sobota, 28 kwietnia 2012

Posezonowy wywiad z Kamilem Stochem

Odpoczął pan już po zimie?
Kamil Stoch: Na razie jestem w domu i staram się nadrobić zaległości w życiu rodzinnym. Poświęcam czas najbliższym, regeneruję ciało i duszę. Miniony sezon był bardzo trudny i kosztował mnie mnóstwo sił. Odpoczynek dobiega jednak końca, bo w połowie maja zaczynamy obóz regeneracyjny, a później przygotowania do sezonu letniego. Na pewno większość czasu będziemy spędzać w kraju, bo teraz są tu świetne obiekty, zwłaszcza w Szczyrku i w Wiśle. Te skocznie bardzo dobrze nadają się do treningów. Wakacje planuję w lipcu.

W poprzednim sezonie zajął pan piąte miejsce w klasyfikacji generalnej...
To bardzo dobra lokata, choć wiem, że w niektórych zawodach mogłem skakać lepiej. Wyższe miejsce powinienem zająć choćby w Turnieju Czterech Skoczni. Po mojej myśli nie ułożyła się także końcówka sezonu, ostatnie zawody. Czeka mnie jeszcze sporo pracy, aby zabłysnąć.

Teraz będzie pierwsza trójka?
Takie jest założenie. Każdy sezon musi być lepszy od poprzedniego, aż wygram w klasyfikacji generalnej. Teraz liczę na podium Pucharu Świata. Moim celem jest też medal w mistrzostwach świata w Predazzo.

Piąte miejsce to dobry wynik. Sprawił pan sobie jakiś prezent?
Nie muszę się nagradzać i sam klepać po plecach. Kocham skoki, sama możliwość lotu jest dla mnie najlepszą nagrodą.

Agnieszka Radwańska, gdy odniesie sukces, kupuje sobie torebki... 
Ja sobie torebek nie kupuję (śmiech). Samochodów też nie, bo nie zarabiam tyle co Agnieszka. Dużo ciepłych słów usłyszałem natomiast od rodziny i przyjaciół. To była dla mnie prawdziwa nagroda.

Ten sezon był trudny, bo to pierwsza zima bez Adama Małysza i wszystkie oczy były zwrócone na pana. Chyba udźwignął pan presję?
Na pewno teraz będzie lżej. Nie ukrywam, że przed tym sezonem miałem pewne wątpliwości, zastanawiałem się, czy w ogóle ktoś się jeszcze będzie interesował skokami w Polsce. Zainteresowanie było, oczekiwania również. I dobrze, że one są, bo dzięki nim ciągle mam motywację do pracy. Takie sprawy mobilizują.

Podobają się panu nowe kombinezony, które są ciasne i ściśle przylegają do ciała?
Będziemy w nich wyglądać jak faceci w rajtuzach. Początkowo nie byłem zachwycony. Uważałem, że to lekka przesada. Patrząc jednak na chłodno, zmniejszy to możliwość manipulacji.

Co dla pana oznacza ta zmiana?
Przygotowuję się do tej zmiany już od dłuższego czasu. Od kilku lat zmieniam styl, więc myślę, że nie powinno być problemów.

Te obcisłe stroje wykluczą lotników?
Nie do końca, bo na pewno będą dłuższe rozbiegi i to się zrównoważy. Zresztą chyba głównie o to chodziło, bo ostatnio na niektórych skoczniach startowaliśmy z pierwszych belek. Wcześniej wydawało się to niemożliwe. Lepiej więc zwęzić kombinezony niż przebudować skocznie.

Wspomniał pan o manipulacjach przy stroju. Sporych?
Oczywiście, że tak. W każdym sporcie da się kombinować i każdy to robi. Tyle że nikt o tym nie mówi.

Czyli wy też coś kombinowaliście?

(śmiech) Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi.

Konsultantem kadry został Adam Małysz. Będzie go pan prosić o pomoc?
Ona zawsze jest wskazana, tym bardziej od takiego zawodnika. Do tej pory nie radziłem się Adama, bo poświęcał się głównie rajdom. Śledziłem jego poczynania i jestem pod wrażeniem. Biorąc pod uwagę, że to jego pierwszy Dakar, poszło mu świetnie.

Jakie ma pan plany na lato?
Na pewno nie wezmę udziału we wszystkich konkursach. Wystartuję w ważniejszych: na pewno w Polsce i w tych ostatnich. Nie nastawiam się, że muszę wygrać w generalce.

Trzy konkursy w Polsce to dobry pomysł?
Dobry. Przynajmniej nie musimy daleko jeździć. Niech inni przyjeżdżają do nas




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz