sobota, 23 lutego 2013

Wojciech Fortuna: Polska ma szansę na medal

Przegląd Sportowy: Pierwsza kadra przed mistrzostwami świata odpuściła loty w Oberstdorfie. Czy trener Łukasz Kruczek podjął dobrą decyzję?
Wojciech Fortuna: Chłopcy potrzebowali spokojnych treningów i dlatego ostatnie dni przed wylotem do Włoch spędzili w Szczyrku. Skakanie na mamucie mogłoby ich rozregulować. Szkoda jedynie, że szkoleniowiec nie zabrał do Val Di Fiemme Klimka Murańki. Nie można go krytykować za słabe loty w Niemczech, bo przecież skakał na wymagającej skoczni mamuciej. Warto czasami dać szansę takim młodym zawodnikom. Ja podczas wygranych przeze mnie igrzysk olimpijskich w Sapporo miałem zaledwie 19 lat, ale trenerzy mi zaufali.

Czy Kamil Stoch ma szansę na medal w konkursach indywidualnych?
Ostatnio nie zachwycał i na dodatek przydarzyła się ta wpadka z kombinezonem (został zdyskwalifikowany po konkursie w Klingenthal – przyp. red.), ale liczę, że we Włoszech będzie skakał jak natchniony. Kamil ma sakramenckie odbicie, ale musi jeszcze popracować nad sylwetką w locie. Włączyć w powietrzu turbo diesel. Wypchnąć nogi i dać się jeszcze bardziej wynieść. Idealnie to robił Adam Małysz. Jak źle wyszedł z progu, to potrafił nadgonić sporo w powietrzu. Tą sztukę opanowali też znakomicie Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern i Andreas Kofler, ale w tym sezonie ci dwaj ostatni skaczą mizernie.

Jak pan ocenia naszą drużynę?
Drugi po Stochu Maciej Kot robi ogromne postępy. Już na początku zimy mówiłem, że to będzie sezon Kota. Chłopak potwierdził swoje ogromne możliwości. Ma dobrą technikę, jest ambitny i zadziorny. Nie zadowala się byle czym. Pamiętam doskonale jak Hannu Lepistoe, odchodząc, mówił: „To wartościowy skoczek. Nie zepsujcie go". Chłopak fajnie się rozwija. W tym sezonie przecież zdobył już w Pucharze Świata o wiele więcej punktów niż w poprzednim. Piotrek Żyła to kolejna pozytywna postać. Lubię słuchać, jak mówi po góralsku. Wesołek z niego. Nie wiadomo, na kogo jeszcze postawi trener Kruczek. Ja dałbym szansę Dawidowi Kubackiemu, który w środę dobrze się prezentował na treningach we Włoszech. Ma wahania formy, ale potrafi czasami jak torpeda wylecieć z progu. Kubacki musi popracować również nad lotem. Fortuna będzie im sprzyjać i może będziemy świętować wreszcie medalowe podium w drużynie. Moim zdaniem, walka o krążki rozstrzygnie się pomiędzy Austrią, Słowenią, Norwegią i oczywiście Polską. Wiem, że niektórzy skreślają podopiecznych Alexandra Pointnera, ale nie zdziwię się, jeśli Morgenstern znowu zacznie daleko szybować. Ostatnio dawno nie brał udziału w Pucharze Świata, ale skoro dostał się do drużyny na mistrzostwa, musi prezentować odpowiednią formę.

Kto będzie bohaterem mistrzostw?
Gregor Schlierenzauer to główny kandydat do dwóch złotych medali, lecz możliwe, że pokrzyżują mu plany Słoweńcy i Norwegowie. Z przyjemnością patrzę jak Jaka Hvala potrafi utrzeć nosa najlepszym na świecie. Jego starszy kolega Robert Kranjec również imponuje formą. Widać, że w tym kraju potrafią świetnie szkolić skoczków. Szkoda, że wyczucia nie mają działacze FIS. Ten sezon pokazuje absurdy nowego systemu oceniania. Podczas Pucharu Świata w Harrachovie Wolfgang Loitzl skoczył dwadzieścia metrów dalej niż „Schlieri", a mimo to uplasował się daleko za swoim młodszym rodakiem. W Klingenthal Krzysiek Miętus miał świetny skok na odległość 145 metrów i nie dało mu to nawet miejsca w pierwszej trójce. Oby podczas mistrzostw świata nie dochodziło do takich wynaturzeń, bo te austriackie wyliczenia z belkami i wiatrem nie wpływają wcale na to, że rywalizacja jest bardziej sprawiedliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz