwszym konkursie w Oberstdorfie był 12. Nie dokończył Turnieju - dopadła go gorączka i grypa żołądkowa. W Predazzo Simi w pierwszym konkursie był 5 - jak narazie najlepiej. Niestety dzień później był dopiero 31. Na mamucie w Oberstdorfie po raz pierwszy w sezonie stanął na podium. Potem było już tylko lepiej - 8, 3, 5, 2, 2. Można powiedzieć, że Simon rozkręcił się na koniec sezonu. Ale nie zapominajmy o Mistrzostwach Świata w Lotach - obrońca tytułu zajął dopiero 14 miejsce. Simon zamierza skakać do Sochi 2014, więc pozostaje tylko życzyć mu, aby w przyszłym sezonie wygrał wkońcu TCS.

Johan Remen Evensen
Johan chyba zawiódł mnie najbardziej. Rekordzista świata w długości roku punktował w tym sezonie tylko 4 razy (słownie: c z t e r y), 2 razy nie zakwalifikował się do konkursu, 4 razy nie wszedł do 30-stki. Jak to możliwe, że skoczek, który w poprzednim sezonie zdobył 645 punktów, w tym zdobywa 72? Cóż, jednym treningi Stoeckla wyszły na dobre, inni się pogubili.

Bjoern Einar Romoeren
Też pogubił się trochę na treningach Stoeckla. Co prawda on więcej razy punktował i to na niego głównie stawiał trener biorąc go na zawody. W tym sezonie zdobył 151 punktów. 

Thomas Morgenstern
Obrońca Kryształowej Kuli zawiódł. Początek sezonu miał dobry - zaczęło się od 3 miejsca w Kuusamo. Do lotów w Kulm tylko raz wypadł po za czołową dziesiątkę - w Lillehammer. W Zakopanem chyba za bardzo chciał zająć dobre miejsce i upadł (oczywiście nie zapunktował). W następnych dwunastu konkursach tylko 5 razy zmieścił się w dziesiątce, ale nie zajął lepszego miejsca niż 6 (z wyjątkiem 3 w Predazzo). Morgiego w klasyfikacji wyprzedził nawet Richard Freitag. Ale przynajmniej przekroczył 1000 punktów.

Wolfgang Loitzl
Najsłabszy sezon Austriaka od sezonu 2005/2006. W minionym sezonie tułał się po drugiej i trzeciej dziesiątce w konkursach, a jego najlepsze miejsce to 13 w Sapporo. Mimo to był zsyłany na zawody Pucharu Kontynentalnego - tam 4 razy zwyciężał i raz był 3. 

Stefan Hula
Poprostu się męczył. Skoczek, który w poprzednim sezonie zdobył prawie 100 punktów, w tym sezonie bez punktów PŚ. Co więcej, było stać go na podium i na miejsca w czołowej dziesiątce w Pucharze Kontynentalnym, ale w Pucharze Świata - no nie szło mu. Ale przecież nie raz pokazywał, że umie skakać. Można go usprawiedliwiać tym, że w lecie przeszedł operację kolana, która w pewnym stopniu zaburzyła jego przygotowania do zimy. Ale przykre był to, że Stefan 4 razy przepadł już w kwalifikacjach - najsmutniejsze to, że nawet w Sapporo (gdzie przegrał z m. in. Kazachami). 

Finowie
Rozczarowanie to chyba najłagodniejsze słowo jakim można by określić wyczyny następców Nykaenena, Niemienena i Ahonena. Najwyżej sklasyfikowany zawodnik (18) to były kombinator norweski, Ville Larinto i Janne Happonen zmagali się z kontuzjami, Matti Hautamaeki nie znajdując dlaszej motywacji kończy karierę... Aż wstyd, że taki kraj jak Finlandia przeżywa kryzys w najpopularniejszym sporcie tego kraju.

Niespodzianki sezonu 2011/2012

Anders Bardal
Kto stawiał na niego na początku sezonu? Chyba nikt. To, że wygrał w tym sezonie 'tylko' 3 razy i 9 razy stawał na niższym stopniu podium pozwoloło mu zdobyć Kryształową Kulę. Wydaje się, że dopiero w tym sezonie Bardal się ustabilizował i zaczął odnosić sukcesy - i to wszystko za sprawą Alexandra Stoeckla. Jak na ironię, Anders był największym krytykiem, kiedy Stöckl obejmował stanowisko norweskiego szkoleniowca - wspierał drugiego trenera Geira Ole Berdahla i był rozczarowany, kiedy przyszedł Stöckl. Wielu mogło się spodziewać, że wyląduje na podium klasyfikacji, ale nikt tak naprawdę nie stawiał na to, że wygra. Ale to dobrze, należało mu się.


Andreas Kofler
Zwyciężył w trzech pierwszych konkursach (Kuusamo i Lillehammer), potem wygrywał jeszcze 2 razy, 4 razy stawał na podium niższym niż pierwszy stopień. To właśnie Kofi był kandydaten na Kryształową Kulę - był liderem przez 21 konkursów (Kuusamo - Willingen). Nie można powiedzieć, że skakał równo przez cały sezon. Z pozycji lidera spadł na drugie, a potem na trzecie mniejsce. Po tym spadku formy wiele osób zaczęło wierzyć w to, że Kamil Stoch go wyprzedzi i tym samym Kofi 'znów przegra z Polakiem' (tak jak rok temu w Planicy przegrał trzecie mniejsce z Adamem Małyszem). Na mamutach, na których za dobrze sobie nie radził, w Planicy i Vikersund poradził sobie dobrze. 


Robert Kranjec
W Vikersund został Mistrzem Świata w Lotach - i tym samym pierwszym Słoweńcem, który tego dokonał. Wygrał w Planicy (jako pierwszy Słoweniec), odebrał Małą Kryształową Kulę w klasyfikacji lotów (jako pierwszy Słoweniec)... Robert jest dla Słoweńców trochę taki, jak Małysz dla Polaków...


Daiki Ito
Kto by się spodziewał, że Japończyk może być groźny? Dwa razy wygrał w Sapporo, potem świętował dwa zwycięstwa w Europie (Lahti i Trondheim). Chyba nikt nie sądził, że Daiki Ito będzie czwartym zawodnikiem klasyfikacji PŚ.


Rune Velta
Skoczek, który tak naprawdę dopiero w tym sezonie zaistniał w Pucharze Świata. W sezonie 2010/2011 zadebiutował w tej randze skoków i 6 razy punktował. W tym sezonie też się jakoś specjalnie nie wybijał (najlepsze miejsca - 8 w Kulm i 10 w Willingen). Aż tu nagle BUM! Taki powiedzmy przeciętny skoczek zdobywa srebro na Mistrzostwach Świata w Lotach. Cały świat skoków zdzwiony. Sama pomyślałam wtedy, że po Mistrzostwach będzie jakiś wybuch formy i może zaskoczyć. Jednak nie. Rywalizację w PŚ skończył na 17 pozycji i na 14 w lotach. A podczas pierwszego konkursu w Planicy, wicemistrz świata był na 30 miejscu... Rune to taka trochę niespodzianka i rozczarowanie zarazem.


Kamil Stoch
Kiedy rok temu Kamil zakończył sezon na 10 pozycji praktycznie wszyscy wiedzieli, że ten sezon będzie dobry dla Polaka. I taki był. Już w drugim konkursie sezonu stanął na podium - po raz pierwszy na innym stopniu niż najwyższy. Łącznie w tym sezonie wygrywał 2 razy i 5 razy stał na innym stopniu podium. Kamil zakończył sezon na dobrym, 5 miejscu. Przyznajmny szczerze - była ochota na wyższe. Mógł nawet walczyć o 3 miejsce, ale przegrał 4 z Daiki Ito. Skoro w tym sezonie przesunął się o 5 miejsc w klasyfikacji, to wygląda na to, że za rok Kamil będzie odbierał Kryształową Kulę :)

 

Piotr Żyła
"Człowiek zagadka". 4 grudnia 2011 r., kiedy to w trzecim indywidualnym konkursie zajął 7 miejsce, był przez 'chwilę' w czołowej dziesiątce PŚ (9 miejsce). W Oberstdorfie prawie pobił swój rekord życiowy - skoczył 217,5 m, ale z upadkiem. Mimo to szczęśliwy Piotrek z uśmiechem opuścił skocznie. Na Mistrzostwach Świata w Lotach skakał słabo - 33 miejsce. Ale następnego dnia skoki są o niebo lepsze. Co skok poprawiał swój rekord życiowy - w serii próbnej skoczył 213,5 m, w pierwszej serii 223,5 m. W drugiej serii Piotrek poleciał aż 232,5 m, co jest nowym rekordem Polski. W Oslo po pierwszej serii zajmował 3 miejsce. Wszyscy wolelibyśmy, żeby konkurs zakończył się po pierwszej serii, ale tak się nie stało. Mimo, że była szansa na 3 miejsce, Piotrek zajął w tym konkursie 7 lokatę. Bez wątpienia to właśnie on jest skoczkiem nr 2 w Polskiej ekipie.

 

poniedziałek, 19 marca 2012

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytają tego bloga. Nie wiem, czy wchodziliście tutaj przypadkowo czy naprawdę, ale dziękuję. Od 3 października 2011 r do 19 marca 2012 (godz. 18:01) mój blog ma 2421 wejść - w ostatnim miesiącu (19 luty 2012 – 19 marzec 2012) było 955 wejść, wczoraj 40, dziś - 32. Rekordową liczbę wejść zaliczyłam w lutym - 642. Do jej pory zamieściłam tu 153 posty. Najwięcej wyświetleń miał post z sesją Borka Sedlaka  - 162 wyświetlenia. Tak więc z tego miejsca naprawdę bardzo wszystkim dziękuję za odwiedzanie - nie ważne, czy byliście tu przypadkiem (np. po jakieś zdjęcie) czy naprawę czytacie moje wypociny :P

Nie wiem, czy będę przez wiosnę pisać - chociaż jak pojawią się jakieś informacje 'z życia skoczków' to na pewno nie będę się mogła powstrzymać i o tym napiszę :) Tak więc... byle do 20 lipca :) Kto wie, może się z kimś w Szczyrku i w Wiśle spotkam na LGP...

niedziela, 18 marca 2012

Anders Bardal z Kryształową Kulą, Robert Kranjec królem lotów

Przed niedzielnym konkursem zwycięstwo Andersa Bardala w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata było pewne - nad Gregorem Schlierenzauerem miał dokładnie 100 punktów przewagi, więc wystarczyło tylko pokonać jednego zawodnika w konkursie. Stres udzielił się Norwegowi - skoczył on zaledwie 177 m, ale po swoim skoku był 23. Schlieri był czwarty, ale to bez znaczenia. 

W tym sezonie Anders skakał niezwykle równo, więc należało mu się to zwycięstwo. Co prawda nie oglądaliśmy zawodnika, który cały czas wygrywał (jak w poprzednim sezonie Morgenstern), ale Schlieri i Kofi mieli swoje wzloty i upadki. Bardal tylko raz nie zapunktował - w trudnych warunkach w Zakopanem. Anders jest najstarszym zawodnikiem, który zdobył Kryształową Kulę. Po raz trzeci po Vegardzie Oppasie w 1987 roku i Espenie Bredesenie w 1994 roku Norweg wygrał w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Drugie miejsce przypadło Gregorowi Schlierenzauerowi, a trzecie Andreasowi Koflerowi. Kamil Stoch zakończył sezon na dobrym, piątym miejscu gromadząc 1078 punktów.


 
 
Małą Kryształową Kulę za loty zdobył, jak na Mistrza Świata w lotach przystało - Robert Kranjec. Wyprzedził Martina Kocha i Simona Ammanna. Tych samych zawodników oglądaliśmy na podium ostatniego konkursu, tylko, że w innej kolejności. Wysokie, szóste miejsce zajął Kamil Stoch. Japończyk Daiki Ito, który miał szanse na wygranie Pucharu Świata w lotach narciarskich, był jedynie 16.


Puchar Narodów po raz kolejny trafił do Austriaków. Na drugim miejscu znaleźli się Norwegowie, a na trzecim Niemcy. Polacy zakończyli rywalizację na szóstym miejscu.


Martin Koch wygrywa ostatni konkurs

Planica przyzwyczaiła nas do tego, że w niedzielę konkurs nskłada sie z jednej serii. W tym roku tą jedną serię wygrał Martin Koch skokiem ( a właściwie lotem) na 222,5 m. Drugi był Simon Ammann - osiągnął 212 m i stracił do zwycięzcy prawie 17 punktów. Trzeci był Robert Kranjec, który z najniższego rozbiegu skoczył 204 m. Poza podium znalazł się Gregor Schlierenzauer (209,5 m), Rochard Freitag (212 m), Severin Freund (204,5 m). Dalej był Andreas Kofler, Jurij Tepes i Bjoern Einar Romoeren.

Najlepszy z Polaków, Kamil Stoch został sklasyfikowany został na 11. miejscu, nasz reprezentant uzyskał 199 metrów. Piotr Żyła skoczył 184,5 metra i zajął 21. miejsce.

Pierwsza seria przebiegała przy zmiennym wietrze, który części zawodników pomagał w osiąganiu dobrych odległości, a innym nie pozwalał odlecieć dalko. Dodatkowo, jury bardzo często decydowało się na zmianę długości najazdu przez co nie oglądaliśmy dalekich skoków.

sobota, 17 marca 2012

Żegnaj Matti!


Dziś ostatni skok w karierze oddał Matti Hautamäki. Finowie nie zdołali awanoswać do drugiej serii, ale w przerwie przed drugą serią jury pozwoliło mu oddać honorowy skok. Na zeskoku czekali już na niego koledzy - z szampanem i podziękowaniami za wiele lat sukcesów.

"To smutny moment dla mnie, ale czas już nadszedł. Na szczęście udało mi się nie przewrócić po skoku" - zażartował później Matti w rozmowie z fińską telewizją.

 Hautamäki zadebiutował w zawodach Pucharu Świata 29 listopada 1997 roku w Lillehammer. Pierwsze punkty zdobył już dzień później, zajmując 17. miejsce. Na pierwsze podium czekał do konkursu w Kuopio pod koniec 1999. Rok później na tym samym obiekcie wywalczył pierwsze pucharowe zwycięstwo. Hautamaeki, który ma na koncie 16 wygranych w Pucharze Świata, miał jedną z najbardziej owocnych karier wśród skoczków. Zawodnik był dwa razy trzeci w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W 2003 roku zdobył srebrny medal w konkursie indywidualnym oraz złoty medal w drużynowej kategorii na Mistrzostwach Świata w Predazzo. Rok wcześniej sięgnął po srebrny medal w zawodach drużynowych na Igrzyskach Olimpijskich w Salt Lake City, uzyskując tylko 0,1 punktu mniej niż Niemcy. Ponadto w 2002 roku skoczek zdobył brązowy medal olimpijski w konkursie indywidualnym, w 2006 roku Hautamaeki zdobył srebrny medal olimpijski, stając na podium tuż obok zaskakującego złotego medalisty, Larsa Bystoela. W sezonie 2004/05 wygrał w Pucharze Świata sześć razy pod rząd. Do tej pory żaden skoczek nie wygrał ponad sześciu konkursów Pucharu Świata pod rząd.

Ostatni konkurs drużynowy w sezonie

Austriacy dziś po raz kolejny udowodnili, że są najlepsi na świecie. Wśród nich najlepiej spisali się Martin Koch (219,5 i 225 metrów) oraz Gregor Schlierenzauer (222,5 i 218 metrów). Solidne skoki oddał także Andreas Kofler (209 i 214,5 m), a tylko nieco słabiej skakał dziś Thomas Morgenstern (186,5 i 208,5 m). Drudzy Norwegowie uzyskali prawie 80 punktów mniej niż zwycięzcy. Najlepiej spisał się Bjoern Einar Romoeren, który przecież kocha tą skocznię :) Uzyskał 214,5 i 213,5 m. Rune Velta również spisał się dobrze - 215,5 i 203 m).  Anders Bardal skoczył 190,5 i 204,5 m, a Anders Fannemel 205 i 192,5 m. Na najniższym stopniu podium po emocjonującej walce z reprezentacją gospodarzy zajęli Niemcy. Mimo słabszych skoków Maximiliana Mechlera, Severin Freund (211 i 223,5 metra) oraz Richard Freitag (202,5 i 203 metry) zdołali obronić się przed atakami rywali.

Tuż za podium zawody zakończyli Słoweńcy, których najmocniejszym punktem był Robert Kranjec - oddał najdłuższy skok całego konkursu lądując w pierwszej serii na 231. metrze, ale w finale Mistrz Świata w lotach nie skoczył już tak daleko (203,5 metra). Z dobrej strony zaprezentował się także Jurij Tepes (201 i 216 metrów), a bardzo dobry skok na swoim koncie zapisał także Jaka Hvala skacząc 213 metrów w drugiej serii.

Polacy zakończli konkurs na dobrej, piątej pozycji. Nasi reprezentanci nie psuli skoków, ale też nie latali tak daleko jak walczący o podium rywale. W rezultacie zgromadziliśmy ponad 200 punktów mniej niż zwycięzcy i ponad 100 mniej niż sklasyfikowani na trzeciej pozycji Niemcy. Najlepiej w naszym zespole zaprezentował się Kamil Stoch oddając skoki na 209,5 i 203,5 metra. Piotr Żyła osiągnął 198,5 i 194,5 metra, Maciej Kot zanotował 188,5 i 193 metry, a Aleksander Zniszczoł lądował na odległościach odpowiednio 194,5 i 183,5 metra.

Za Polską konkurs zakończyli Japończycy, Czesi i Rosjanie. Konkurs na pierwszej serii zakończył się dla Finów, Włochów i Amerykanów. Dzisiejszy konkurs wyglądał niemal tak samo, jak klasyfikacja generalna Pucharu Narodów z tym, że to Japończycy są na 5 miejscu.


piątek, 16 marca 2012

Spełnione marzenie Roberta Krajnca

Mamucie skocznie należą w tym sezonie do Roberta Kranjca. Najpierw został Mistrzem Świata w Lotach w Vikersund (jako pierwszy słoweniec w historii), następnego dnia wraz z kolegami stanął na trzecim stopniu podium zdobywając brązowy medal Mistrzostw Świata w Drużynie (po raz pierwszy w historii słoweńskich skoków). Dziś Robert spełnił kolejne marzenie - wygrał na ojczystej ziemi. No i oczywiście stał się pierwszym słoweńcem, który wygrał w Planicy. No i wyprzedził dziś Daiki Ito, który był liderem klasyfikacji generalnej w lotach. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują na to, że małą kryształową kulę Robert zgarnie na ojczystej ziemi. I oczywiście zdobędzie ten tytuł jako pierwszy słoewniec... Dziś rewelacyjnym skokiem w pierwszej serii na 227,5 m dał swoim kibicom powód do radości. W drugiej rundzie także lądował daleko, ale nie aż tak, jak na półmetku zawodów - 215 m. Podekscytowani byli wszyscy - Robert, koledzy z drużyny i oczywiście publiczność.

Drugie miejsce padło łupem byłego Mistrza Świata w lotach narciarskich - Simona Ammanna, który zdobył ten tytuł na tej samej skoczni w 2010 roku. Simi poleciał na 222 m w finale, awansując z czwartego miejsca. Brązowy medalista Mistrzostw Świata w lotach Martin Koch (225 i 218,5 m) stanął na trzecim stopniu podium.

Anders Bardal wygrał już w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Chociaż Gregor Schlierenzauer był dziś piąty i uzyskał 45 punktów a Norweg był 12, to i tak Anders dużo nie stracił. Do końca pozostał tylko jeden konkurs, a Bardal prowadzi dokładnie 100 punktami. Ponieważ w niedzielę będzie skakać tylko czołowa trzydziestka Pucharu Świata, Bardal ma już gwarantowany tytuł. Powinno to pocieszyć Norwegów, bo dziesiąty dziś Bjoern Einar Romoeren był najlepszym z Norwegów.

Kamil Stoch był dziś najlepszym z Polaków - po skokach na 205,5 i 213 m był 9. Na 17. pozycji konkurs indywidualny zakończył Maciej Kot, który na mamucie w Planicy poszybował na 201 (nowy rekord życiowy) i 197 m. Tuż za nim znalazł się Aleksander Zniszczoł, który uzyskał 191,5 i 191 m. Klemens Murańka ostatecznie sklasyfikowany został na 22. miejscu a Piotr Żyła był 24. Jeszcze nigdy nie mieliśmy tylu biało - czerwonych w konkursie na mamucie.
 


czwartek, 15 marca 2012

200,5 m Maćka, 206,5 m Olka i 200 m Klimka

Czekałam na ten weekend cały rok, ale z drugiej strony nie chciałam, żeby tak szybko nadszedł. Planica to jak dla mnie okok Zakopanego najlepsze miejsce, gdzie są konkiursy skoków. Nigdy w Planicy nie byłam, ale duchem zawsze jestem ze skoczkami. Ale jestem trochę zawiedziona, że kwalifikacje były tak wcześnie, bo musiałam iść do szkoły :( Ale jutro na konkurs chyba będę biegła do domu, żeby zdążyć na konkurs :P Dziś przed kwalifikacjami odbyły się dwa treningi. Pierwszy wygrał Martin Koch (217 m) przed Gregorem Schlierenzauerem (227 m) i Kamilem Stochem (215 m), a drugi wygrał Severin Freund (217,5 m)  przed Gregorem Schlierenzauerem (212 m) i Daikim Ito (212 m). W kwalifikacjach triumfował za to Bjoern Einar Romoeren - 221,5 m. Romoeren wyprzedził Andreasa Koflera, który lądował na 209,5 m oraz Lukasa Hlavę, który oddał skok na odległość 211,5 m.

Polacy spisali się dobrze. W pierwszym treningu świetnie spisał się Aleksander Zniszczoł - podczas sojego pierwszego w życiu skoku na mamucie skoczył aż 206,5 m (18 miejsce). Piotr Żyła poleciał na 189,5 m (24 miejsce), Krzysztof Miętus na 183 m (37 miejsce), Klemens Murańka - 185,5 (38 miejsce), a Maciej Kot lądował na 180,5 m (40 miejsce). Podczas tego treningu Olek i Klimek skakali pierwszy raz na mamucie, a Krzysiek pierwszy raz w Planicy.

W drugim treningu Kamil Stoch był siódmy z rezultatem 211,5m, Krzysztof Miętus był 17. (206m), Maciej Kot 24. (200,5m), Piotr Żyła 27. (186,5m), Klemens Murańka 39. (197m), a Aleksander Zniszczoł uzyskał 194,5m, co dało mu 41. pozycję.

W jutrzejszym konkursie wystąpi komplet naszych zawodników. Najlepiej w serii kwalifikacyjnej spisał się Piotr Żyła, który zajął piąte miejsce. 13. pozycję wywalczył Klimek Murańka, który uzyskał 200 metrów - rekord życiowy. Aleksander Zniszczoł oraz Krzysztof Miętus uplasowali się odpowiednia na 18. i 19. miejscu. Kamil Stoch, który kwalifikację ma zapewnioną, ponieważ jest sklasyfikowany w pierwszej 10. lądował na 215 m.

Z udziału w serii kwalifikacyjnej zrezygnowali między innymi Martin Koch, Gregor Schlierenzauer oraz Daiki Ito, który jest liderem klasyfikacji lotów narciarskich.
 
 

Opalamy się :) Anders Fannemel, Andreas Stjernen, Tom Hilde, Anders Bardl

poniedziałek, 12 marca 2012

Bez zmian w kadrze na Planice

Z ciężkim sercem przyjmuję do wiadomości to, że to już praktycznie koniec sezonu - co ja będę oglądać w telewizji? :( Nasi skoczkowie w środę lecą do Słowenii, a w czwartek rozpoczną się pierwsze oficjalne treningi i kwalifikacje. Przez weekend będziemy oglądać jeden konkurs drużynowy i dwa indywidualne. W ostatnim konkursie w niedzielę będzie mogła wystąpić tylko czołowa trzydziestka klasyfikacji generalnej, tak więc wystąpi dwóch Polaków - Piotr Żyła (19. w generalce) i Kamil Stoch (miejsce 5.). 

Na Letalnicy będzie skakać sześciu Polaków - ten sam skład, jaki oglądaliśmy w Skandynawii - Kamil Stoch, Piotr Żyła, Maciej Kot, Krzysztof Miętus, Klemens Murańka i Aleksander Zniszczoł. Krzysiek będzie po raz pierwszy skakał w Planicy, Klimek i Olek - po raz pierwszy na skoczni mamuciej.

Czwartek, 15 marca
09:00 Trening oficjalny - dwie serie
11:00 Kwalifikacje

Piątek, 16 marca
14:15 Seria próbna
15:15 Konkurs indywidualny

Sobota, 17 marca
09:00 Seria próbna
10:00 Konkurs drużynowy

Niedziela, 18 marca
09:00 Seria próbna
10:00 Konkurs indywidualny - Finał Pucharu Świata

niedziela, 11 marca 2012

Żyła bliski pierwszego w karierze podium

Cóż, nie były to tak fajne i sprawiedliwe zawody jak w Trondheim, ale dla naszych reprezentantów (z wyjątkiem Krzyśka i Olka) były bardzo dobre. Było blisko tego, abyśmy mieli trzech Polaków w pierwszej dziesiątce. No ale od początku. Pierwsza seria przebiegała w trudnych warunkach, wiatr często zmieniał swoją siłę i mimo, że komputer pokazywał, iż wiatr wieje pod narty, zawodnicy wcale nie latali tak daleko, a niektórzy wręcz spadali na bule. Po pierwszej serii z konkursem pożegnali się m.in. Thomas Morgenstern, Roman Koudelka, Taku Takeuchi, Lukas Hlava. Dziś zawodnicy potrzebowali poprostu szczęścia, żeby odlecieć. No bo czy ktoś by się spodziewał, że taki Jaka Hvala, obecni Mistrz Świata Juniorów (razem z Olkiem) będzie na półmetku zawodów drugi ze skokiem 135,5 m, co się okazało najdłuższym skokiem konkursu? Ja przynajmniej nie. I co najważniejsze - nasz mistrz wywiadów, Piotrek Żyła na półmetku był trzeci - 129,5 m :D Można powiedzieć, że dziś obudził się na to skakanie. Maciek Kot w pierwszej serii był 7 ze skokiem o metr krótszym niż skok Piotrka. Kamil Stoch trafił na złe warunki, ale przynajmniej był w drugiej serii - na półmetku skoczył 113 m co pozwalało na zajęcie 25 miejsca. Klimek Murańka 'fuksem' awansował do drugiej serii - zawdzięcza to nieudanemu skokowi Thomasa Morgensterna na 106 m. Kto wie, może Klimek postawi thomasowi jakąś flaszkę...? Olek już jest pełnoletni, może mu kupi...:) Niestety szczęścia nie miał Krzysiek Miętus, który zaraz za progiem trafił na mocny tylny wiatr, co nie pozwalało mu na wyciągnięcie odległości - tylko 85 m. 

Druga seria wyglądała trochę lepiej. Klimek Murańka, który w drugiej serii jechał jako pierwszy, przesunął się na 24 miejsce. Kamil Stoch oddał skok na 124 m - gdyby tak było w pierwszej serii... Ale Kamil z 25 przesunął się na 11 miejsce. Z kolei Maciek Kot z tego 7 miejsca spadł na 12 - wyrównał tym samym swój najlepszy wynik w karierze. Piotrek Żyła w drugiej serii skoczył 118,5 m i przy 134 m Severina Freunda, ten skok pozbawiał nas marzeń o podium dla Polaka. Ale i tak jest dobrze, bo Piotrek wyrównał swój wyczyn życiowy, czyli 7 miejsce. Daiki Ito, który był liderem zajął 4 miejsce. Ja się cieszę z takiego obrotu sprawy - przynajmniej ma nad Kamilem 41, a nie 91 punktów przewagi w generalce... A wygrał dziś Martin Koch (130,5 i 130 m) przed Severinem Freundem (123 i 134 m) i Robertem Kranjcem (121,5 i 129 m).

Severin Freund, Martin Koch, Robert Kranjec
Piotr Żyła
Andrea Morassi, Maciej Kot
Maciej Kot, Manuel Fettner, Andrea Morassi, Sebastian Colloerdo, Dimitry Wasiljew

czwartek, 8 marca 2012

PŚ w Trondheim: Daiki Ito triumfuje drugi raz z rzędu

Mimo wczorajszego wiatru, dziś był wprost idealny dzień na skakanie. Można powiedzieć, że najlepszy w tym sezonie - bez kombinowania z belkami, bez dużego wiatru... Idealnie. Dziś drugi raz z rzędu triumfował Daiki Ito - 137,5 m i aż 141 m, co jest nowym oficjalnym rekordem skoczni (wcześniej rekord Simona Ammanna pobił Richard Freitag - 141,5 m; nieoficjalnym rekordem jest 146 m Andersa Bardala na mistrzostwach Norwegii). Drugie miejsce zajął Richard Freitag (lider po pierwszej serii) - 140,5 m i 133 m w finale. Na najniższym stopniu podium stanął Simon Ammann po skokach 132,5 i 140 m - Simon awansował z 5 miejsca po pierwszej serii. Za podium znalazł się się Anders Bardal (131,5 i 136 m). Roman Koudelka zajął 5 miejsce (137 i 135 m), Kamil Stoch był szósty (132,5 i 135,5 m). W "10" znaleźli się też Thomas Morgenstern, Andreas Kofler, Severin Feund, który w finale (133,5 metra) zaliczył niegroźny upadek oraz Anssi Koivuranta.

Krzysztof Miętus był poza Kamilem jedynym Polakiem, który zakwalifikował się do drugiej serii - 126,5 i 127 m. Po pierwszej serii zajmował 23 miejsce, ale ostatecznie był 14. Dość długo stał na pozycji lidera, ale gdy przyszedł czas na Gregora Schlierenzauera, Krzysiek musiał mu ustąpić.

Do finału nie awansowali Klemens Murańka (125m i 33. lokata), Maciej Kot (124m i 40. pozycja), Aleksander Zniszczoł (122,5m i 41. miejsce) oraz 44. Piotr Żyła (121m).

Tak wogóle, to Krzysiek obchodzi dziś 21 urodziny. Tak więc Krzysiu... Wszystkiego najlepszego ;D
Olek Zniszczoł świętuje dziś swoją 18, ale w porównaniu do Krzyśka nie sprawił sobie prezentu i nie zapunktował.

 
Richard Freitag, Daiki Ito, Simon Ammann
Krzysztof Miętus
Ville Larinto
Richard Freitag

środa, 7 marca 2012

Wideo czat z Piotrem Żyłą

Dziś o godzinie 20.30 portal skijumping.pl zorganizował wideo czat z Piotrkiem Żyłą. Był to pierwszy tego typu czat w historii tego portalu - wcześniej były prowadzone 'normalne' czaty, tj moderator wybierał pytania od uczestników, które potem publikował a gość na nie odpowiadał. Ostatni taki czat był chyba w listopadzie z Olkiem Zniszczołem. Kto nie oglądał bądź nie widział tego w czałości, podaję link do nagrania:

Trondheim

Dziś w planie były dwie serie konkursowe i kwalifikacje, ale udało się jedynie przeprowadzić jeden trening (jak to stwierdził Łukasz Kruczek - "trochę na siłę"). Na skoczni Granasen w Trondheim serię treningową wygrał Daiki Ito - 132,5 m. Wyprzedził tym skokiem metr bliżej lądującego Roberta Kranjca i Jurija Tepesa (136 m). Na czwartej pozycji został sklasyfikowany Szwajcar Simon Ammann - 134,5 m, a na piątej Aleksander Zniszczoł - 136,5 m. 11 był Kamil Stoch (120,5 m), 15 - Krzysztof Miętus (124 m), a Klimek Murańka był 20. Nieco słabiej wypadł Piotr Żyła (104 m, 40 miejsce) i Maciej Kot (110,5 m, 29 pozycja). Dla Kamila i Klimka były to pierwsze skoki na tej skoczni, pozostali skakali tu wczoraj. W treningu nie uczestniczyło kilku czołowych skoczków m.in. Austriacy Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern, Andreas Kofler, Norweg Anders Bardal, Niemiec Severin Freund i Czech Lukas Hlava.

Jutro na godz. 16 przewydziane są kwalifikacje, a godzinę później ma odbyć się pierwsza seria konkursowa.


wtorek, 6 marca 2012

"Cudowne dziecko" powraca

Klimek Murańka - "cudowne dziecko". Dlaczego znów głośniej mówi się o nim? Bo w poprzedni weekend zdobył swoje pierwsze punkty PŚ.

Ogłoszono go cudownym dzieckiem polskich skoków, gdy miał 10 lat, bo poleciał 135,5 m na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Już wtedy o nim mówiono "następca Małysza". W 2004 roku podczas Letniejo Grand Prix w Zakopanem miał pełnić rolę przedskoczka. Niestety, przed samymi zawodami, kiedy już dostał akredytację zawodnika, uznano, że jest za młody. Bardzo to przeżył. Oznaczało to powrót na skocznię K35...

"Szum medialny wokół Klimka na pewno mu nie pomógł. Wszyscy chcieli go jak najszybciej wypromować, a on potrzebował spokojnego treningu. Powinien startować wyłącznie w zawodach dzieci, żeby jego rozwój przebiegał płynnie. Lecz wtedy wokół skoków panował szum. Były bardzo popularne, głównie ze względu na Adama Małysza. Co nie zmienia faktu, że Klimek to nadal wielki talent"
– podkreśla opiekun młodzieżowej reprezentacji Polski Robert Mateja.

W 2005 roku Klimek zdobył tytuł mistrza świata dzieci w Garmisch-Partenkirchen. Potem zdarzały się tylko przepłyski. Dwa lata później zdobył brązowy medal mistrzostw Polski seniorów na średniej skoczni w Zakopanem, a w grudniu zajął drugie miejsce na Wielkiej Krokwi. Ówczesny trener kadry Hannu Lepistö przyznał, że nie kojarzy skoczka, który w wieku 13 lat prezentowałby się tak dobrze. Rok później zakopiańczyk wystąpił w kwalifikacjach zawodów o Puchar Świata w Zakopanem, w których zajął ostatnie miejsce. Najmłodszy w historii zawodnik dopuszczony do udziału w zawodach tej rangi opuszczał skocznię z płaczem...

"Kilka lat temu Klimek oddawał świetne skoki, ale był bardzo lekki, miał jeszcze posturę dziecka. W ostatnich dwóch latach bardzo urósł i dlatego trzeba było zmienić technikę, dopasować ją do wzrostu 178 cm i przesuniętego środka ciężkości. Na szczęście dojrzały już Klemens stał się bardzo solidnym zawodnikiem, realizuje każdy program, jaki mu się poleci. Jeszcze trochę pracy i będą efekty" – przekonywał Mateja w rozmowie przed weekendem w Lahti.

I efekty przyszły - Klimek wystartował w konkursie drużynowym, w którym Polska drużyna wskoczyła na podium, a następnego dnia zdobył swoje pierwsze 10 punktów. Adam Małysz też wcześnie zaczynał punktować. No ale nie zapomnijmy o pewnym Austriaku - Gregor Schlierenzauer w wieku 17 lat wygrywał już konkursy Pucharu Świata.
Ostatnio o Klimku nie mówiło się już tak duzo, bo w rywalizacji na skoczka światowego formatu prześcignął go Olek Zniszczoł - tych dwóch rywalizowało ze sobą od dziecka. Obaj są dowodem na opłacalność Narodowego Programu Rozwoju Skoków Narciarskich „Szukamy następców mistrza". Olek w 2011 roku zwyciężył w letniej części Pucharu Kontynentalnego i zdobył drużynowo srebrny medal w mistrzostwach Polski. W niedawnych mistrzostwach świata juniorów w Erzurum sięgnął po srebro indywidualnie i w drużynie (razem z Klimkiem).

"Olek nie rósł tak szybko jak Klimek. U niego ten proces przebiegał bardziej równomiernie, co sprzyjało zachowaniu formy. Ustabilizował już skoki. Jeśli zdarzają mu się słabsze próby, to wynikają z braku treningu, bo często startuje. Można powiedzieć, że Zniszczoł jest troszkę spokojniejszy od Murańki, bardziej ułożony"
– ocenia Robert Mateja.

Trener młodzieżówki przekonuje, że to nie koniec potencjalnych nowych twarzy w naszej seniorskiej kadrze. "Mamy grupę pięciu, sześciu zawodników urodzonych w latach 1993 i 94, których uważam za bardzo duże talenty. To są właśnie efekty małyszomanii. Kiedy Adam zaczął wygrywać, dzieci garnęły się na skocznie. Między innymi Klimek i Olek. Teraz przyszedł ich czas. Myślę, że najbliższe lata powinny być bardzo owocne dla polskich skoków."


Anders Bardal: "Lubię żółtą koszulkę"

Przegląd Sportowy: Wygląda na to, że jest pan jedynym, który może w tym roku pokonać Austriaków na koniec sezonu.
Anders Bardal: Tak, dziś rzeczywiście tak to się przedstawia. Cóż, ja naprawdę lubię tę żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata i będę o nią walczył, ale nie liczę jeszcze punktów. Przecież ciągle kilka konkursów przed nami. Na razie cieszę się z tego drugiego miejsca, które zająłem w niedzielę. Fajnie wrócić na podium po dwutygodniowej przerwie. Najważniejsze, że znowu dobrze skakałem, szczególnie ta ostatnia próba w niedzielnym konkursie stała już naprawdę na wysokim poziomie. Z drugiej strony, trzeba było mieć sporo szczęścia, bo warunki były bardzo zmienne i odgrywały decydującą rolę. Wie o tym kilku chłopaków z pierwszej dziesiątki Pucharu Świata, którzy nawet nie weszli do drugiej serii. Ale to taki sport.

Jednym z pechowców był Kamil Stoch.
Tu zabrakło mu szczęścia, jednak cały sezon ma świetny. To żadna niespodzianka. Dołączył do czołówki i pewnie jeszcze wiele razy będzie na podium. Wciąż ma szansę, aby skończyć sezon w pierwszej trójce.

Ale to pan jest jedną z największych niespodzianek sezonu.
Tak pan myśli? Cóż, zmieniłem wiele rzeczy, przede wszystkim myślenie o skokach. Teraz cieszę się tym, co robię. Od początku sezonu było dobrze, przyszły wyniki, a to dało mi sporo pewności siebie. W takim sporcie to bardzo ważne.

Pana formę należy łączyć ze zmianą na stanowisku trenera reprezentacji Norwegii? Wcześniej pracował z wami Fin Mika Kojonkoski, teraz ćwiczycie pod okiem Austriaka Andreasa Stoeckla.
Jest trochę zmian, rzeczywiście – w filozofii i technice – które na pewno mają wpływ. Nie chcę jednak ich porównywać, bo to zupełnie inni ludzie. Obaj są dobrymi trenerami, z każdym wiążą się miłe wspomnienia. Nie chcę jednak mówić wiele o różnicach.

Po takich sukcesach chyba jest pan już wielką gwiazdą w Norwegii?
Czy ja wiem? Czasem ludzie mnie poznają, ale bez przesady. Taka Marit Bjoergen jest na pewno znacznie, znacznie większą gwiazdą w moim kraju niż ja.

niedziela, 4 marca 2012

Wygrana Ito, sukces Żyły i Kota oraz dramat Stocha, czyli wietrzne Lahti

Wietrzne dramaty na skoczni. W Lahti niewiele dało przeniesienie zawodów na mniejszą skocznię, bo wiatr i tak mocno kręcił. Kiedy ktoś ma mocny wiatr w plecy to tak naprawdę te rekompensaty punktowe nic nie dają. Jeżeli do konkursu nie wchodzą Martin Koch, Severin Freund, Kamil Stoch i Robert Kranjec, a z bardzo odległych pozycji wchodzą Rune Velta, Roman Koudelka, Andreas Kofler, Andreas Wank, Thomas Morgenstern czy Simon Ammann - wiedz, że coś się niedobrego dzieje... No i jeszcze przed konkursem: na treningu Olek Zniszczoł ląduje najdalej, bo 97,5 m a w kwalifikacjach 78 m... Ci, którzy mieli dobry wiatr, wyszli dziś bardzo dobrze.  Ciekawym faktem jest to, że po pierwszej serii Anssi Koivuranta zajmował drugie miejsce! Piotrek Żyła z Andersem Fannemelem byli na 5 miejscu, a ci najlepsi (myslę tu o Koudelce, Kofim i Morgim) byli bardzo daleko. 

Daiki Ito po raz trzeci w sezonie wygrał skokami na 93 i 92 m. Za nim znalazł się lider klasyfikacji Anders Bardal (90,5 i 96 m), a na trzecim stopniu podium stanął Lukas Hlava (90,5 i 94,5 m). Anssi Koivuranta (94 i 91,5 m) stracił do mniejsca na podium 3 punkty. Dalej był zwycięzca dzisiejszych kwalifikacji Taku Takeuchi (90,5 m dwa razy), Gregor Schlierenzauer (91 i 89,5 m), Thomas Morgenstern (83,5 i 93,5 m), Simon Amman (85 i 91,5 m) i Jaka Hvala (85 i 91 m).

Wielkie gratulacje dla Piotra Żyły (92 i 86 m) - zajął dziś 10 miejsce! Mogło być oczywiście lepiej, bo po pierwszej serii zajmował 5 miejsce, ale podczas jego skoku wiatr przekroczył 1 m/s z tyłu skoczni. Maciej Kot też się popisał - odniósł dziś najlepsze miejsce w karierze, bo 12 (91,5 i 86 m). Dobrze wypadł też Klemens Murańka - skoki na 85 i 84,5 m wystarczyły na zajęcie 21 miejsca. Dziś również zdobył swoje pierwsze punkty PŚ - jak na pierwszy raz te 10 punktów uważam za sukces. Niestety Kamil Stoch lądował dziś na 79,5 m i był ostatecznie 39. Chociaż uważam, że w takich warunkach nie powinien skakać, bo podczas jego skoku prawie cały zeskok na wskaźnikach był na czerwono. Ale co ja mogę...

I jeszcze informacja z PK w Predazzo: Bartek Kłusek zajął dziś 3 miejsce, a Tomek Byrt był 10 ;) Stefan Hula był 19., a Dawid Kubacki 28. 

sobota, 3 marca 2012

Polska młodzież atakuje Lahti!

Trener Łukasz Kruczek miał dziś twardy orzech do zgryzienia - po serii próbnej musiał bowiem odrzucić dwóch zawodników. Padło na świeżo upieczonego rekordzistę Polski Piotra Żyłę i Krzysztofa Miętusa. Ten pierwszy kompletnie zepsuł swoją próbę, lądując na 79 metrze. Jak się jednak okazało, decyzja polskiego szkoleniowca była jak najbardziej trafna. Drużyna biało-czerwonych, której średnia wieku wyniosła niespełna 20 lat, zrobiła furorę w sobotnim konkursie w Lahti. Poraz piąty w historii drużyna Polskich skoczków stanęła na podium w drużynowych zawodach Pucharu Świata.

Po pierwszej serii nasi zajmowali drugie miejsce. Skaczący w pierwszej grupie Maciej Kot uzyskał 86,5 m, w drugiej Klemens Murańka - tyle samo. Po jego próbie Polska objęła prowadzenie w konkursie! Okazało się, że 86,5 m klimka wystarczyło mu do wygrania swojej grupy. Jako trzeci w polskiej ekipie Aleksander Zniszczoł, który nieco zwwiódł. 82 metry spowodowały, że nasza drużyna spadła na drugie miejsce wyprzedzona przez Austrię, w której Martin Koch doleciał do 95 m. Ostatni w polskim zespole Stoch uzyskał 92,5 m, dzięki czemu nasi reprezentanci utrzymali drugie miejsce po pierwszej serii a Kamil indywidualnie wygrał swoją grupę.

W finale nasi skoczkowie potwierdzili, że tworzą perspektywiczną ekipę, która w przyszłości może walczyć o medale na najważniejszych imprezach. Wprawdzie biało-czerwoni dali się wyprzedzić Niemcom, ale do ich skoków nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Doskonale wypadli Zniszczoł - 94 m i Kot - 92 m. Stochowi zabrakło pół metra do punktu K, a Murańka wylądował na 88 metrze i 50 centymetrze. W ostatecznym rozrachunku Niemcy okazali się lepsi od naszych orłów o zaledwie 0,6 pkt, czyli o pół metra. A wygrali oczywiście Austriacy.

W drużynie Austrii popisali się Martin Koch i Andreas Kofler, którzy lądowali odpowienio na 95 m i 96 m, ale takie szczęświe mieli tylko w pierwszej serii. W drużynie niemieckiej liderem był dziś Richard Freitag -  młody zawodnik oddał skoki na odległość 97 i 93,5 metra, dwukrotnie miał jednak problemy z lądowaniem, co skutkowało niskimi ocenami za styl. Na wysokim poziomie skakał również Severin Freund, a nieco zawiedli Andreas Wank i Maximilian Mechler, którzy zepsuli swoje pierwsze skoki i pozbawili drużynę szans na walkę o zwycięstwo.

Za podium znaleźli się dziś Norwegowie z Andersem Bardalem na czele. Niemiły upadek przytrafił się Vegardowi Sklettowi podczas pierwszej serii konkursowej, Norweg oddał najdłuższy skok w swojej grupie - 94,5 metra, ale upadł przy lądowaniu. Szczęśliwie obyło się bez poważniejszych urazów i skoczek mógł wziąć udział w finale.

Piątą pozycję zajęli Słoweńcy, choć przez pewien czas wydawało się, że podopieczni Gorana Janusa będą w stanie walczyć o miejsce na podium. Najdłuższym skokiem w zespole popisał się Jurij Tepes, syn Mirana Tepesa uzyskał w finale aż 101 metrów, co jest nowym rekordem tej skoczni. Po 12 latach Jurij pobił 98 m Janne Ahonena.

Szóstą lokatą musieli zadowolić się Japończycy. Taku Takeuchi skoczył dziś 99 m. Pobiłby tym skokiem rekord Ahonena, ale uprzedził go Jurij. Na siódmym miejscu konkurs zakończyli Rosjanie, a ostatnią premiowaną punktami pozycję zajęli gospodarze z wracającym po 14 miesiącach przerwy Ville Larinto. Do drugiej serii nie awansowały ekipy Estonii oraz zaskakująco - Czesi. 

Podia Polski w drużynowych konkursach Pucharu Świata w skokach narciarskich:
2. miejsce:
2009 Planica (Adam Małysz, Kamil Stoch, Łukasz Rutkowski, Stefan Hula)
3. miejsce:
2012 Lahti (Maciej Kot, Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł, Kamil Stoch)
2011 Lahti (Adam Małysz, Kamil Stoch, Piotr Żyła, Tomasz Byrt)
2011 Willingen (Adam Małysz, Kamil Stoch, Piotr Żyła, Stefan Hula)
2001 Villach (Adam Małysz, Robert Mateja, Łukasz Kruczek, Wojciech Skupień)


piątek, 2 marca 2012

Hannu Lepistö spotkał się z Polakami w Lahti

Nie było jeszcze takiego konkursu, podczas którego były świetne warunki. A Lahti najwyraźniej nie chce być taką miłą niespodzianką, bo bardzo mocny wiatr przeszkadzał dziś od rana - odwołano skoki kombinatorów norweskich oraz treningi i kwalifikacje skoczków. Jedyną atrakcją było pojawienie się Hannu Lepistoe pod skocznią :) Hannu spotkał się z Polakami, którzy wręczyli mu zbójnicką czapkę oraz ciupaki z flagą Polski. Był to zaległy prezent z zawodów w Planicy, kiedy to Hannu z powodu choroby nie mógł uczestniczyć w ostatnich pucharowych zawodach Adama Małysza. Ta ciupaga była przygotowana specjalnie dla niego, ale to Robert Mateja (wtedy asystent Hannu) startował Adama. 

Hannu Lepistoe, Martin Künzle, Łukasz Kruczek
Hannu Lepistö, Robert Mateja
Hannu Lepistö, Robert Mateja, Łukasz Kruczek, Grzegorz Sobczyk, Łukasz Gębala
Hannu Lepistö, Robert Mateja, Łukasz Kruczek
Hannu Lepistö z flagą
Hannu Lepistö, Robert Mateja, Łukasz Kruczek, Piotr Żyła, Maciej Kot, Aleksander Zniszczoł

Afera z kaskiem Kamila Stocha

Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) nakazała Kamilowi Stochowi usunięcie z kasku znaku firmy 4F. Decyzja jest o tyle dziwna, że nasz skoczek z symbolem sponsora startował od początku sezonu i włodarzom federacji ta sytuacja nie przeszkadzała. Sytuacja jest poważna, ponieważ w grę wchodzi nawet dyskwalifikacja zawodnika. Regulamin FIS, co prawda zakazuje umieszczania symboli producentów odzieży sportowej na kaskach, ale do tej pory był to tzw. "martwy" przepis. Obchodziło go wiele reprezentacji i nikt z FIS-u nie zgłaszał pretensji. Aż do tego momentu, na niespełna miesiąc przed zakończeniem sezonu.

Ten przepis obowiązywał od zawsze, ale nie był egzekwowany. Nikt nie zwracał uwagi Kamilowi lub nam, że coś jest nie tak - powiedział dla WP Apoloniusz Tajner. "FIS nakazuje usunięcie tego loga z kasku. Marcel Looze (dyrektor ds. sponsoringu FIS) powołując się na dwa zapisy w przepisach marketingowych Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, twierdzi że znak producenta i sponsora odzieży sportowej, tej miękkiej, nie może być równocześnie umieszczony na kasku zawodnika, czyli twardych elementach" - wyjaśnia Tajner.

Prezes poinformował nas, że firma 4F nie chcąc narażać Stocha na kłopoty zdecydowała się zakleić logo czarną taśmą. - Gdyby logo nie zostało zakryte to FIS na pewno wysłałby następne ostrzeżenie, a potem być może zdecydowaliby się na dyskwalifikację - twierdzi prezes PZN.

Dziś w Lahti odbędą się trening i kwalifikacje do konkursu. Czy Stoch nie ma wyjścia i wystartuje bez symbolu sponsora na kasku? - Prosiłem jeszcze trenera Łukasza Kruczka, aby na ten temat porozmawiał z Walterem Hoferem, aby dotychczasowy stan rzeczy utrzymać przynajmniej do końca sezonu. Nie wiem jednak, czy to przyniesie efekty, ponieważ Hofer w tej sprawie ma niewielki wpływ - kończy Tajner.

Nie uważacie to za absurd? Ok, przepisy... Ale jakoś przez cały sezon Kamil skacze w tym samym kasku... W poprzednim sezonie też miał przecież kask od 4F, tyle że z napisem FOB, bo tą markę reklamował. Jak dla mnie dziwna i niepotrzebna afera -.-

czwartek, 1 marca 2012

Wywiad z Robertem Mateją

Alicja Kosman: Można powiedzieć, że zadanie wykonane?
Robert Mateja: Myślę, że tak, choć jest pewien niedosyt. Gdyby wszystko się ułożyło po naszej myśli, to można było zdobyć złoto w drużynówce, a w indywidualnym też szkoda Klimka, bo był w stanie walczyć o medal. Olek wykonał swoje zadanie bardzo dobrze. Nie ukrywam, że liczyliśmy na medal w Erzurum i dokładnie to Olek zrobił. Spodziewaliśmy się troszeczkę lepszych miejsc od Tomka Byrta i Bartka Kłuska, no ale też wyszło nieźle, znaleźli się w drugiej dziesiątce. Bo po skokach treningowych liczyliśmy po cichu, że będą w pierwszej dziesiątce.

Wszyscy nasi juniorzy mogą jeszcze się poprawić za rok.
Ci z rocznika 1993 mają jeszcze szansę za rok, a Klimek i Olek jeszcze dwa lata będą juniorami. Ale to nie do końca tak jest, ponieważ na przykład skakał tutaj Lukas Mueller, który był już mistrzem świata, a od tej pory indywidualnie już nie zdobył medalu. Na razie żyjemy tym sezonem, mamy jeszcze parę startów do końca zimy, a jak będzie za rok, to zobaczymy.

Klimek był bardzo zdenerwowany po tym, jak pobił rekord skoczni, ale seria została anulowana?

Trochę tak. Uspokajaliśmy go, że dobrze skacze i potem rzeczywiście oddał dobry skok, tyle że warunki były zdecydowanie grosze. On trafił na najgorsze z całej czołówki. To nawet nie był silny wiatr, ale ruchy powietrza z przodu albo z tyłu, a w dzisiejszych skokach nawet minimalny podmuch robi ogromną różnicę.

Mistrzostwom towarzyszyły duże emocje, stres?
Nie, podchodziliśmy do tych mistrzostw jak do normalnych zawodów, jak do Pucharu Kontynentalnego czy Świata. Żadnego szału nikt nie robił. Zrobili swoje, co każdy umiał najlepiej. Myślę, że właśnie tak muszą do tego podchodzić, nie myśleć o randze zawodów czy presji. Wtedy wynik przychodzi sam.

W Turcji towarzyszył wam Adam Małysz.
Był szefem naszej reprezentacji i myślę, że się bardzo dobrze wywiązał z tej funkcji. Mieliśmy troszkę problemów na początku, bo jeden z zawodników zostawił kombinezony w autobusie i ciężko było je później odnaleźć. Adam interweniował w tej kwestii i udało mu się to załatwić. Poza tym służył nam swoją radą na skoczni, podawał jaki jest wiatr oraz wnikliwie analizował z nami skoki. Wiadomo, chcielibyśmy, żeby zawsze nam towarzyszył, ale to zależy tylko od niego. Często jest zajęty i nie zawsze może znaleźć czas. Ale myślę, że współpraca jeszcze będzie i Adam nieraz pojawi się na skoczni. Mówił, że może pojedzie do Planicy, ale jeszcze nie wiadomo na sto procent.

Teraz wraz z Olkiem Zniszczołem i Klimkiem Murańką lecisz do Lahti na Puchar Świata.
Łukasz uznał, że da szansę Olkowi i Klimkowi i myślę, że bardzo dobrze. Będą mieli duże pole do popisu. Myślę, że ich forma jest nawet nieco wyższa niż przed wyjazdem do Erzurum, ale wiadomo, z pogodą bywa różnie, a konkursy w Skandynawii są bardzo trudne.

Jest szansa na start tej pary juniorów w Planicy?
Zobaczymy jak im pójdzie w najbliższych startach, ale jest duża szansa. To, że obaj nie mają jeszcze osiemnastu lat nie ma znaczenia, bo skaczą równo, dobrze technicznie. Są bardzo dobrze wyszkoleni i jeśli tylko utrzymają formę, to myślę, że wystartują w Planicy.

A co z pozostałymi? Kto wystartuje w Pucharze Kontynentalnym?
Do Predazzo i Kuopio wyruszą: Bartłomiej Kłusek, Grzegorz Miętus, Tomasz Byrt, Jan Ziobro, Dawid Kubacki, Marcin Bachleda i Stefan Hula.

Kto zgarnie Krzyształową Kulę?

Do końca sezonu zostało nam 5 konkursów indywidualnych (Lahti, Trondheim, Oslo, Planica)  i 2 drużynowe (Lahti, Planica). Aż się łezka w oku kręci, że to już praktycznie koniec sezonu... Zawody, które odbędą się w ten weekend tj. w Lahti będą ważne przede wszystkim dla Finów, którzy przed własną publicznością chcieliby pokazać się z dobrej strony i jakoś pozytywnie zakończyć sezon. No ale nie o Finach będziemy rozmawiać.

Trzech skoczków ma teraz inny cel: zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ten sezon jest najbardziej wyrównanym sezonem w historii skoków. Ostatni raz, w 2006 roku czołową trójkę (Jakuba Jandę, Janne Ahonena i Andreasa Küttela) dzieliło mniej niż 200 punktów. Teraz Andersa Bardala, Gregora Schlierenzauera i Andreasa Koflera dzili mniej niż 80 punktów. I tych skoczków będzie starało się pokazać się teraz jak najepiej. No i nie zapominajmy o czwartym zawodniku klasyfikacji - Kamila Stocha i Andreasa Koflera dzieli równo 100 punktów. A Kofi jak za bardzo chce, to mu nie wychodzi. Nie sądzę, że Kamil mógłby teraz sięgnąć po Krzyształową Kulę, ale na podium stać go jak najbardziej. W poprzednim sezonie Kofi też był na 3 miejscu i przegrał w Planicy z Adamem Małyszem. Czyżby historia mogła się powtórzyć?

Bez wątpienia jest to życiowy sezon Andersa Bardala (obecnie ma 1139 punktów) - 11 razy stawał na podium, 3 razy wygrywał.. Gdyby wygrał PŚ, byłby trzecim Norwegiem, który wygrał i tym samym byłaby to trzecia Krzyształowa Kula dla Wikingów. Jak narazie wygrali tylko:  Espen Bredesen (1993/94) i  Vegard Opaas (1986/87). Osobiście kibucuję Bardalowi (jak i wszystkim Norwegom), ale gdyby jednak zwyciężył, zbliżyłby się do nas w ilości Krzyształowych Kul. Obecnie wygrywamy 4:2 - ale u nas te czery razy wygrał jeden zawodnik. 

Nieco inną sytuację mają Gregor Schlierenzauer i Andreas Kofler - Kofi był długo liderem, ale jego forma zaczęła spadać. Podobnie jak Bardal, jeszcze ani razu nie zakończył sezonu jako lider. Schlieri mógłby zdobyć Puchar Świata - Wygrał Turniej Czterech Skoczni i wrócił jako Mistrz Świata w Lotach w drużynie. To byłoby jego drugie zwycięstwo. Zazwyczaj Gregor jest bardziej pewny siebie na mamutach niż na mniejszych obiektach, a Kofler radził sobie lepiej na mniejszych obiektach. Tym razem, Kofi lepiej lata, choć do tej pory nie był uważany za lotnika. I to jest zaskakujące, bo Schlieri powiedział „Teraz cieszę się na konkursy na mniejszych skoczniach”, a Kofler dodał: „Z lotów zyskałem sporo pewności siebie, będzie mi to potrzebne w najbliższych zawodach”. Z tych dwóch Austriaków bardziej kibicowałabym Koflerowi, bo on w poprzednim sezonie przegrał miejsce na podium z Małyszem i jeszcze nigdy nie zdobył Kryształowej Kuli. No ale zobaczymy jak to będzie.

Kamil Stoch - nie mówię, że ma jakieś realne szanse na wygraną (do Bardala traci 178 punktów), ale na to trzecie miejsce jak najbardziej go stać. Do Koflera traci obecnie 100 punktów i myślę, że gdyby w pierwszej trójce do końca nic się nie zmnieniło, to Kofler może przegrać to trzecie mniejsce z Polakiem - tak jak w zeszłym sezonie. A Kamil przecież może wygrać w Planicy tak jak ostatnio. No ale to jeszcze wszystko przed nami.