Jeśli myśleliście, że w poprzednim poście o Tomku Byrcie już coś zacznie się wyjaśniać w sprawie jego odsunięcia od kadry, to byliście w błędzie. Ja również byłam, bo byłam przekonana, że coś wiadomo, że coś zacznie się dziać. A tu nic.
W piątek w Gazecie Wyborczej i na portalu sport.pl pojawiła się rozmowa z Tomaszem Byrtem, którego za niesubordynację, lenistwo i notoryczne opuszczanie zajęć PZN wykluczył z kadry, a ministerstwo sportu i turystyki pozbawiło stypendium w wysokości 1380 zł miesięcznie. Zawodnik się pokajał i obiecał wszystkich przeprosić.
"Zrobiłem sobie przerwę w skokach. To moja wina. Sam się w sobie pogubiłem. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, uważam jednak, że sytuację można naprawić. Po wakacjach, wracam do trenowania. Nie mam nic na usprawiedliwienie. Moja dziewczyna codziennie tłucze do mojej chorej głowy, żebym się ogarnął i wziął za siebie. Ale ja, jak sobie coś do głowy nakładę, to nikt mnie nie przekona. A im bardziej próbuje, tym bardziej na przekór robię. Jak sam sobie nie wytłumaczę, że chcę wrócić na skocznię, to nikt mi nie wytłumaczy. Nikt. Nie ma siły. I już. Sam muszę sobie odpowiedzieć, czy wciąż kocham skakać. Zostałem bez kadry, możliwości trenowania, sprzętu, klubu. Muszę to odkręcić. Jak najszybciej, może nawet w weekend, spotkam się z trenerem klubowym Janem Szturcem. On ulepił ze mnie skoczka. Porozmawiam, przeproszę i może pozwoli wrócić - mówił w piątek Byrt.
We wtorek dziennikarze ze sport.pl zadzwonili do Jana Szturca.
"Wie pan, na telefon od Tomka to ja czekam od czerwca. Wtedy przestał trenować - opowiada wujek i pierwszy trener Adama Małysza. - Czytałem artykuł, słyszałem od rodziców, że ma się odezwać, ale na razie cisza. Jeśli zadeklaruje, że chce wrócić, to dostanie szansę. Zaległości można nadrobić, choć wątpię, by zdążył do zimy. Każdy człowiek ma słabsze momenty, teraz dopadło jego. Musiałby zadeklarować systematyczne treningi, bo skoki wymagają rzetelności i ogromnego poświęcenia. Tomek to ogromny talent, gdyby go dobrze oszlifować, byłby z niego wartościowy zawodnik. Jeśli jest gotowy znowu ciężko pracować, zapraszam."
Po południu tego samego dnia udało się skontaktować ze skoczkiem: - Ale mnie pan zaskoczył, jestem u babci, śliwki obieram. Tak jak obiecałem na dniach odezwę się do trenera Szturca. Wiem, że czeka na telefon ode mnie, bo tata jest z nim w stałym kontakcie. Wakacje się kończą, trzeba brać się do roboty - powiedział Tomek.
Po południu tego samego dnia udało się skontaktować ze skoczkiem: - Ale mnie pan zaskoczył, jestem u babci, śliwki obieram. Tak jak obiecałem na dniach odezwę się do trenera Szturca. Wiem, że czeka na telefon ode mnie, bo tata jest z nim w stałym kontakcie. Wakacje się kończą, trzeba brać się do roboty - powiedział Tomek.
Czy tym razem to już naprawdę koniec tego zamieszania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz