Wczoraj pojawiła się w internecie informacja, że Tomasz Byrt został odsunięty od kadry. No i wybuchło wielkie zamieszanie... Internauci zaczęli pisać różne komentarze, każdy starał się udowodnić swoją rację... Ale Tomek wyjaśnia całe to zamieszanie:
Robert Błoński: Co się z tobą dzieje? Nikt ze związku nie ma z tobą kontaktu, zostałeś skreślony z kadry, a ministerstwo przestało wypłacać stypendium.
Tomasz Byrt: Zrobiłem sobie przerwę w skokach. To moja wina. Sam się w sobie pogubiłem. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale to chyba nie jest powód, żeby tak szybko zabrać mi stypendium. Po wakacjach, wracam do trenowania. Nic nie mam na swoje usprawiedliwienie.
Mówią, że wyprowadziłeś się z domu do dziewczyny i to z jej powodu rzuciłeś skoki.
Dziewczyna tylko mnie mobilizuje. Codziennie tłucze do mojej chorej głowy, żebym się ogarnął. To nie z jej powodu ta przerwa. Wyprowadziłem się, bo w domu nigdy nie było za dużo pieniążków, więc chciałem odciążyć rodziców. Jest mi głupio wobec nich. Tyle serca włożyli w mój sport. Ja jestem trudny chłopak, w przeszłości miałem różne wyskoki. Łobuziak ze mnie. Jak sobie coś do głowy nakładę, to nikt mnie nie przekona. A im bardziej próbuje, tym bardziej na przekór robię. Jak sam sobie nie wytłumaczę, że chcę wrócić na skocznię, to nikt mi nie wytłumaczy. Nikt. Sam muszę sobie odpowiedzieć, czy wciąż kocham skakać.
Tomasz Byrt: Zrobiłem sobie przerwę w skokach. To moja wina. Sam się w sobie pogubiłem. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale to chyba nie jest powód, żeby tak szybko zabrać mi stypendium. Po wakacjach, wracam do trenowania. Nic nie mam na swoje usprawiedliwienie.
Mówią, że wyprowadziłeś się z domu do dziewczyny i to z jej powodu rzuciłeś skoki.
Dziewczyna tylko mnie mobilizuje. Codziennie tłucze do mojej chorej głowy, żebym się ogarnął. To nie z jej powodu ta przerwa. Wyprowadziłem się, bo w domu nigdy nie było za dużo pieniążków, więc chciałem odciążyć rodziców. Jest mi głupio wobec nich. Tyle serca włożyli w mój sport. Ja jestem trudny chłopak, w przeszłości miałem różne wyskoki. Łobuziak ze mnie. Jak sobie coś do głowy nakładę, to nikt mnie nie przekona. A im bardziej próbuje, tym bardziej na przekór robię. Jak sam sobie nie wytłumaczę, że chcę wrócić na skocznię, to nikt mi nie wytłumaczy. Nikt. Sam muszę sobie odpowiedzieć, czy wciąż kocham skakać.
Cała rozmowa w jutrzejszej "Gazecie Wyborczej". Ja na pewno kupię i coś się jutro na ten temat pojawi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz