Przegląd Sportowy: Wygrywając konkurs drużynowy reprezentacja Austrii obroniła się w mistrzostwach świata w Val di Fiemme. Indywidualnie macie tylko srebro Gregora Schlierenzauera.
Alexander Pointner: Tak jest. W drużynówce rywalizowało z nami pięć zespołów i wszyscy mogli wygrać. Ostatecznie wszystko rozstrzygnęło się bardzo niewielkimi różnicami punktowymi, a to tylko pokazuje, jak wysoki jest dzisiaj poziom skoków narciarskich i jak trudno o sukcesy. Właściwie coraz trudniej. Na szczęście na koniec to my mogliśmy być najszczęśliwsi.
Co się stało z pana zawodnikami w konkursach indywidualnych?
Trudno to wyjaśnić. Kiedyś było łatwiej o zwycięstwa. A moja drużyna ma już na koncie sporo pierwszych miejsc. Udowodniła, że w takiej stawce jednak da się utrzymać na wysokim poziomie. A indywidualnie? Cóż, każdy chciałby, żebyśmy wygrali więcej, ale tym razem się nie dało. Po prostu.
Za to zyskaliście sympatię Polaków po konkursie drużynowym. A przynajmniej Thomas Morgenstern, bo to on dostrzegł pomyłkę sędziowską dotyczącą liczby punktów dla Norwegów i dzięki temu nasz zespół wszedł na podium.
Tak, zobaczył to pierwszy, ale tutaj najważniejsza jest jedna rzecz i nieważne kogo dotyczy - sport musi być przede wszystkim fair. Jeśli Anders Bardal dostał więcej punktów rekompensaty niż powinien za belkę, z której startował, trzeba o tym mówić. Przecież to widać na nagraniu. Sport powinien być sprawiedliwy.
Jak pan ocenia polski zespół?
Wykonaliście wielki postęp, naprawdę wielki. Sporo dziennikarzy pytało mnie w Kuusamo na początku sezonu, co się dzieje z Polakami. Pan był chyba jednym z nich, prawda?
Tak jest. Polacy na początku sezonu prezentowali się tragicznie.
Zgadza się. Pytano mnie, jaka jest recepta na poprawę sytuacji. Słyszałem o pomysłach zmiany trenera. Myślę, i wtedy też to mówiłem, że Łukasz Kruczek to dobry szkoleniowiec. Zdarzyło się, wypadli słabiej, ale później wszystko zaczęło wracać do normy. Kilku Polaków nie pojechał do Soczi, bo wybrało spokojny trening i już w Engelbergu zaczęli skakać daleko i nagle niektórzy zaczęli się dziwić. Wow, Polacy wrócili! A to nic dziwnego. Polska dzisiaj ma świetny zespół. Poza tym, biało-czerwoni są ważni dla całych skoków narciarskich. Mamy Zakopane i Wisłę, gdzie jest naprawdę super. To jedne z najlepszych konkursów sezonu. Kocham te miejsca i kocham polskich kibiców. Wie pan co? Cieszyłem się, kiedy Kamil Stoch wygrał na dużej skoczni. Rok temu był tutaj najlepszy w Pucharze Świata i teraz znowu pokazał, że drzemią w nim wielkie możliwości. Po tym konkursie spotkałem Polaków w domu austriackim w Val di Fiemme i świętowaliśmy. Dali mi wasz szalik i bawiliśmy się długo w nocy. Ktoś z Austriaków spojrzał na mnie i pyta: "Pointex, co ty robisz?!". Odpowiedziałem, że dostałem superprezent od kibiców skoczka, który wykonał świetną robotę.
Kamil będzie najgroźniejszym rywalem pana zawodników za rok w Soczi?
Poczekajmy. To skoczek, który potrafi skakać na bardzo, bardzo wysokim poziomie. Niektóre skocznie odpowiadają mu jednak bardziej niż inne. Gdyby go spytać, pewnie sam przyzna, że Predazzo to jedno z jego ulubionych miejsc. A w Soczi jeszcze nie skakał, więc dopiero zobaczymy, jak to będzie.
Alexander Pointner: Tak jest. W drużynówce rywalizowało z nami pięć zespołów i wszyscy mogli wygrać. Ostatecznie wszystko rozstrzygnęło się bardzo niewielkimi różnicami punktowymi, a to tylko pokazuje, jak wysoki jest dzisiaj poziom skoków narciarskich i jak trudno o sukcesy. Właściwie coraz trudniej. Na szczęście na koniec to my mogliśmy być najszczęśliwsi.
Co się stało z pana zawodnikami w konkursach indywidualnych?
Trudno to wyjaśnić. Kiedyś było łatwiej o zwycięstwa. A moja drużyna ma już na koncie sporo pierwszych miejsc. Udowodniła, że w takiej stawce jednak da się utrzymać na wysokim poziomie. A indywidualnie? Cóż, każdy chciałby, żebyśmy wygrali więcej, ale tym razem się nie dało. Po prostu.
Za to zyskaliście sympatię Polaków po konkursie drużynowym. A przynajmniej Thomas Morgenstern, bo to on dostrzegł pomyłkę sędziowską dotyczącą liczby punktów dla Norwegów i dzięki temu nasz zespół wszedł na podium.
Tak, zobaczył to pierwszy, ale tutaj najważniejsza jest jedna rzecz i nieważne kogo dotyczy - sport musi być przede wszystkim fair. Jeśli Anders Bardal dostał więcej punktów rekompensaty niż powinien za belkę, z której startował, trzeba o tym mówić. Przecież to widać na nagraniu. Sport powinien być sprawiedliwy.
Jak pan ocenia polski zespół?
Wykonaliście wielki postęp, naprawdę wielki. Sporo dziennikarzy pytało mnie w Kuusamo na początku sezonu, co się dzieje z Polakami. Pan był chyba jednym z nich, prawda?
Tak jest. Polacy na początku sezonu prezentowali się tragicznie.
Zgadza się. Pytano mnie, jaka jest recepta na poprawę sytuacji. Słyszałem o pomysłach zmiany trenera. Myślę, i wtedy też to mówiłem, że Łukasz Kruczek to dobry szkoleniowiec. Zdarzyło się, wypadli słabiej, ale później wszystko zaczęło wracać do normy. Kilku Polaków nie pojechał do Soczi, bo wybrało spokojny trening i już w Engelbergu zaczęli skakać daleko i nagle niektórzy zaczęli się dziwić. Wow, Polacy wrócili! A to nic dziwnego. Polska dzisiaj ma świetny zespół. Poza tym, biało-czerwoni są ważni dla całych skoków narciarskich. Mamy Zakopane i Wisłę, gdzie jest naprawdę super. To jedne z najlepszych konkursów sezonu. Kocham te miejsca i kocham polskich kibiców. Wie pan co? Cieszyłem się, kiedy Kamil Stoch wygrał na dużej skoczni. Rok temu był tutaj najlepszy w Pucharze Świata i teraz znowu pokazał, że drzemią w nim wielkie możliwości. Po tym konkursie spotkałem Polaków w domu austriackim w Val di Fiemme i świętowaliśmy. Dali mi wasz szalik i bawiliśmy się długo w nocy. Ktoś z Austriaków spojrzał na mnie i pyta: "Pointex, co ty robisz?!". Odpowiedziałem, że dostałem superprezent od kibiców skoczka, który wykonał świetną robotę.
Kamil będzie najgroźniejszym rywalem pana zawodników za rok w Soczi?
Poczekajmy. To skoczek, który potrafi skakać na bardzo, bardzo wysokim poziomie. Niektóre skocznie odpowiadają mu jednak bardziej niż inne. Gdyby go spytać, pewnie sam przyzna, że Predazzo to jedno z jego ulubionych miejsc. A w Soczi jeszcze nie skakał, więc dopiero zobaczymy, jak to będzie.
Rozmawiał we Włoszech Kamil Wolnicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz