Dziś będzie dłuuugo.
Gregor Schlierenzauer jutro obchodzi swoje 22 urodziny, ale już dziś zafundował sobie prezent. Oto dziś wygrał Turniej Czterech Skoczni, po wielokrotnym stawaniu na podium i bycia bardzo blisko wygranej. Jak sam powiedział, "spełniło się moje marzenie". Można powiedzieć, że do końca nie było wiadomo, kto tak naprawdę wygra. Andreas Kofler tracił do Gregora 17 punktów i zapowiadał, że będzie walczyć. No ale dziś, po kompletnie zepsutym skoku na 122 m mógł o zwycięstwie tylko pomarzyć. Co prawda w drugiej, niedokończonej serii skoczył 140 m i musiał mocno się wkurzyć, że finał odwołano bo miał duże szanse na przesunięcie się o parę pozycji w klasyfikacji konkursu. Dziś musiało mu wystarczyć dopiero 27 miejsce. Tym samym Kofi nie utrzymał drugiego miejsca w klasyfikacji TCS - wyprzedził go Thomas Morgenstern. Wafelek powinien się cieszyć, bo na 4. miejscu został sklasyfikowany Anders Bardal i tracił do Koflera tylko 0.9 punktu! Kamil Stoch zajął w Turnieju 8 miejsce. Może gdyby nie to, że jury mocno nie lubi Kamila, Polak zająłby zdecydowanie lepsze miejsce. Wszyscy pamiętamy, co działo się w Innsbrucku i Oberstdorfie...
No ale dziś jury także się nie popisało. Już od początku kwalifikacji zaczynały się problemy. Padał gęsty śnieg, który zasklepiał się w torach i przeszkadzał zawodnikom. Jak to mówił Sebastian Szczęsny (komentator TVP): "Ciekawe, kiedy jury przerwie te kwalifikacje. Wtedy jak Schlierenzauer popsuje swój skok, czy jeszcze przed tymi 'wielkimi'?" Odpowiedź brzmi: przed. Niebezpieczna sytuacja pojawiła się przy skoku Stephana Hocke, który przejechał przez próg i ratował się przed upadkiem. To właśnie w tym momencie jury powinno przerwać konkurs. Ale na belce siada Jurij Tepes. Dostaje zielone światełko. Tuż po zjechaniu z belki zaczynają się problemy. Jest niebezpiecznie. Słoweńskiego skoczka spotyka jeszcze gorsza sytuacja, niż przed chwilą Niemca. Można się tylko dziwić, dlaczego Miran Tepes pozwolił własnemu synowi skakać w takich warunkach...
Kwalifikacje odwołano. Zapadła decyzja o tym, że w pierwszej serii wystąpią wszyscy skoczkowie, a było ich 62. Druga seria zawodów została przerwana po skokach 10. zawodników. Wtedy to obficie zaczął padać śnieg, który zasypywał tory najazdowe. I powtórzyła się sytuacja pogodowa z kwalifikacji. Kontynuacja drugiej serii bardzo się przeciągała i ostatecznie jury podjęło decyzję o odwołaniu drugiej rundy. A tak Walter Hofer pracował na zmianę wizerunku odśnieżając tory:
W jednoseryjnym konkursie zamykającym TCS wygrał Thomas Morgenstern ze skokiem na 135 m. Drugie miejsce zajął Anders Bardal, który lądował w tym samym miejscu, co Morgi. Trzecie miejsce zajął Gregor Schlierenzauer po skoku na 131 m. Groźnie wyglądający upadek zaliczył Czech Lukas Hlava, przy lądowaniu odjechały mu narty i upadając mocno uderzył głową o zeskok. Wokół skoczka natychmiast pojawiły się służby medyczne, które zabrały Hlavę na noszach. Czech miał zakrwawioną twarz, jednak komunikował się normalnie. Złamał sobie nos i kości policzkowe poniżej oka. Jak powiedział trener Czechów- "Dla skoczków lepszy jest złamany nos niż obojczyk".
A teraz o Polakach. Kamil Stoch skoczył na 129 m, ale jego próba zostało nisko oceniona za niezbyt ładne lądowanie - zajął 9 miejsce. Gdyby konkurs rozegrano do końca, mógłby liczyć na wyższe miejsce. Niewiele tracił do podium. Zapunktował dziś też Maciej Kot. Po swojej próbie na 122,5 m zajął 28 miejsce. Pozostali wypadli słabo. Dawid Kubacki skoczył 117 m i był dziś na 36 miejscu. Piotr Żyła, który ma zdecydowany spadek formy, wylądował dziś na 113,5 m i zajął dopiero 43 miejsce. Stefan Hula pokazał, że wciąż jest bez formy skokiem na 109 m (55 miejsce). Swoją drogą to dziwie się Łukaszowi Kruczkowi. Olka wymienił na Dawida, ale Stefana zostawił. Sam Stefek mówił w wywiadzie, że wolałby pojechać do Ramsau (gdzie obecnie trenuje nasza kadra B) i tam poćwiczyć na spokojnie.
Trzech Austriaków na podium, sporo kontrowersji, jeszcze więcej problemów z pogodą, upadki Hildziaka i Hlavy, zmarnowana szansa Kamila na zwycięstwo w Innsbrucku - tak zapamiętam tegoroczny TCS. I myślę, że nie tylko ja, ale i wszyscy Polacy.
Trzech Austriaków na podium, sporo kontrowersji, jeszcze więcej problemów z pogodą, upadki Hildziaka i Hlavy, zmarnowana szansa Kamila na zwycięstwo w Innsbrucku - tak zapamiętam tegoroczny TCS. I myślę, że nie tylko ja, ale i wszyscy Polacy.
No ale trzeba zaznaczyć, że dzisiejszy konkurs był 400 konkursem w karierze Noriakiego Kasaiego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz