W Turnieju Czterech Skoczni nie ma przypadkowego zwycięzcy. Spojrzenie na historię tego Turnieju pokazuje nam nazwiska największych skoczków w historii dyscypliny. Zachować spokój podczas Turnieju, który skupia na sobie uwagę największych mediów oraz blisko 100.000 fanów, potrafią tylko najwybitniejsi. Tak samo będzie podczas 60. Turnieju, nie będzie przypadkowego zwycięzcy. Kto odbierze trofeum w dniu Trzech Króli w Bischofshofen?
Andreas Kofler: Na pewno należy do grona głównych faworytów. Jest stabilny i wie, jak wygrać. W 2010 r. to on triumfował - zwyciężał w czterech z siedmiu konkursów indywidualnych. To zawodnik, który potrafi poradzić sobie z presją. Wydaje się być tak pewny siebie, że można się spodziewać kolejnego triumfu z jego strony. Nie musi nic udowadniać - ma w domu medale olimpijskie, jest kilkakrotnym mistrzem świata w drużynie oraz zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni. W minionym sezonie letnim nie mógł trenować tyle co zwykle i wydaje się być dzięki temu tak mocny. Jeżeli 27-letni zawodnik mówi, że cieszy się na Turniej, nie ma nikogo kto by mu nie wierzył. Kofler należy do grona ścisłych faworytów, którzy będą walczyć o zwycięstwo.
Anders Bardal: Niespodzianka tego sezonu. Norweg świętował niedawno w Engelbergu swoje drugie pucharowe zwycięstwo, już cztery raz kończył zawody na podium, a w ostatnich pięciu konkursach nie był klasyfikowany niżej niż piąte miejsce. To zdecydowanie zawodnik, który może wygrać Turniej. Pamiętamy zwycięstwo w Turnieju odniesione przez Janne Ahonena w 1999 roku, kiedy to Fin nie wygrał żadnego konkursu w Turnieju. Ale to nie te czasy - od czasów Ahonena triumfatorzy Turnieju stali na najwyższym stopniu podium przynajmniej w jednym z czterech konkursów. Anders Bardal pod opieką nowego trenera kadry – Austriaka Alexandra Stöckla, ustabilizował swoją formę. "Okazało się, że nasz trening w lecie był dobry", powiedział w kontekście swoich dobrych wyników. 29-latek może podtrzymać tradycję norweskich skoczków, którzy pojawiali się nagle i potrafili namieszać w czołówce Pucharu Świata. To udało się w 2004 roku Sigurdowi Pettersenowi i w 2007 roku Andersowi Jacobsenowi. Bardal jest więcej niż tylko cichym faworytem.
Gregor Schlierenzauer: W ostatnich latach często przed Turniejem był w gronie faworytów, ale mieszkaniec Austrii czeka jeszcze na swoje pierwsze zwycięstwo w Turnieju. Na jego koncie jest już pięć zwycięstw na czterech skoczniach Turnieju, na każdej z nich stał na najwyższym stopniu podium – można powiedzieć, że jest kimś w rodzaju "wiecznego faworyta". Czy uda mu się wygrać tym razem? Z wielu powodów Schlieri dojrzał do zwycięstwa w tym sezonie. Rozwinął się zarówno mentalnie jak i fizycznie. Jest ambitny - to właśnie dzięki tej ambicji ma już na swoim koncie 36 zwycięstw w Pucharze Świata w wieku zaledwie 21 lat. Nie jest już tak impulsywny jak wcześniej, dzięki swoim sukcesom nabrał dystansu, jest bardziej spokojny. To czyni go jeszcze mocniejszym. A do tego miał sporo pecha w Turnieju. Także w tym roku, po jego upadku w Engelbergu wielu myślało, że będzie podobnie jak w roku ubiegłym, że konsekwencją będzie kontuzja kolana. Jednak Schlierenzauer miał w tym roku więcej szczęścia, już w drugim konkursie w Szwajcarii mógł zapomnieć o swoim upadku i z pewnością do Oberstdorfu pojedzie bardziej pewny siebie. Jeśli będzie zdrowy i będzie miał po swojej stronie więcej szczęścia niż w ubiegłych latach, zwycięstwo może należeć właśnie do niego.
Andreas Kofler: Na pewno należy do grona głównych faworytów. Jest stabilny i wie, jak wygrać. W 2010 r. to on triumfował - zwyciężał w czterech z siedmiu konkursów indywidualnych. To zawodnik, który potrafi poradzić sobie z presją. Wydaje się być tak pewny siebie, że można się spodziewać kolejnego triumfu z jego strony. Nie musi nic udowadniać - ma w domu medale olimpijskie, jest kilkakrotnym mistrzem świata w drużynie oraz zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni. W minionym sezonie letnim nie mógł trenować tyle co zwykle i wydaje się być dzięki temu tak mocny. Jeżeli 27-letni zawodnik mówi, że cieszy się na Turniej, nie ma nikogo kto by mu nie wierzył. Kofler należy do grona ścisłych faworytów, którzy będą walczyć o zwycięstwo.
Anders Bardal: Niespodzianka tego sezonu. Norweg świętował niedawno w Engelbergu swoje drugie pucharowe zwycięstwo, już cztery raz kończył zawody na podium, a w ostatnich pięciu konkursach nie był klasyfikowany niżej niż piąte miejsce. To zdecydowanie zawodnik, który może wygrać Turniej. Pamiętamy zwycięstwo w Turnieju odniesione przez Janne Ahonena w 1999 roku, kiedy to Fin nie wygrał żadnego konkursu w Turnieju. Ale to nie te czasy - od czasów Ahonena triumfatorzy Turnieju stali na najwyższym stopniu podium przynajmniej w jednym z czterech konkursów. Anders Bardal pod opieką nowego trenera kadry – Austriaka Alexandra Stöckla, ustabilizował swoją formę. "Okazało się, że nasz trening w lecie był dobry", powiedział w kontekście swoich dobrych wyników. 29-latek może podtrzymać tradycję norweskich skoczków, którzy pojawiali się nagle i potrafili namieszać w czołówce Pucharu Świata. To udało się w 2004 roku Sigurdowi Pettersenowi i w 2007 roku Andersowi Jacobsenowi. Bardal jest więcej niż tylko cichym faworytem.
Gregor Schlierenzauer: W ostatnich latach często przed Turniejem był w gronie faworytów, ale mieszkaniec Austrii czeka jeszcze na swoje pierwsze zwycięstwo w Turnieju. Na jego koncie jest już pięć zwycięstw na czterech skoczniach Turnieju, na każdej z nich stał na najwyższym stopniu podium – można powiedzieć, że jest kimś w rodzaju "wiecznego faworyta". Czy uda mu się wygrać tym razem? Z wielu powodów Schlieri dojrzał do zwycięstwa w tym sezonie. Rozwinął się zarówno mentalnie jak i fizycznie. Jest ambitny - to właśnie dzięki tej ambicji ma już na swoim koncie 36 zwycięstw w Pucharze Świata w wieku zaledwie 21 lat. Nie jest już tak impulsywny jak wcześniej, dzięki swoim sukcesom nabrał dystansu, jest bardziej spokojny. To czyni go jeszcze mocniejszym. A do tego miał sporo pecha w Turnieju. Także w tym roku, po jego upadku w Engelbergu wielu myślało, że będzie podobnie jak w roku ubiegłym, że konsekwencją będzie kontuzja kolana. Jednak Schlierenzauer miał w tym roku więcej szczęścia, już w drugim konkursie w Szwajcarii mógł zapomnieć o swoim upadku i z pewnością do Oberstdorfu pojedzie bardziej pewny siebie. Jeśli będzie zdrowy i będzie miał po swojej stronie więcej szczęścia niż w ubiegłych latach, zwycięstwo może należeć właśnie do niego.
Richard Freitag: Wielkie odkrycie tego sezonu. Bez mrugnięcia okiem odniósł swoje pierwsze zwycięstwo pucharowe podczas zawodów w Harrachovie. Freitag jest nową niemiecką nadzieją skoków narciarskich, w swoim działaniu przypomina trochę Svena Hannawalda. "Koncentruję się na skoku, próbuję innych zaskakiwać", mówi na temat swoich dokonań na skoczni. Dlatego broni się przed presją – to jest jego główna strategia przed Turniejem. Presja będzie szczególnie silna podczas konkursu rozpoczynającego Turniej w Oberstdorfie jak również w Garmisch-Partenkirchen. Czy będzie zdenerwowany przed dwoma konkursami "u siebie"? Freitag ma na to profesjonalną odpowiedź: "Cieszę się ogromnie na wspaniałą atmosferę". Jeżeli Freitag rzeczywiście pozostanie spokojny, wtedy może znaleźć się na podium Turnieju. W siedmiu konkursach był sześć razy w najlepszej dziesiątce, więc podstawy ma. Jeśli dobrze rozpocznie i będzie mógł poddać się euforii, miejsce na podium będzie jego. Ma ambicje i może wiele osiągnąć.
Thomas Morgenstern: Obrońca tytułu jest niebezpiecznym człowiekiem. W tym sezonie jeszcze nie zwyciężył. Spektakl ukradli mu jego koledzy z drużyny – Andreas Kofler i Gregor Schlierenzauer. W cieniu swoich kolegów jedzie na Turniej. Morgi w tym sezonie konsekwentnie pracuje nad wyeliminowaniem błędów. Jeśli w Oberstdorfie nie popełni błędu i uda mu się wskoczyć do czołówki konkursu, może swój triumf z 2011 roku powtórzyć.
Severin Freund: Realista, twardo stąpający po ziemi. Jest stabilnym i dobrym skoczkiem. Zadomowił się już wśród elity światowej, jest ceniony i liczą się z nim rywale. Presja nie jest dla niego problemem, pozostaje spokojny podobnie jak jego kolega z pokoju Freitag. Jednak pasja i stabilność na wygranie Turnieju przez 23-latka to nie wystarczą. Jednak Freund może nam sprawić wielką niespodziankę. Być może uda mu się to podczas 60. Turnieju, dokładnie dziesięć lat po triumfie Svena Hannawalda. Nie ma chyba nikogo, ktoby nie chciał tego dla niego.
Kamil Stoch: Polak jest zdecydowanie lepszy, niż zajmowana przez niego pozycja. Następca Adama Małysza może zaatakować z ukrycia - potwierdził, że to umie podczas konkursu w Engelbergu . Byłby to jego bez wątpienia największy triumf. Jednak wyniki Kamila jak na razie są różne. Jeśli popatrzymy na listę zwycięstw Polaków w Turnieju, to można doznać szoku: ostatnie zwycięstwo odnieśli 6. stycznia 2001 roku, a więc było to jedenaście lat temu. Wtedy to Adam Małysz triumfował po raz pierwszy w Turnieju. Stoch może zakończyć jałowy okres w polskich skokach. Do tego muszą mu się udać przede wszystkim wszystkie cztery konkursy . Jest to możliwe. Kamil cały czas pracuje nad swoimi skokami i miło byłoby zobaczyć, co osiąga nasz reprezentant podczas konkursów. Jest to zawodnik, który potrafi wygrać i dobrze skakać. "Kamil Stoch, po odejściu Adama Małysza, odgrywa bardzo ważną rolę. Ma papiery na to, co zresztą pokazał już ubiegłej zimy, wygrywając konkurs w Zakopanem. Polscy kibice powinni go szanować, a nie tylko porównywać z Adamem Małyszem" - powiedział Alexander Pointner.
Roman Koudelka: Czech jest odkryciem w światowej elicie. Po groźnym upadku w Harrachovie przebywał dwa dni w szpitalu, a już tydzień później w Engelbergu powrócił do czołówki. W Turnieju nie będzie zaliczany do faworytów, dlatego może jechać na Turniej spokojny i bez presji. Właściwie może on tylko wygrać. Jeden lub dwa dobre wyniki, względnie miejsce na podium nie będą żadną sensacją ze strony 22-latka.
Robert Kranjec: Słoweniec jest zawsze gotowy na najlepsze rezultaty, jednak rzadko mu się udaje być w kilku konkursach pod rząd na szczycie. Dlatego nie będzie kolejnym po Primożu Peterce, który wygrał w 1997 roku. Ale gdyby uzyskał dobry wynik w pojedynczym konkursie, to byłoby już coś. Ostatnim zwycięzcą był Peter Zonta, który wygrał w Innsbrucku w 2004 roku.
Martin Koch: W przypadku Austriaka jest podobnie jak u Roberta Kranjca. Może odlecieć daleko, ale zwycięstwo w Turnieju jest jak dla niego za daleko. Koch, jako typowy lotnik, ma poza tym inne cele na ten sezon. Złoty medal w konkursie indywidualnym na Mistrzostwach Świata w lotach w Vikersund. Czy może nowy rekord w długości lotu, Martin?
Simon Ammann: Zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni jest ostatnią z wielkich rzeczy, której mu jeszcze brakuje. Szwajcar dałby wiele za triumf podczas Turnieju. Już w lecie nie pojawiał się na LGP, aby spokojnie trenować na zimę do Turnieju. Zaznaczał, że w tym sezonie nie będzie walczył o kryształową kulę. Mimo to w tym sezonie nie wiedzie się mu najlepiej. Wygląda na to, że konkurencja jest zbyt mocna. Ammann ma jeszcze kilka dni. Byłoby to ogromną sensacją, gdyby dokładnie na Turniej Ammann odzyskał swoją dawną zwycięską formę. Wkrótce nie będzie już żadnego obywatela Szwajcarii, który będzie mógł wygrać Turniej, a Ammann nie będzie skakał zbyt długo. Właściwie, to już tylko on ciągnie reprezentację. Teraz albo nigdy, Simon. Teraz jest czas na nowe czary "Harrego Pottera".
Kamil Stoch: Polak jest zdecydowanie lepszy, niż zajmowana przez niego pozycja. Następca Adama Małysza może zaatakować z ukrycia - potwierdził, że to umie podczas konkursu w Engelbergu . Byłby to jego bez wątpienia największy triumf. Jednak wyniki Kamila jak na razie są różne. Jeśli popatrzymy na listę zwycięstw Polaków w Turnieju, to można doznać szoku: ostatnie zwycięstwo odnieśli 6. stycznia 2001 roku, a więc było to jedenaście lat temu. Wtedy to Adam Małysz triumfował po raz pierwszy w Turnieju. Stoch może zakończyć jałowy okres w polskich skokach. Do tego muszą mu się udać przede wszystkim wszystkie cztery konkursy . Jest to możliwe. Kamil cały czas pracuje nad swoimi skokami i miło byłoby zobaczyć, co osiąga nasz reprezentant podczas konkursów. Jest to zawodnik, który potrafi wygrać i dobrze skakać. "Kamil Stoch, po odejściu Adama Małysza, odgrywa bardzo ważną rolę. Ma papiery na to, co zresztą pokazał już ubiegłej zimy, wygrywając konkurs w Zakopanem. Polscy kibice powinni go szanować, a nie tylko porównywać z Adamem Małyszem" - powiedział Alexander Pointner.
Roman Koudelka: Czech jest odkryciem w światowej elicie. Po groźnym upadku w Harrachovie przebywał dwa dni w szpitalu, a już tydzień później w Engelbergu powrócił do czołówki. W Turnieju nie będzie zaliczany do faworytów, dlatego może jechać na Turniej spokojny i bez presji. Właściwie może on tylko wygrać. Jeden lub dwa dobre wyniki, względnie miejsce na podium nie będą żadną sensacją ze strony 22-latka.
Robert Kranjec: Słoweniec jest zawsze gotowy na najlepsze rezultaty, jednak rzadko mu się udaje być w kilku konkursach pod rząd na szczycie. Dlatego nie będzie kolejnym po Primożu Peterce, który wygrał w 1997 roku. Ale gdyby uzyskał dobry wynik w pojedynczym konkursie, to byłoby już coś. Ostatnim zwycięzcą był Peter Zonta, który wygrał w Innsbrucku w 2004 roku.
Martin Koch: W przypadku Austriaka jest podobnie jak u Roberta Kranjca. Może odlecieć daleko, ale zwycięstwo w Turnieju jest jak dla niego za daleko. Koch, jako typowy lotnik, ma poza tym inne cele na ten sezon. Złoty medal w konkursie indywidualnym na Mistrzostwach Świata w lotach w Vikersund. Czy może nowy rekord w długości lotu, Martin?
Simon Ammann: Zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni jest ostatnią z wielkich rzeczy, której mu jeszcze brakuje. Szwajcar dałby wiele za triumf podczas Turnieju. Już w lecie nie pojawiał się na LGP, aby spokojnie trenować na zimę do Turnieju. Zaznaczał, że w tym sezonie nie będzie walczył o kryształową kulę. Mimo to w tym sezonie nie wiedzie się mu najlepiej. Wygląda na to, że konkurencja jest zbyt mocna. Ammann ma jeszcze kilka dni. Byłoby to ogromną sensacją, gdyby dokładnie na Turniej Ammann odzyskał swoją dawną zwycięską formę. Wkrótce nie będzie już żadnego obywatela Szwajcarii, który będzie mógł wygrać Turniej, a Ammann nie będzie skakał zbyt długo. Właściwie, to już tylko on ciągnie reprezentację. Teraz albo nigdy, Simon. Teraz jest czas na nowe czary "Harrego Pottera".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz