poniedziałek, 11 lutego 2013

W Willingen odwołano konkurs, ale jednak skoki się odbyły...

...no, powiedzmy, że "skoki" :)

Na rozbiegu Muehlekopschanze organizatorzy przygotowali mini skocznię, na której wybrani skoczkowie m.in. Piotr Żyłą oddali skoki dla zgromadzonych pod skocznią kibiców. Jednak w przypadku MacKenziego Boyd-Clowesa o mały włos nie doszło do tragedii. Popełnił w locie błąd i bardzo mocno uderzył o zeskok. Przez chwilę był nieprzytomny. Od razu zajęły się nim służby medyczne, które zabrały go do szpitala na badania. Diagnoza - złamany obojczyk.

"Kanadyjczyk trochę przesadził. Za bardzo po wybiciu poszedł do przodu i nie zdążył się w odpowiednim momencie złożyć do lądowania. To była trochę za mała skocznia na tak ryzykowne próby. MacKenzie spadł na brzuch i dość długo zbierali go po tym upadku" - komentował Piotr Żyła, który był przedstawicielem Polski w tych mini zawodach.

Zawodnik Wisły Ustronianki od razu zgłosił się do rywalizacji.

"Nawet się nie zapytał trenera Łukasza Kruczka, czy może iść. Po prostu poszedł skakać. Na dodatek jego próba nie była jednak nawet liczona, bo za szybko ją rozpoczął. Ale to właśnie jest cały Piotrek" – śmiał się Maciej Kot.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz