piątek, 6 stycznia 2012

Schlieri wygrywa Turniej Czterech Skoczni

Dziś będzie dłuuugo.
Gregor Schlierenzauer jutro obchodzi swoje 22 urodziny, ale już dziś zafundował sobie prezent. Oto dziś wygrał Turniej Czterech Skoczni, po wielokrotnym stawaniu na podium i bycia bardzo blisko wygranej. Jak sam powiedział, "spełniło się moje marzenie". Można powiedzieć, że do końca nie było wiadomo, kto tak naprawdę wygra. Andreas Kofler tracił do Gregora 17 punktów i zapowiadał, że będzie walczyć. No ale dziś, po kompletnie zepsutym skoku na 122 m mógł o zwycięstwie tylko pomarzyć. Co prawda w drugiej, niedokończonej serii skoczył 140 m i musiał mocno się wkurzyć, że finał odwołano bo miał duże szanse na przesunięcie się o parę pozycji w klasyfikacji konkursu. Dziś musiało mu wystarczyć dopiero 27 miejsce. Tym samym Kofi nie utrzymał drugiego miejsca w klasyfikacji TCS - wyprzedził go Thomas Morgenstern. Wafelek powinien się cieszyć, bo na 4. miejscu został sklasyfikowany Anders Bardal i tracił do Koflera tylko 0.9 punktu! Kamil Stoch zajął w Turnieju 8 miejsce. Może gdyby nie to, że jury mocno nie lubi Kamila, Polak zająłby zdecydowanie lepsze miejsce. Wszyscy pamiętamy, co działo się w Innsbrucku i Oberstdorfie... 

No ale dziś jury także się nie popisało. Już od początku kwalifikacji zaczynały się problemy. Padał gęsty śnieg, który zasklepiał się w torach i przeszkadzał zawodnikom. Jak to mówił Sebastian Szczęsny (komentator TVP): "Ciekawe, kiedy jury przerwie te kwalifikacje. Wtedy jak Schlierenzauer popsuje swój skok, czy jeszcze przed tymi 'wielkimi'?" Odpowiedź brzmi: przed. Niebezpieczna sytuacja pojawiła się przy skoku Stephana Hocke, który przejechał przez próg i ratował się przed upadkiem. To właśnie w tym momencie jury powinno przerwać konkurs. Ale na belce siada Jurij Tepes. Dostaje zielone światełko. Tuż po zjechaniu z belki zaczynają się problemy. Jest niebezpiecznie. Słoweńskiego skoczka spotyka jeszcze gorsza sytuacja, niż przed chwilą Niemca. Można się tylko dziwić, dlaczego Miran Tepes pozwolił własnemu synowi skakać w takich warunkach...

 
Kwalifikacje odwołano. Zapadła decyzja o tym, że w pierwszej serii wystąpią wszyscy skoczkowie, a było ich 62. Druga seria zawodów została przerwana po skokach 10. zawodników. Wtedy to obficie zaczął padać śnieg, który zasypywał tory najazdowe. I powtórzyła się sytuacja pogodowa z kwalifikacji. Kontynuacja drugiej serii bardzo się przeciągała i ostatecznie jury podjęło decyzję o odwołaniu drugiej rundy. A tak Walter Hofer pracował na zmianę wizerunku odśnieżając tory:
W jednoseryjnym konkursie zamykającym TCS wygrał Thomas Morgenstern ze skokiem na 135 m. Drugie miejsce zajął Anders Bardal, który lądował w tym samym miejscu, co Morgi. Trzecie miejsce zajął Gregor Schlierenzauer po skoku na 131 m. Groźnie wyglądający upadek zaliczył Czech Lukas Hlava, przy lądowaniu odjechały mu narty i upadając mocno uderzył głową o zeskok. Wokół skoczka natychmiast pojawiły się służby medyczne, które zabrały Hlavę na noszach. Czech miał zakrwawioną twarz, jednak komunikował się normalnie. Złamał sobie nos i kości policzkowe poniżej oka. Jak powiedział trener Czechów- "Dla skoczków lepszy jest złamany nos niż obojczyk".
A teraz o Polakach. Kamil Stoch skoczył na 129 m, ale jego próba zostało nisko oceniona za niezbyt ładne lądowanie - zajął 9 miejsce. Gdyby konkurs rozegrano do końca, mógłby liczyć na wyższe miejsce. Niewiele tracił do podium. Zapunktował dziś też Maciej Kot. Po swojej próbie na 122,5 m zajął 28 miejsce. Pozostali wypadli słabo. Dawid Kubacki skoczył 117 m i był dziś na 36 miejscu. Piotr Żyła, który ma zdecydowany spadek formy, wylądował dziś na 113,5 m i zajął dopiero 43 miejsce. Stefan Hula pokazał, że wciąż jest bez formy skokiem na 109 m (55 miejsce). Swoją drogą to dziwie się Łukaszowi Kruczkowi. Olka wymienił na Dawida, ale Stefana zostawił. Sam Stefek mówił w wywiadzie, że wolałby pojechać do Ramsau (gdzie obecnie trenuje nasza kadra B) i tam poćwiczyć na spokojnie.

Trzech Austriaków na podium, sporo kontrowersji, jeszcze więcej problemów z pogodą, upadki Hildziaka i Hlavy, zmarnowana szansa Kamila na zwycięstwo w Innsbrucku - tak zapamiętam tegoroczny TCS. I myślę, że nie tylko ja, ale i wszyscy Polacy. 

No ale trzeba zaznaczyć, że dzisiejszy konkurs był 400 konkursem w karierze Noriakiego Kasaiego :)



 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz