Andrzej Wąsowicz, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego, administrator skoczni im. Adama Małysza w Wiśle w specjalnej rozmowie opowiada o zmianach jakie zaszły od czasu wydzierżawienia skoczni w Wiśle Malince i tras biegowych na Kubalonce przez PZN, o planowanych inwestycjach, o relacjach z zakopiańskimi działaczami.
Wisła ma szansę na konkurs Pucharu Świata w styczniu, dwa konkursy zaplanowano w Zakopanem, środowisko tatrzańskie przestało widzieć w Wiśle konkurencję?
Polska swoimi działaniami organizacyjnymi plus poziomem sportowym zasłużyła sobie na to, żeby mieć co najmniej dwa konkursy. W Wiśle planowany jest jeden, na próbę. Musimy się sprężyć i pokazać, że zasługujemy na ten kredyt zaufania. Mamy duże uznanie we władzach FIS. Nasze imprezy, które tu organizowaliśmy, przez które się "dochodzi" do Pucharu Świata, miały dobra ocenę. Jako miasto sprawdziliśmy się jako organizatorzy. W końcu doszło do tego, że w zimie będzie u nas gościć Puchar Świata. Było to naszym marzeniem i jest ukoronowaniem wieloletnich starań.
Bardzo dobre opinie zbiera organizacja przede wszystkim Letniego Grand Prix, jakim wyzwaniem będzie przygotowanie konkursu zimowego? Co będzie najtrudniejsze od strony organizacyjnej?
Zasadnicza różnica dotyczy faktu, że musimy przygotować zimowo skocznię. Nie wiadomo, czy będą odpowiednie warunki, w sensie opadu śniegu i ujemnych temperatur. Wolałbym, żeby nie było za dużo śniegu, za to mróz na poziomie 8-10 stopni. To przy posiadanym sprzęcie pozwala nam przygotować perfekcyjnie skocznię. Inne aspekty organizacyjne w porównaniu z LGP, w naszym środowisku nazywam Letnim Pucharem Świata, się nie różnią. Te same hotele, ci sami współpracownicy, za to większe wydatki, co wynika z regulaminu. Trzeba nagradzać 30 zawodników. Będzie także oprawa troszkę bardziej rozbudowana. Zespół ludzi zaangażowanych w organizację już się skonsolidował, sprawdził. Powiem, jak mówi młodzież, nie damy plamy.
Na jaką ilość kibiców państwo liczycie?
Po odejściu Adama byliśmy wszyscy ciekawi, łącznie z mediami, jak to się przełoży na zainteresowanie kibiców. W Zakopanem było bardzo dobrze. Konkurs na naszej skoczni przy udziale 8-tysięcznej widowni, to będzie bardzo dobry wynik.
Brakować będzie dodatkowej trybuny.
W związku z tym, ze jako PZN administrujemy tym obiektem, jak również kompleksem na Kubalonce, wystąpiliśmy do ministerstwa sportu o zbudowanie dodatkowej trybuny, która jest nieodzowna, żeby spełnić standardy miejsc siedzących. Trybuna byłaby usytuowana tam, gdzie stała podczas LGP w 2010 roku, byłaby już na stałe. Nie jest to duży koszt, bo ok. 1,5 mln zł. Gdyby budować ją, jak zakładały plany, na lewym stoku, byłoby to co najmniej 5-krotnie droższe i bardziej skomplikowane technicznie. Już na lipcowe LGP chcemy biuro prasowe przenieść do budynku głównego, otwieramy sobie przestrzeń nie stawiając namiotów. Liczymy, że Euro okaże się sukcesem i pojawią się pieniądze na inwestycje w innych dyscyplinach sportowych.
Mamy rodzimych skoczków, którzy także są swego rodzaju magnesem dla kibiców.
Wisła znalazła się w tym samym miejscu, gdzie powinna być. Jest Piotrek Żyła, bardzo obiecujący Aleksander Zniszczoł jak i Tomasz Byrt. Są w kadrach Polskiego Związku Narciarskiego. Osobiście bardzo się cieszę, pracowałem nad tym, zależało mi, by w tym wszystkim uczestniczył Adam Małysz. Jego widza, doświadczenie, potencjał, osobowość, to jest coś szalenie ważnego i to dało pozytywne rezultaty. Dał się namówić, żeby pojechać na Mistrzostwa Świata Juniorów w Turcji. To co Adam przedstawił, jego spojrzenie, to jest dla nas materiałem do przemyśleń.
Wracając do Wisły bardzo mnie cieszy sprawa rozbudowy małych skoczni w Centrum. Niektórzy dyskutują, czy warto, że jest obiekt w Malince. Szalenie ważne jest, żeby mieć obiekty do szkolenia podstawowego. Poza tym wiemy, że te skocznie są wizytówką miasta, póki co nieładną.
Poza imprezami o charakterze międzynarodowym, nowością w kalendarzu jest Puchar Prezesa PZN.
To jest nowość, chcemy wypełnić lukę. Nasi zawodnicy w okresie przygotowawczym do sezonu zimowego mają za mało startów. W związku z tym, że mamy skocznię, nie musimy obciążać klubów, które są w trudnej sytuacji materialnej, postanowiliśmy przeprowadzić 3 edycje zawodów.
Chcę wyraźnie podkreślić, że odbyło się to za zgodą naszych kolegów z Zakopanego. To była inicjatywa Jasia Kowala, żeby to wszystko usytuować w Wiśle, na naszym obiekcie, gdzie nie obciąża nas to dodatkowymi, niebagatelnymi, kosztami, które Centralny Ośrodek Sport proponuje. Dlatego chcemy, aby nasi najlepsi skoczkowie w lecie startowali, stąd 3 edycje Pucharu Prezesa PZN, letnie i zimowe Mistrzostwa Polski, to wszystko będzie odbywać się w Beskidach.
Jest to szeroki kompromis z zakopiańskimi działaczami, na tej linii nie ma między nami nieporozumień. Uzupełnia to impreza jaką jest Lotos Cup. Pierwszy raz w dniach 8-9 września, zawody dla najmłodszych skoczków także odbędą się w Malince. Trzeba ich przyzwyczajać do skakania na trudnych obiektach. Miałem już kilka telefonów od zaprzyjaźnionych trenerów, między innymi ze Słowenii, którzy przyjadą tutaj trenować. Obiekt praktycznie już jest gotowy do przyjęcia skoczków, z tym że na razie sportowcy odpoczywają, albo realizują inne zadania. Pod koniec maja powinni jednak pojawić się tutaj skoczkowie.
Czyli dobrym pomysłem było przejęcie skoczni, obiekt zaczyna żyć?
Zaczyna żyć, robimy różne rzeczy. Przejęliśmy skocznię w bardzo trudnym okresie, to była późna jesień. Trzeba było pewne rzeczy zorganizować "po nowemu". Mnie osobiście, jako desygnowanemu, aby zarządzać tymi obiektami, daje to możliwość podejmowania decyzji bieżących, szybkich, oszczędnych. Długi weekend majowy dał nam bardzo dobry obrót, możemy powiedzieć, że gospodarowanie na skoczni idzie nam dobrze, myślę, że w dłuższej perspektywie damy sobie radę.
Skocznia stała się ważną atrakcją turystyczna Wisły.
Spotkaliśmy się z przewodnikami turystycznymi, to są ludzie, którzy decydują, gdzie dana grupa czy turysta przyjeżdżający do naszego miasta się uda. Powiedzieliśmy o naszych planach, spotkaliśmy się z ich zrozumieniem. Stosujemy dla nich specjalne cenniki, zlikwidowaliśmy dla grup opłatę za taras widokowy. Teraz jesteśmy w dobrym okresie. Maj to jest specyficzny miesiąc, odwiedzać nas będzie młodzież szkolna na zorganizowanych wycieczkach. Przed nami najlepsze dni, wakacje, Tydzień Kultury Beskidzkiej, do tego zaplanowane zawody, treningi. Mam nadzieje, że w niedługim czasie powrócimy do tradycji festynów.
Środowisko patrzy, będą kolejne takie przejęcia obiektów?
Jesteśmy obserwowani przez ministerstwo sportu, kibicują nam tatrzańscy koledzy. Gdy nam się uda tu w Beskidach, to ponowią wniosek o przejęcie kompleksu skoczni w Zakopanem. Wydaje mi się, że gdy zawiadują obiektami działacze czy sportowcy, to jest lepszy efekt, niż czasem przypadkowi ludzie, którzy po prostu się na tym nie znają.
Cały czas podnoszona jest kwestia bezpiecznego dojścia do skoczni, brak chodnika. Czy podejmują państwo działania, by ten problem rozwiązać?
Wspólnie z burmistrzem Wisły musimy po powrocie prezesa Tajnera z wyjazdu, udać się do marszałka. Teraz pokażemy dokumenty, kalendarz imprez, zwrócić uwagę na największe imprezy, które będą oceniane przez tysiące ludzi. Czas podjąć męska decyzję. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy znowu wyłączali ruch. Po to budowało się tunel, żeby nie utrudniać życia mieszkańcom. Wspólnie zaapelujemy o ten chodnik, to są względy bezpieczeństwa.
Opanowaliśmy kwestie dojazdu. Krytykowano nas za zbyt małą ilość parkingów, z czym się nie zgadzam. W wielu krajach jest jeszcze trudniejszy dostęp do skoczni, my tu mamy system opracowany, to się sprawdza. Działa dowóz kibiców z centrum miasta. Cenimy sobie bardzo dobrą współpracę ze służbami porządkowymi, mam namyśli policję drogową z Cieszyna. Wrócimy do koncepcji chodnika Małysza do skoczni. To nie jest długi odcinek, to nie jest wielka inwestycja, ale potrzebna.
Skocznia już żyje, a jak kompleks tras na Kubalonce?
Zaraz po przejęciu dodaliśmy jedną rzecz. Nie była czynna strzelnica biathlonowa. Polski Związek Biathlony rezyduje w Katowicach, to są nasi przyjaciele, podjęliśmy szybkie działania z myślą o olimpiadzie młodzieży i doprowadziliśmy do tego, że pierwszy raz od wielu lat, zawody biathlonowe odbyły się na Kubalonce.
Przez cały sezon przygotowywaliśmy trasy perfekcyjnie, korzystało z nich mnóstwo osób. Z wielkim zadowoleniem patrzyłem, jak biegają i starsi, i młodsi. Wspólnie z naszym sponsorem podjęliśmy inicjatywę uruchomienia tam wypożyczalni sprzętu. Co się sprawdziło, chcemy to rozwijać. Powstanie tam oszklony, okrągły pawilon, w którym się będzie mieścić sklepik ze sprzętem sportowym i mały bufet. Odbyło się dużo imprez, Kubalonka żyje. Przejęliśmy plac z parkingiem, co też daje dochody. Jesteśmy konkurencyjni cenowo, dlatego miejsce to cieszy się zainteresowaniem. Pracujemy nad tym, by przywrócić tu zawody organizowane przez duże zakłady pracy. Z założenia trasy są ogólnodostępne, zawsze przygotowane, co można obserwować w zimie patrząc na obraz z kamery internetowej. Budujemy stronę internetową powiązaną ze stroną PZN, będzie można internetowo podglądać, co się dzieje na naszych obiektach.
Biegi narciarskie cieszą się coraz większym zainteresowaniem, są plany zaproszenia w Beskidy Justyny Kowalczyk?
Justyna zna te nasze trasy, niejednokrotnie tu biegała i będzie tu trenować. Myślę, że najbliższe Mistrzostwa Polski odbędą się z jej udziałem. Nigdy nie mówiła nie.
Wisła ma szansę na konkurs Pucharu Świata w styczniu, dwa konkursy zaplanowano w Zakopanem, środowisko tatrzańskie przestało widzieć w Wiśle konkurencję?
Polska swoimi działaniami organizacyjnymi plus poziomem sportowym zasłużyła sobie na to, żeby mieć co najmniej dwa konkursy. W Wiśle planowany jest jeden, na próbę. Musimy się sprężyć i pokazać, że zasługujemy na ten kredyt zaufania. Mamy duże uznanie we władzach FIS. Nasze imprezy, które tu organizowaliśmy, przez które się "dochodzi" do Pucharu Świata, miały dobra ocenę. Jako miasto sprawdziliśmy się jako organizatorzy. W końcu doszło do tego, że w zimie będzie u nas gościć Puchar Świata. Było to naszym marzeniem i jest ukoronowaniem wieloletnich starań.
Bardzo dobre opinie zbiera organizacja przede wszystkim Letniego Grand Prix, jakim wyzwaniem będzie przygotowanie konkursu zimowego? Co będzie najtrudniejsze od strony organizacyjnej?
Zasadnicza różnica dotyczy faktu, że musimy przygotować zimowo skocznię. Nie wiadomo, czy będą odpowiednie warunki, w sensie opadu śniegu i ujemnych temperatur. Wolałbym, żeby nie było za dużo śniegu, za to mróz na poziomie 8-10 stopni. To przy posiadanym sprzęcie pozwala nam przygotować perfekcyjnie skocznię. Inne aspekty organizacyjne w porównaniu z LGP, w naszym środowisku nazywam Letnim Pucharem Świata, się nie różnią. Te same hotele, ci sami współpracownicy, za to większe wydatki, co wynika z regulaminu. Trzeba nagradzać 30 zawodników. Będzie także oprawa troszkę bardziej rozbudowana. Zespół ludzi zaangażowanych w organizację już się skonsolidował, sprawdził. Powiem, jak mówi młodzież, nie damy plamy.
Na jaką ilość kibiców państwo liczycie?
Po odejściu Adama byliśmy wszyscy ciekawi, łącznie z mediami, jak to się przełoży na zainteresowanie kibiców. W Zakopanem było bardzo dobrze. Konkurs na naszej skoczni przy udziale 8-tysięcznej widowni, to będzie bardzo dobry wynik.
Brakować będzie dodatkowej trybuny.
W związku z tym, ze jako PZN administrujemy tym obiektem, jak również kompleksem na Kubalonce, wystąpiliśmy do ministerstwa sportu o zbudowanie dodatkowej trybuny, która jest nieodzowna, żeby spełnić standardy miejsc siedzących. Trybuna byłaby usytuowana tam, gdzie stała podczas LGP w 2010 roku, byłaby już na stałe. Nie jest to duży koszt, bo ok. 1,5 mln zł. Gdyby budować ją, jak zakładały plany, na lewym stoku, byłoby to co najmniej 5-krotnie droższe i bardziej skomplikowane technicznie. Już na lipcowe LGP chcemy biuro prasowe przenieść do budynku głównego, otwieramy sobie przestrzeń nie stawiając namiotów. Liczymy, że Euro okaże się sukcesem i pojawią się pieniądze na inwestycje w innych dyscyplinach sportowych.
Mamy rodzimych skoczków, którzy także są swego rodzaju magnesem dla kibiców.
Wisła znalazła się w tym samym miejscu, gdzie powinna być. Jest Piotrek Żyła, bardzo obiecujący Aleksander Zniszczoł jak i Tomasz Byrt. Są w kadrach Polskiego Związku Narciarskiego. Osobiście bardzo się cieszę, pracowałem nad tym, zależało mi, by w tym wszystkim uczestniczył Adam Małysz. Jego widza, doświadczenie, potencjał, osobowość, to jest coś szalenie ważnego i to dało pozytywne rezultaty. Dał się namówić, żeby pojechać na Mistrzostwa Świata Juniorów w Turcji. To co Adam przedstawił, jego spojrzenie, to jest dla nas materiałem do przemyśleń.
Wracając do Wisły bardzo mnie cieszy sprawa rozbudowy małych skoczni w Centrum. Niektórzy dyskutują, czy warto, że jest obiekt w Malince. Szalenie ważne jest, żeby mieć obiekty do szkolenia podstawowego. Poza tym wiemy, że te skocznie są wizytówką miasta, póki co nieładną.
Poza imprezami o charakterze międzynarodowym, nowością w kalendarzu jest Puchar Prezesa PZN.
To jest nowość, chcemy wypełnić lukę. Nasi zawodnicy w okresie przygotowawczym do sezonu zimowego mają za mało startów. W związku z tym, że mamy skocznię, nie musimy obciążać klubów, które są w trudnej sytuacji materialnej, postanowiliśmy przeprowadzić 3 edycje zawodów.
Chcę wyraźnie podkreślić, że odbyło się to za zgodą naszych kolegów z Zakopanego. To była inicjatywa Jasia Kowala, żeby to wszystko usytuować w Wiśle, na naszym obiekcie, gdzie nie obciąża nas to dodatkowymi, niebagatelnymi, kosztami, które Centralny Ośrodek Sport proponuje. Dlatego chcemy, aby nasi najlepsi skoczkowie w lecie startowali, stąd 3 edycje Pucharu Prezesa PZN, letnie i zimowe Mistrzostwa Polski, to wszystko będzie odbywać się w Beskidach.
Jest to szeroki kompromis z zakopiańskimi działaczami, na tej linii nie ma między nami nieporozumień. Uzupełnia to impreza jaką jest Lotos Cup. Pierwszy raz w dniach 8-9 września, zawody dla najmłodszych skoczków także odbędą się w Malince. Trzeba ich przyzwyczajać do skakania na trudnych obiektach. Miałem już kilka telefonów od zaprzyjaźnionych trenerów, między innymi ze Słowenii, którzy przyjadą tutaj trenować. Obiekt praktycznie już jest gotowy do przyjęcia skoczków, z tym że na razie sportowcy odpoczywają, albo realizują inne zadania. Pod koniec maja powinni jednak pojawić się tutaj skoczkowie.
Czyli dobrym pomysłem było przejęcie skoczni, obiekt zaczyna żyć?
Zaczyna żyć, robimy różne rzeczy. Przejęliśmy skocznię w bardzo trudnym okresie, to była późna jesień. Trzeba było pewne rzeczy zorganizować "po nowemu". Mnie osobiście, jako desygnowanemu, aby zarządzać tymi obiektami, daje to możliwość podejmowania decyzji bieżących, szybkich, oszczędnych. Długi weekend majowy dał nam bardzo dobry obrót, możemy powiedzieć, że gospodarowanie na skoczni idzie nam dobrze, myślę, że w dłuższej perspektywie damy sobie radę.
Skocznia stała się ważną atrakcją turystyczna Wisły.
Spotkaliśmy się z przewodnikami turystycznymi, to są ludzie, którzy decydują, gdzie dana grupa czy turysta przyjeżdżający do naszego miasta się uda. Powiedzieliśmy o naszych planach, spotkaliśmy się z ich zrozumieniem. Stosujemy dla nich specjalne cenniki, zlikwidowaliśmy dla grup opłatę za taras widokowy. Teraz jesteśmy w dobrym okresie. Maj to jest specyficzny miesiąc, odwiedzać nas będzie młodzież szkolna na zorganizowanych wycieczkach. Przed nami najlepsze dni, wakacje, Tydzień Kultury Beskidzkiej, do tego zaplanowane zawody, treningi. Mam nadzieje, że w niedługim czasie powrócimy do tradycji festynów.
Środowisko patrzy, będą kolejne takie przejęcia obiektów?
Jesteśmy obserwowani przez ministerstwo sportu, kibicują nam tatrzańscy koledzy. Gdy nam się uda tu w Beskidach, to ponowią wniosek o przejęcie kompleksu skoczni w Zakopanem. Wydaje mi się, że gdy zawiadują obiektami działacze czy sportowcy, to jest lepszy efekt, niż czasem przypadkowi ludzie, którzy po prostu się na tym nie znają.
Cały czas podnoszona jest kwestia bezpiecznego dojścia do skoczni, brak chodnika. Czy podejmują państwo działania, by ten problem rozwiązać?
Wspólnie z burmistrzem Wisły musimy po powrocie prezesa Tajnera z wyjazdu, udać się do marszałka. Teraz pokażemy dokumenty, kalendarz imprez, zwrócić uwagę na największe imprezy, które będą oceniane przez tysiące ludzi. Czas podjąć męska decyzję. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy znowu wyłączali ruch. Po to budowało się tunel, żeby nie utrudniać życia mieszkańcom. Wspólnie zaapelujemy o ten chodnik, to są względy bezpieczeństwa.
Opanowaliśmy kwestie dojazdu. Krytykowano nas za zbyt małą ilość parkingów, z czym się nie zgadzam. W wielu krajach jest jeszcze trudniejszy dostęp do skoczni, my tu mamy system opracowany, to się sprawdza. Działa dowóz kibiców z centrum miasta. Cenimy sobie bardzo dobrą współpracę ze służbami porządkowymi, mam namyśli policję drogową z Cieszyna. Wrócimy do koncepcji chodnika Małysza do skoczni. To nie jest długi odcinek, to nie jest wielka inwestycja, ale potrzebna.
Skocznia już żyje, a jak kompleks tras na Kubalonce?
Zaraz po przejęciu dodaliśmy jedną rzecz. Nie była czynna strzelnica biathlonowa. Polski Związek Biathlony rezyduje w Katowicach, to są nasi przyjaciele, podjęliśmy szybkie działania z myślą o olimpiadzie młodzieży i doprowadziliśmy do tego, że pierwszy raz od wielu lat, zawody biathlonowe odbyły się na Kubalonce.
Przez cały sezon przygotowywaliśmy trasy perfekcyjnie, korzystało z nich mnóstwo osób. Z wielkim zadowoleniem patrzyłem, jak biegają i starsi, i młodsi. Wspólnie z naszym sponsorem podjęliśmy inicjatywę uruchomienia tam wypożyczalni sprzętu. Co się sprawdziło, chcemy to rozwijać. Powstanie tam oszklony, okrągły pawilon, w którym się będzie mieścić sklepik ze sprzętem sportowym i mały bufet. Odbyło się dużo imprez, Kubalonka żyje. Przejęliśmy plac z parkingiem, co też daje dochody. Jesteśmy konkurencyjni cenowo, dlatego miejsce to cieszy się zainteresowaniem. Pracujemy nad tym, by przywrócić tu zawody organizowane przez duże zakłady pracy. Z założenia trasy są ogólnodostępne, zawsze przygotowane, co można obserwować w zimie patrząc na obraz z kamery internetowej. Budujemy stronę internetową powiązaną ze stroną PZN, będzie można internetowo podglądać, co się dzieje na naszych obiektach.
Biegi narciarskie cieszą się coraz większym zainteresowaniem, są plany zaproszenia w Beskidy Justyny Kowalczyk?
Justyna zna te nasze trasy, niejednokrotnie tu biegała i będzie tu trenować. Myślę, że najbliższe Mistrzostwa Polski odbędą się z jej udziałem. Nigdy nie mówiła nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz