sobota, 12 listopada 2011

Polacy pojadą do Klingenthal

W czwartek polscy skoczkowie powrócili do kraju po tygodniowym zgrupowaniu na Cyprze. Trener Łukasz Kruczek podkreśla, że wszystkie plany szkoleniowe udało się w pełni zrealizować, jednak efekt treningów będzie można ocenić dopiero na skoczni. Nie nacieszą się powrotem do kraju, bo w poniedziałek kadra A i młodzieżowa znów pojadą do Klingenthal. Będą tam trenować zapewne w towarzystwie Finów, którzy też się tam wybierają w poniedziałek.

"Podstawowym celem było położenie nacisku na trening motoryczny wraz z jednoczesnym przypilnowaniem okresów regeneracji, tak by ten czas był jak najlepiej wykorzystany i najbardziej efektywny. Pogoda dopisała, przede wszystkim uniknęliśmy upałów czy chłodu i deszczu. Do treningu było w sam raz. Jeśli chodzi o zabawne sytuacje to chłopaki zawsze coś wykombinują...nie potrafię przywołać jednej konkretnej sytuacji, ale nastroje były dobre. Co do oceny zgrupowania, to cel jaki chcieliśmy osiągnąć został osiągnięty, teraz pozostaje tylko kwestia przekucia tego na skocznie" - mówi Łukasz Kruczek.

"Co do dalszych planów, to już dawno przyjęliśmy kilka alternatyw rozwiązania listopada, który organizacyjnie dla wszystkich jest chyba najtrudniejszy. Można powiedzieć, że w tym roku udało nam się uprzedzić nieco pogodę i wcześniej się na taką sytuację przygotować. Realizujemy więc jedną z wcześniej przyjętych opcji. W poniedziałek udajemy się do Klingenthal - tam skoczymy na 100% cztery treningi na rozbiegu lodowym (oczywiście jeśli pogoda nie przeszkodzi, a nie powinna)" - zdradza najbliższe plany trener naszej kadry A.

"Kolejny wyjazd będzie już w kierunku Kuusamo, chcemy polecieć z jednodniowym zapasem i mamy nadzieje na przynajmniej jeden trening w pełnej aurze zimowej. Po Kuusamo nie będziemy wracać do kraju, tylko udamy się bezpośrednio do Lillehammer - tam będziemy trenować przed zawodami w Lillehammer (wszystko oczywiście zależne od warunków tam panujących)" - kontynuuje Kruczek.

"Jako priorytet stawiamy sobie, by warunki na skoczni były bardzo dobre, tak by nie było skakania na siłę. W tej chwili już nie ma praktycznie żadnej różnicy pomiędzy rozbiegami lodowymi (jak w Klingenthal), a zimowymi, które de facto też są lodowe. Jedynie padający śnieg zmienia te warunki, ale to zjawisko ciężko aktualnie odwzorować na treningu. Tak więc kontynuujemy wykorzystanie rozbiegu lodowego, by jak najbardziej przybliżyć warunki zimowe zawodnikom" - zakończył szkoleniowiec polskich skoczków.


K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz