Pierwszy konkurs 60. Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie za nami. Pierwsza seria konkursu nie przebiegała bez problemów. Konkurs rozpoczął się o 16:30, ale po około godzinie, gdy na starcie pojawiło się już ponad 30 skoczów, jury zdecydowało się anulować wyniki i rozpocząć konkurs od nowa o 18:15. Powodem takiej decyzji były niezwykle trudne warunki atmosferyczne - zmienny wiatr i padający śnieg, który zasypywał tory i wypaczał wyniki zawodów. Seria finałowa przebiegała już bez większych problemów - śnieg nie padał już tak intensywnie. Wiatr jednak nadal wiał z tyłu skoczni, co sprawiało, że dopiero czołowi zawodnicy potrafili znacznie przeskoczyć punkt konstrukcyjny obiektu. Wygrał Gregor Schlierenzauer ze skokami na odległość 133 i 137,5 metra i o ponad 18 punktów wyprzedził Andreasa Koflera (131 i 133,5 m), który był liderem na półmetku zawodów. Wydawało się, że Kofi w finale pobije rekord skoczni, gdyż leciał bardzo wysoko. Niestety Andreas przy lądowaniu spadł z dużej wysokości, co odbiło się na notach za styl. Na 3. miejscu stanął dziś Thomas Morgenstern (128 i 128,5 m) tracąc niespełna punkt do Koflera.
Tuż za podium znalazł się Severin Freund (129 i 127 m) tracąc do podium 0,3 punktu. Piąty był Daiki Ito, który był dziś kandydatem do podium ze skokiem na 130 m, lecz w finale przy niesprzyjającym wietrze wylądował na 124 m. Szósta lokata przypadła Andersowi Bardalowi - Norweg awansował z 12. miejsca oddając w finale skok na 131,1 metra. Wysoka, siódma pozycja należała do Romana Koudelki, najlepszy w tym sezonie czeski skoczek osiągnął 124 i 127,5 metra. W czołowej "10" zawodów znalazło się jeszcze miejsce dla dwóch Niemców, Stephana Hocke i Richarda Freitaga, których rozdzielił sklasyfikowany na dziewiątym miejscu Robert Kranjec.
Ogromnego pecha miał Tom Hilde - po pierwszej serii był dziesiąty i spokojnie awansowałby wyżej ze skokiem w finale na 131,5 m, ale przeszkodził mu w tym przykry wypadek przy lądowaniu. Tomowi zakantowała narta a potem przechylił się do przodu i upadł. Skończyło się groźnie wyglądającym upadkiem i opuszczeniem zeskoku na noszach z unieruchomionym kręgosłupem.
Tuż za podium znalazł się Severin Freund (129 i 127 m) tracąc do podium 0,3 punktu. Piąty był Daiki Ito, który był dziś kandydatem do podium ze skokiem na 130 m, lecz w finale przy niesprzyjającym wietrze wylądował na 124 m. Szósta lokata przypadła Andersowi Bardalowi - Norweg awansował z 12. miejsca oddając w finale skok na 131,1 metra. Wysoka, siódma pozycja należała do Romana Koudelki, najlepszy w tym sezonie czeski skoczek osiągnął 124 i 127,5 metra. W czołowej "10" zawodów znalazło się jeszcze miejsce dla dwóch Niemców, Stephana Hocke i Richarda Freitaga, których rozdzielił sklasyfikowany na dziewiątym miejscu Robert Kranjec.
Ogromnego pecha miał Tom Hilde - po pierwszej serii był dziesiąty i spokojnie awansowałby wyżej ze skokiem w finale na 131,5 m, ale przeszkodził mu w tym przykry wypadek przy lądowaniu. Tomowi zakantowała narta a potem przechylił się do przodu i upadł. Skończyło się groźnie wyglądającym upadkiem i opuszczeniem zeskoku na noszach z unieruchomionym kręgosłupem.
Niestety, Polakom nie udała się inauguracja Turnieju Czterech Skoczni. W finale mieliśmy tylko Kamila Stocha, który zajmował po pierwszej serii obiecujące, szóste miejsce (127 metrów). Co prawda przegrał pojedynek z Andreasem Koflerem, ale spisał się najlepiej jako 'szczęśliwy przegrany'. Jednak finałowy skok lidera polskiej kadry - 107 metrów - mimo że oddany w trudnych warunkach należy pozostawić bez komentarza. Stoch zajął ostatecznie 23. pozycję.
Pozostałym reprezentantom naszego kraju nie udało im się ani pokonać swoich rywali, ani też znaleźć się wśród pięciu "szczęścliwych przegranych". Usprawiedliwieniem jest to, że żaden z nich nie był faworytem w swojej parze. Maciej Kot uzyskał 115 metrów (Robert Kranjec 126 m), Aleksander Zniszczoł w bardzo trudnych warunkach skoczył 98 metrów (w anulowanej serii 122 m; Taku Takeuchi 117,5 m). Polscy kibice mogli pokładać nadzieję już tylko w dwóch skoczkach. Niestety Piotr Żyła nie miał szans w starciu z Lukasem Hlavą, po tym jak uzyskał zaledwie 112 m, a sędziowie nie ocenili wysoko jego lądowania. Czech wylądował tuż przed punktem konstrukcyjnym skoczni i wyeliminował kolejnego z naszych reprezentantów.
Jutro o 13:45 na skoczni w Garmisch-Partenkirchen odbędą się kwalifikacje do noworocznego konkursu TCS. Trzymam kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz