Kamil Stoch dzisiejszymi skokami treningowym na dużej skoczni w Predazzo pokazał, że szybko pozbierał się po nieudanym sobotnim występie.
"Te moje dzisiejsze skoki, a zwłaszcza te dwa ostatnie, były bardzo fajne. Zresztą ten pierwszy też wcale nie był zły, tylko przez te nierówności odbiłem się trochę z jednej nogi. Te moje poniedziałkowe skoki są następstwem tego, co się wydarzyło w sobotę. Bo tego dnia moje skoki też były dobre, poza tym jednym w drugiej serii" - mówił na łamach Onet.pl Kamil Stoch.
"W pierwszym skoku dało się mocno odczuć, że coś jest nie tak z tymi torami. W kolejnym nie było już większych problemów, a poza tym starałem się też jechać bardziej swobodnie i od razu przestałem czuć te nierówności" - dodał.
Najlepszy nasz zawodnik powrócił także do sobotniego konkursu na skoczni normalnej.
"Ten skok praktycznie nie różnił się niczym od tych treningowych. Nie była to tragiczna próba, jak mi się początkowo wydawało. Nie był też jednak tak dobry, jak dwa wcześniejsze. W tym finałowym skoku zrobiłem drobny błąd w powietrzu, spinając się troszkę i przez to źle doszedłem do lądowania. W niedzielę wieczorem odbyłem też rozmowę z psychologiem. Na spokojnie przeprowadziliśmy analizę. Porozmawiałem też z trenerem. Zresztą z nim rozmawiałem też po konkursie, kiedy jechaliśmy ze skoczni do hotelu. Szkoda tego konkursu, ale tak bywa. Czasami dajemy wszystko z siebie, robimy co w naszej mocy, ale nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Wiadomo, w takich sytuacjach, jak ta sobotnia, na początku jest złość i frustracja. Uczucia mieszają się. Wszystko gotuje się w środku i chciałoby się to wszystko wyrzucić z siebie, ale czasami nie ma jak. Najchętniej posiedziałbym w samotności w takiej chwili. A tymczasem po konkursie trzeba porozmawiać z dziennikarzami. Po zawodach wszędzie coś się dzieje. Dlatego nie mogłem tak całkowicie wyrzucić z siebie tego wszystkiego po konkursie tak, jakbym chciał. Dopiero poprzez późniejsze rozmowy udało się to. Zrozumiałem, że ten wynik nie jest żadną wielką katastrofą. Teraz muszę na to wszystko spojrzeć z innej perspektywy i iść dalej z podniesioną głową" - zakończył Kamil Stoch.
"Te moje dzisiejsze skoki, a zwłaszcza te dwa ostatnie, były bardzo fajne. Zresztą ten pierwszy też wcale nie był zły, tylko przez te nierówności odbiłem się trochę z jednej nogi. Te moje poniedziałkowe skoki są następstwem tego, co się wydarzyło w sobotę. Bo tego dnia moje skoki też były dobre, poza tym jednym w drugiej serii" - mówił na łamach Onet.pl Kamil Stoch.
"W pierwszym skoku dało się mocno odczuć, że coś jest nie tak z tymi torami. W kolejnym nie było już większych problemów, a poza tym starałem się też jechać bardziej swobodnie i od razu przestałem czuć te nierówności" - dodał.
Najlepszy nasz zawodnik powrócił także do sobotniego konkursu na skoczni normalnej.
"Ten skok praktycznie nie różnił się niczym od tych treningowych. Nie była to tragiczna próba, jak mi się początkowo wydawało. Nie był też jednak tak dobry, jak dwa wcześniejsze. W tym finałowym skoku zrobiłem drobny błąd w powietrzu, spinając się troszkę i przez to źle doszedłem do lądowania. W niedzielę wieczorem odbyłem też rozmowę z psychologiem. Na spokojnie przeprowadziliśmy analizę. Porozmawiałem też z trenerem. Zresztą z nim rozmawiałem też po konkursie, kiedy jechaliśmy ze skoczni do hotelu. Szkoda tego konkursu, ale tak bywa. Czasami dajemy wszystko z siebie, robimy co w naszej mocy, ale nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Wiadomo, w takich sytuacjach, jak ta sobotnia, na początku jest złość i frustracja. Uczucia mieszają się. Wszystko gotuje się w środku i chciałoby się to wszystko wyrzucić z siebie, ale czasami nie ma jak. Najchętniej posiedziałbym w samotności w takiej chwili. A tymczasem po konkursie trzeba porozmawiać z dziennikarzami. Po zawodach wszędzie coś się dzieje. Dlatego nie mogłem tak całkowicie wyrzucić z siebie tego wszystkiego po konkursie tak, jakbym chciał. Dopiero poprzez późniejsze rozmowy udało się to. Zrozumiałem, że ten wynik nie jest żadną wielką katastrofą. Teraz muszę na to wszystko spojrzeć z innej perspektywy i iść dalej z podniesioną głową" - zakończył Kamil Stoch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz